Metale ziem rzadkich atutem Kijowa w rozmowach z Trumpem

PAP
opublikowano: 2025-02-13 17:29

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski proponuje prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi udział w eksploatacji złóż metali ziem rzadkich w zamian za finansowe wspieranie wojny z Rosją. Doprowadzenie do wydobycia tych surowców może jednak potrwać lata i będzie wymagać znacznych inwestycji – oceniają eksperci.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

„Waszyngton i Kijów wydają się zbliżać do umowy w sprawie metali ziem rzadkich, w ramach której ukraińskie zasoby mineralne zostałyby udostępnione w zamian za dalszą pomoc USA, choć eksperci tej branży ostrzegają, że na na tej drodze stoją ogromne przeszkody” – zauważyła agencja Reutera.

Metale ziem rzadkich to 17 pierwiastków, które są wykorzystywane do produkcji magnesów umożliwiających przetwarzanie energii w ruch pojazdów elektrycznych. Są też wykorzystywane w telefonach komórkowych, systemach rakietowych, turbinach wiatrowych i innym sprzęcie elektronicznym.

Mają one istotne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, gdyż globalny łańcuch dostaw tych metali zdominowały Chiny, które są też największym producentem metali ziem rzadkich na świecie. Brak kontroli nad zasobami tych surowców stanowi dla USA strategiczną słabość, którą od lat próbują zmniejszyć.

Trump zadeklarował, że chciałby „metali ziem rzadkich o wartości 500 mld dolarów”.

Ukraina posiada złoża 22 z 34 minerałów określanych przez Unię Europejską jako krytyczne. Są wśród nich surowce wykorzystywane w budownictwie, metale szlachetne i nieżelazne oraz właśnie niektóre metale ziem rzadkich. Znaczna część tych złóż znajduje się jednak na terytorium kontrolowanym przez Rosję.

Według Instytutu Geologii Ukraina ma złoża takich metali ziem rzadkich jak lantan i cer, wykorzystywane w telewizorach i oświetleniu, neodyn, używany w turbinach wiatrowych i akumulatorach samochodów elektrycznych, a także erb i itr, mające cały szereg zastosowań: od energetyki nuklearnej po lasery. Według opracowania UE Ukraina ma też złoża skandu.

Szczegółowe dane są utajnione. Prezydent Ukrainy powiedział natomiast, że jego kraj ma największe w Europie złoża tytanu i uranu.

Zgodnie z danymi Światowego Forum Ekonomicznego, Ukraina mogłaby być również kluczowym dostawcą litu, berylu, manganu, galu, cyrkonu, grafitu, apatytu, fluorytu i niklu.

Według Zełenskiego Rosja okupuje tereny, na których znajduje się około połowy ukraińskich złóż metali ziem rzadkich.

Zdaniem analityków i ekonomistów Ukraina nie dysponuje obecnie żadną funkcjonującą kopalnią metali ziem rzadkich. Portal US Geological Survey podał, że w kraju tym w ogóle nie produkowano tych metali przez ostatnie dekady.

Wiceminister gospodarki Ołeksij Sobolew powiedział w styczniu, że rząd pracuje nad umową z zachodnimi sojusznikami, w tym USA, Wielką Brytanią, Francją i Włochami w sprawie projektów dotyczących eksploatacji kluczowych zasobów. Rząd oszacował całkowity potencjał inwestycyjny tego sektora na 12-15 mld dolarów do 2033 r.

Państwowa Służba Geologiczna przekazała, że rząd szykuje około 100 miejsc, które miałyby zostać objęte wspólną licencją i być wspólnie eksploatowane.

Ukraina dysponuje wysoko wykwalifikowaną i stosunkowo niedrogą siłą roboczą oraz rozwiniętą infrastrukturą, ale inwestorzy wskazują na szereg przeszkód, między innymi nieefektywny i skomplikowany proces załatwiania formalności oraz trudny dostęp do danych geologicznych.

Realizacja podobnych projektów trwałaby lata i wymagałaby zainwestowania z góry znacznych środków - uważają eksperci.

„Trump może mieć lepsze relacje z Putinem, ale nie da się zbudować kopalni od zera i wydobywać surowców w ciągu trzech czy czterech lat” – zaznaczyła ekspertka Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie Gracelin Baskaran. „To przedsięwzięcie na dekady” – powiedziała, dodając, że uruchomienie kopalni trwa przeciętnie 15 lat.

Poza tym wydobycie surowców stanowi tylko część problemu. Trzeba jeszcze zbudować łańcuch dostaw, co także wymaga inwestycji. W sytuacji, gdy trwa wojna, nie ma dużego popytu wśród prywatnych przedsiębiorców, by pracować na Ukrainie – zaznaczyła Baskaran.