Marna satysfakcja dla bogatych
Pierwszy i drugi filar nowego systemu emerytalnego nie będzie w stanie zapewnić satysfakcjonujących dochodów na starość. Szczególnie ludzie wysoko zarabiający i zbliżający się do czterdziestki muszą sami zapewnić sobie emeryturę.
ZAŁOŻENIA REFORMY wymagają, by pracownicy w wieku 30-50 lat w przyszłym roku sami podjęli decyzje o przystąpieniu do programu. Tymczasem żadna instytucja rządowa odpowiedzialna za wprowadzenie reformy nie przedstawiła chociażby sposobu oszacowania wielkości przyszłej emerytury. Ujawniane przez instytucje komercyjne wyliczenia opłacalności utwierdzają w przekonaniu, że na godziwą emeryturę każdy musi odłożyć sobie sam.
ZASADY naliczania składki na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne, czyli wpłaty do I i II filaru, przyszłym emerytom zapewnią w najlepszym wypadku świadczenia wynoszące około 60 proc. ostatniego wypłacanego im wynagrodzenia. Pracownicy dobrze opłacani, czyli zarabiający co najmniej 2,5 razy więcej niż średnia krajowa płaca, dostaną jedynie kilka procent swojego wynagrodzenia.
PROBLEM ten powstaje, gdyż ustawodawcy chcąc obniżyć koszty zatrudnienia postanowili, że składka na obowiązkowe ubezpieczenia nie może przekroczyć 30 przeciętnych wynagrodzeń w roku. W praktyce oznaczać to będzie, że np. menedżer zarabiający miesięcznie ponad 14 tys. zł po trzech miesiącach przestanie dokonywać wpłat do ZUS-u i otwartych funduszy emerytalnych. Aby więc w przyszłości zapewnić sobie utrzymanie standardu życia, konieczne będzie oszczędzanie w ramach III filaru.
Niestety, ustawodawcy nie przewidują żadnych zachęt, np. podatkowych, by zwiększyć skłonność do oszczędzania. Jedyną zachętą, skierowaną właściwie tylko do pracodawców, jest możliwość wykorzystania siedmioprocentowej ulgi w płaceniu ZUS. Jednak ulga ta ma obniżać podstawę do naliczania obowiązkowej składki na ZUS tylko do wysokości 7 proc. 30-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Nie skorzystają z niej wysoko zarabiający.
NATOMIAST pracodawcy ulgę wykorzystać mogą tylko wtedy, gdy utworzą w firmach pracownicze programy emerytalne, czyli założą własny fundusz emerytalny, powierzą pieniądze funduszom inwestycyjnym lub wykupią polisy z funduszami inwestycyjnymi w towarzystwach ubezpieczeń wzajemnych lub towarzystwach ubezpieczeń na życie. Koszty związane z tymi przedsięwzięciami pracodawcy mogą odliczać od podatku.
Tworząc PPE pracodawcy muszą uzyskać zgodę pracowników, a zasady funkcjonowania programu powinny stwarzać możliwość przystąpienia do niego ponad połowie zatrudnionych. Problem jednak w tym, że przyjęta ustawa o pracowniczych programach emerytalnych zezwala na utworzenie w jednej firmie tylko jednego planu emerytalnego, w którym trudno będzie pogodzić interesy większości pracowników.
LIMITOWANIE wpłat do obowiązkowych filarów powodować będzie oszczędności zarówno dla pracowników zarabiających ponad 250 proc. średniej krajowej, jak i dla pracodawców. Od nowego roku bowiem obowiązek płacenia składki obciążać będzie obie strony (po 20 proc. każda). Pracownicy od wzrostu swojego wynagrodzenia zapłacą podatek dochodowy, natomiast dla pracodawców zmniejszą się koszty płac. W skali roku na jednym pracowniku zarabiającym 6,5 tys. zł miesięcznie pracodawca zaoszczędzi 7,8 tys. zł. Od niego tylko zależeć będzie, czy część tych środków przeznaczy na dodatkowe dobrowolne programy oszczędnościowe dla pracowników, które w firmach są częścią polityki socjalnej.
III FILAR będzie jednak jedynym sposobem na uczestniczenie w reformie pracowników urodzonych przed 1 stycznia 1949 roku, których ustawowo wyłączono z nowego systemu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami obecnie najwyższa wypłacana emerytura nie może przekroczyć dwuipółkrotności średniej krajowej płacy. Dla zapewnienia sobie dodatkowych wypłat mogą długoterminowo (na okres 5-10 lat) inwestować w oferowanych przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych planach systematycznego oszczędzania. Plany te umożliwiają dobrowolne kształtowanie portfela inwestycyjnego, w zależności od poziomu akceptowanego ryzyka.