MZ szuka systemu dla służby zdrowia

Katarzyna Kozińska
opublikowano: 2000-09-13 00:00

MZ szuka systemu dla służby zdrowia

Resort zamierza informatyzować ZOZ-y

W GOTOWOŚCI: Zdaniem Andrzeja Rysia, podsekretarza stanu w resorcie zdrowia, towarzystwa ubezpieczeniowe będą wpływać na prywatyzację. Wybiorą te placówki, które zapewnią ich klientom najwyższą jakość usług, w zamian oferując kilkuletnie kontrakty. fot. GK

Projekt ustawy o ustroju ochrony zdrowia proponuje komercjalizację publicznych zakładów opieki zdrowotnej najpóźniej w ciągu pięciu lat od wejścia w życie nowych przepisów. Za kilka dni resort zdrowia ogłosi przetarg na oprogramowanie do wojewódzkich rejestrów ZOZ-ów.

Ministerstwo Zdrowia ogłosi wkrótce przetarg na dostawę oprogramowania do utworzenia krajowego rejestru zakładów opieki zdrowotnej. Informacje z województw od początku 2001 r. będą spływać do rejestru centralnego.

Poznać własną kieszeń

Na początku 2001 r. zostaną w nim zarejestrowane wszystkie publiczne i niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej, które będą obowiązkowo informować o wszystkich zmianach w swoich placówkach. Dotyczy to zmian własności, zakupów dużych narzędzi diagnostycznych (np. tomografów, rezonansów magnetycznych) oraz rotacji kadry medycznej.

Resort zdrowia miał dotychczas bardzo ograniczoną kontrolę nad dynamicznie rozwijającym się rynkiem usług medycznych. W 1999 r. powstały tysiące nowych podmiotów, które zawierały kontrakty z kasami chorych. Miały one obowiązek rejestrowania się w izbach lekarskich lub u wojewodów. Do ministerstwa trafiały jedynie informacje o liczbie zarejestrowanych podmiotów i kontraktów zawartych z kasami chorych.

Przygotowanie odpowiednich narzędzi kontroli rynku jest jednym z etapów dużych przekształceń w sektorze medycznym. Andrzej Ryś liczy, że jesienią trafi pod obrady Sejmu projekt ustawy o ustroju ochrony zdrowia. Jej wejście w życie otworzy drogę do dużych prywatyzacji. Zakłada ona bowiem komercjalizację samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Zdaniem twórców projektu, ustawa pomoże przede wszystkim około 700 szpitalom, którym obecna forma uniemożliwia funkcjonowanie na rynkowych zasadach.

Projekt przewiduje przekształcenie ZOZ-ów w spółki prawa handlowego najdalej w ciągu pięciu lat od wejścia w życie ustawy. Andrzej Ryś ma nadzieję, że cały proces uda się zakończyć wcześniej.

— Chcemy przeprowadzić przekształcenia w ciągu trzech lat. Dotyczy to głównie szpitali, bo z prywatyzacją mniejszych placówek lecznictwa otwartego (np. przychodni) samorządy lokalne radzą sobie lepiej. Im bardziej liberalizujemy sferę świadczeń zdrowotnych, tym regulacje prawne muszą być silniejsze. Komercjalizacja szpitali pozwoli uniknąć kosztownej likwidacji przedprywatyzacyjnej. Na razie każda likwidacja placówki publicznej, także w celu prywatyzacji, wiąże się z wypłaceniem odszkodowań zwalnianym pracownikom. Najczęściej ci sami ludzie natychmiast zatrudniają się w tym samym, tylko już sprywatyzowanym zakładzie. Biorą odprawy, choć wcale nie są bezrobotni. Przekształcanie w spółki bez likwidowania wyeliminuje ten etap — mówi wiceminister Andrzej Ryś.

Twórcy ustawy chcieli stworzyć dla ochrony zdrowia ścieżkę prywatyzacji podobną do tej dla przedsiębiorstw państwowych. Na razie prywatyzowaniem placówek medycznych zajmują się samorządy lokalne, do których należą ZOZ-y. Właściciel likwiduje istniejącą przychodnię, zwalnia ludzi, wydzierżawia pomieszczenia i sprzęt prywatnemu użytkownikowi. Im większy podmiot, tym wyższe koszty jego likwidacji.

Dobre na pierwszy ogień

Na początku skomercjalizowany szpital ma być spółką z kapitałem publicznym, ale Andrzej Ryś przewiduje możliwość sprzedaży pakietu akcji inwestorowi, który zapewni kapitał.

— Trzeba przede wszystkim prywatyzować małe i dobrze zarządzane szpitale. Dobrze zarządzany to taki, który w ciągu ostatnich czterech lat nie wpadał w długi. Jest ich nie więcej niż 200 — twierdzi Andrzej Ryś.

Z pomocą banków

Na razie głównie lekarze decydują się na tworzenie niepublicznych zakładów w ośrodkach, w których pracują. Przeważnie ryzykują rodzinny kapitał, ale coraz częściej zdarza się, że korzystają z pomocy inwestorów finansowych. Oferty kredytów dla lekarzy przygotowały już niektóre polskie banki. Sektorem medycznym zaczynają się też interesować deweloperzy.

Zdaniem wiceministra Rysia, wbrew powszechnie panującej opinii, ubezpieczyciele nie będą bezpośrednio angażować się w sferę świadczenia usług medycznych. Większość z nich zwykle nie jest właścicielem placówek medycznych, a jedynie zawiera z nimi kontrakty.