Ważny akcjonariusz podważa podwyższenie kapitału. Gra toczy się o być albo nie być zarządu.
Millenius Investments, ujawniony przed dwoma tygodniami, wraz z Clannathone Stern i Bugle Investments z pakietem ponad 10 proc. akcji Orco domagają się przed luksemburskim sądem anulowania ostatnich dwóch podwyższeń kapitału deweloperskiej spółki. Chodzi o transakcje z 6 i 8 kwietnia. Sprzedano wówczas akcje za około 13 mln EUR.
"Można wnioskować, że te transakcje nie spełniają kryteriów określonych w sprawozdaniu zarządu, zatwierdzonym przez NWZA 8 lipca 2008 r. Obowiązujące w Luksemburgu prawo szczegółowo reguluje i ogranicza możliwość wyłączenia preferencyjnych praw poboru, co pozostaje podstawowym prawem wszystkich akcjonariuszy" — twierdzi Millenius.
Inwestorzy wskazują, że zarząd Orco nie szanuje drobnych akcjonariuszy, pozbawiając ich praw poboru. Prawo do uczestnictwa w emisji jest — zdaniem Milleniusa — fundamentalnym uprawnieniem akcjonariuszy. Inwestorom nie podoba się również to, że akcje Orco w emisjach kierowanych sprzedawane były z dużym, nawet 35-proc. dyskontem w stosunku do notowań spółki. Zarząd dewelopera tłumaczy jednak, że rozmowy z podmiotami, które objęły nowe papiery, trwały wiele miesięcy (w tym czasie wycena giełdowa poszła w górę).
Tak naprawdę w emisjach i protestach chodzi raczej o co innego. W wyniku podwyższeń kapitału udział grupy akcjonariuszy skupionych wokół Milleniusa spadł do około 8 proc. w kapitale Orco. To osłabia ich siłę podczas walnego zgromadzenia, którego zwołania zażądali w celu odwołania zarządu Orco. Zwiększa zatem szanse obecnego zarządu, z Jean-Francois Ottem na czele, na utrzymanie stanowisk. Faktem jest bowiem, że emisje kierowane udało się dopiąć zaraz po ujawnieniu zamiarów personalnych Milleniusa. Orco odpiera jednak zarzuty grupy inwestorów.
— Działania podejmowane przez Orco są zgodne z prawem luksemburskim — mówi Aleksandra Kłucińska reprezentująca spółkę w Polsce.