Mądrze wydaj 500+

Jagoda Fryc
opublikowano: 2016-02-18 22:00

Zamiast przejadać, lepiej odkładać gotówkę od państwa. Po 18 latach oszczędzania można dziecku opłacić studia, kupić samochód, a nawet mieszkanie

Branża gastronomiczna, odzieżowa, spożywcza — analitycy i zarządzający prześcigają się w typowaniu giełdowych beneficjentów programu „Rodzina 500 plus”, który wejdzie w życie z początkiem kwietnia.

Tymczasem dodatkowe buty, kurtka czy częstsze wyjścia do restauracji nie ucieszą naszych dzieci tak bardzo jak dobrej klasy samochód, a nawet własne mieszkanie. W przypadku rodziców, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, dodatkowa gotówka będzie prawdopodobnie przeznaczana na zaspokojenie potrzeb podstawowych. Ale ci, którzy z utrzymaniem pociech dotychczas problemu nie mieli, powinni pomyśleć, jak mądrze wydać 500 zł otrzymane od państwa.

Magia liczb i procentów

Trzeba oszczędzać, aby zabezpieczyć przyszłość swoją i najbliższych — grzmią eksperci. Tymczasem z badania „Postawy Polaków wobec finansów”, przeprowadzonego na zlecenie Fundacji Kronenberga, wynika, że zaledwie 16 proc. z nas regularnie odkłada pieniądze, z czego niespełna 30 proc. robi to z myślą o bliskich. Tak niskich statystyk do tej pory nic nie było w stanie poprawić. Dziś pomocną dłoń wyciąga rząd, rozdając 500 zł na drugie i kolejne dziecko.

— Ideę systematycznego oszczędzania dobrze oddaje stwierdzenie, że jest to obecne wyrzeczenie dla przyszłych korzyści. Ta myśl powinna przyświecać każdemu, kto zastanawia się jak zabezpieczyć finansowo przyszłość swoich dzieci. Moment na rozpoczęcie inwestowania jest idealny. W budżecie domowym pojawią się dodatkowe pieniądze, które można wydać na kolejną zabawkę, ale można też zacząć oszczędzać na przyszłość. Zabawka po 18 latach będzie na pewno mniej warta niż kapitał, który zgromadzimy — przekonuje Maciej Kudyba z BGŻ Optima.

Okazuje się, że wystarczy na zwykły rachunek oszczędnościowy odkładać 100 zł miesięcznie, żeby przez 18 lat uzbierać na czesne dla przyszłego studenta. Inwestycja 300 zł w fundusz pieniężny przyniesie po 216 miesiącach 89,5 tys. zł, czyli sumę, którą z powodzeniem można wydać na pierwszy samochód dla dziecka. A gdyby rodzice zdecydowali się na oszczędzanie całych 500 zł w nieco bardziej agresywny sposób, bo za pośrednictwem funduszu mieszanego (część portfela w akcjach, część w obligacjach), to do pełnoletności potomka zgromadzą ponad 163 tys. zł, które wystarczą na kawalerkę, a w niektórych miastach nawet na mieszkanie kilkupokojowe (patrz wykres powyżej).

Pewnie jak w banku

Dobrze znanym i popularnym wśród Polaków sposobem odkładania pieniędzy są konta oszczędnościowe lub lokaty.

Nie ma się jednak co dziwić, bo są to proste w obsłudze produkty finansowe, w dodatku pozbawione ryzyka. Należy jednak pamiętać, że zarobek oferują skromny. W dzisiejszym otoczeniu niskich stóp procentowych zysk rzędu 2,5 proc. w skali roku to już inwestycyjna rozkosz. O ile banki nie oferują jeszcze lokat dla juniorów, o tyle wśród rachunków można znaleźć kilka interesujących — dedykowanych dzieciom.

PKO Konto Dziecka jest bezpłatne, poza tym bank postawił na udostępnienie najmłodszym klientom internetowej platformy, na której zostały opublikowane również materiały edukacyjne. Odsetki kapitalizowane są co tydzień, niestety powyżej kwoty 2,5 tys. zł oprocentowanie w skali roku wynosi zaledwie 0,5 proc. Po 13. roku życia młody klient automatycznie dostanie PKO Pierwsze Konto Oszczędnościowe, gdzie oprocentowanie wynosi 2 proc. do kwoty 10 tys. zł oraz 1,6 proc. dla nadwyżek.

Dodatkowo, za systematyczne wpłaty i brak wypłat, PKO BP kusi bonusem 0,5 proc. W ING Banku Śląskim konto dla juniora oprocentowane jest na 2,5 proc. przez pierwsze 4 miesiące od jego otwarcia, potem oprocentowanie spada do 1 proc., ale odsetki naliczane są od każdej kwoty znajdującej się na rachunku. W Pekao „Mój Skarb” oprocentowanie wynosi 1,5 proc. w skali roku niezależnie od zgromadzonej kwoty, a rachunek można utrzymywać do 18. roku życia dziecka. Portfel inwestycyjny naszej pociechy można też zdywersyfikować poprzez obligacje skarbowe, np. 10-letnie, których oprocentowanie zależne jest od inflacji, co zabezpiecza przed stratami w ujęciu realnym.

Zyskownie jak w TFI

Dużo wyższe zyski można osiągnąć, odkładając gotówkę za pośrednictwem funduszy, ale warto pamiętać, że korzystanie z tego typu produktów finansowych wiąże się z ryzykiem. Doświadczeni i obeznani w inwestycyjnym świecie rodzice mogą nabywać jednostki uczestnictwa, korzystając np. z ofert supermarketów funduszowych (mBank, BossaFund) lub kupując w TFI. Przewagi pierwszego rozwiązania to dostęp łącznie do kilkuset produktów z oferty polskich i zagranicznych powierników, a także brak opłat manipulacyjnych.

— Na rynku znajdziemy wiele funduszy umożliwiających pomnażanie oszczędności w formule otwartej, czyli bez opłat za wejście i wyjście, z możliwością zakończenia lub zmiany na inny fundusz w każdej chwili — np. w nagłej sytuacji życiowej.

Co więcej, dają one możliwość inwestowania zarówno na rynku krajowym, jak i za granicą — potwierdza Maciej Kudyba. Żeby jednak samodzielnie odkładać, trzeba się zmobilizować, a przede wszystkim wiedzieć, jakie fundusze kupić. Wówczas z pomocą powinni przyjść eksperci z TFI. Tylko czekać, aż na rynku posypią się oferty produktów z elektryzującym słowem „500 plus”.

Na razie dedykowanych oszczędzaniu dla dziecka funduszowych programów jest jak na lekarstwo. Aviva Pierwszy Krok oferuje dostęp do 15 funduszy. W każdym roku trwania programu można dokonać bezpłatnie trzech zmian strategii dla nowych wpłat i tyle samo dla całości zgromadzonego kapitału. Zaletą jest brak podatku od zysków kapitałowych, bo fundusze „schowane są” pod parasolem. Aviva nie przewiduje żadnych zniżek w opłatach w przeciwieństwie do BZ WBK TFI, które w programie „Pewny Start Dziecka” premiuje rodziców niższymi nawet o 60 proc. kosztami manipulacyjnymi.

Pioneer PAK Junior wyróżnia się natomiast najszerszą paletą dostępnych w ramach programu funduszy — rodzice mają do wyboru aż 24 strategie. Na końcu warto jednak pamiętać, że nie ilość, lecz jakość się liczy — dlatego zanim podejmiemy decyzję, warto przejrzeć historyczne stopy zwrotu oraz przeanalizować ich stabilność i powtarzalność.

3,1

pkt. proc. O tyle wzrósł w ciągu ostatniego miesiąca wskaźnik opisujący zamiary Polaków dotyczące odkładania pieniędzy — podał GUS. Wynosi obecnie -17,7 proc. i jest najwyższy od 1997 r. Jest składową obliczanego przez urząd wskaźnika ufności konsumenckiej, który również wzrósł od stycznia — o 2,7 pkt. proc., do -8,2 proc. Wskaźnik może przyjmować wartość od -100 do +100. Ujemna wartość oznacza, że konsumentów nastawionych pesymistycznie wciąż jest więcej niż optymistów, ale przewaga pesymistów wyraźnie topnieje.