Na co zwrócić uwagę podczas inauguracji Donalda Trumpa

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2025-01-19 20:00

Agresywna retoryka prezydenta elekta może szybko przełożyć się na zdecydowane działania prezydenta urzędującego. W drugiej kadencji Donald Trump będzie aktywniejszy na scenie globalnej.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

„Będziemy trzymać się dwóch prostych zasad: kupuj amerykańskie i zatrudniaj Amerykanów" - to przykładowe hasła, które padały z ust Donalda Trumpa równo osiem lat temu, gdy po raz pierwszy obejmował urząd prezydenta USA. W trwającej ponad kwadrans mowie inauguracyjnej koncentrował się wówczas na sprawach wewnętrznych i kwestiach ekonomicznych, deklarując m.in. ochronę granic, inwestycje w infrastrukturę i bazę produkcyjną oraz zwiększenie zatrudnienia, krytykując amerykański establishment oraz zapowiadając prowadzenie polityki gospodarczego protekcjonizmu.

U progu drugiej kadencji, z silniejszym mandatem wyborczym, większym doświadczeniem w sprawowaniu urzędu i w trudniejszym otoczeniu międzynarodowym, Donald Trump może inaczej rozłożyć akcenty. Inauguracyjną przemowę rozpocznie w poniedziałek w samo południe (czyli o godz. 18 czasu polskiego) w Waszyngtonie.

- Spodziewam się, że Donald Trump w przemówieniu inauguracyjnym położy znacznie większy niż osiem lat temu nacisk na politykę międzynarodową i globalne interesy ekonomiczne USA. Już w ostatnich miesiącach jako prezydent-elekt wypowiadał się częściej niż wcześniej na tematy dotyczące relacji międzynarodowych i składał różne śmiałe deklaracje, do których - jak zakładam - będzie musiał się odnieść - przewiduje dr Jacek Kucharczyk, politolog i prezes Instytutu Spraw Publicznych.

Po ceremonialnym zaprzysiężeniu Donald Trump będzie mógł od razu przystąpić do sprawowania władzy. Nowy-stary prezydent USA zapowiedział już, że pierwszego dnia wyda wiele rozporządzeń wykonawczych, które mogą dotyczyć m.in. ułatwienia wydobycia i sprzedaży paliw kopalnych (w tym budowy nowych terminali LNG, z których zaopatrywana jest również Polska), wycofania przepisów klimatycznych poprzedniej administracji czy zwiększenia kontroli na granicach.

Polscy obserwatorzy podczas przemówienia inauguracyjnego szczególnie baczną uwagę powinni zwrócić na pięć kwestii, które Donald Trump sygnalizował w wypowiedziach publicznych w ostatnich tygodniach i w kampanii wyborczej.

1. Konflikty zbrojne

Niespełna dwa tygodnie przed zaprzysiężeniem, podczas konferencji prasowej zwołanej w Mar-a-Lago na Florydzie, Donald Trump odpowiadał na pytania dotyczące jego planów na prezydenturę,. Mówił tam m.in., że gdyby to on, a nie Joe Biden, był prezydentem w ostatnich latach, nie doszłoby do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Obwiniał poprzednią administrację o chęć rozszerzania NATO na wschód, co miało sprowokować Rosję. Twierdził też, że po jego włączeniu się w negocjacje wypracowanie porozumienia zajmie maksymalnie sześć miesięcy.

W czasie kampanii wyborczej ogłaszał jeszcze bardziej ambitne terminy – mówił wtedy nawet, że wojna w Ukrainie zakończy się w ciągu 24 godzin od chwili, gdy zostanie prezydentem.

- Donald Trump obiecywał zakończenie najważniejszych konfliktów zbrojnych, czyli konfliktu w Strefie Gazy i wojny w Ukrainie. W przypadku Gazy administracja Joe Bidena najwyraźniej w ostatniej chwili osiągnęła to, co obiecał nowy prezydent, ale w sprawie Ukrainy na pewno będzie znacznie trudniej – mówi Jacek Kucharczyk.

2. Przyszłość NATO

„Gdyby nie ja, NATO nawet by teraz nie istniało” – mówił Donald Trump w Mar-a-Lago, przypominając, jak w czasie pierwszej kadencji żądał od sojuszników zwiększenia wydatków na obronność. Wskazał przy tym, że jego zdaniem teraz państwa członkowskie powinny przeznaczać na ten cel 5 proc. PKB.

- Z polskiej perspektywy ważne jest to, czy w przemówieniu padną wzmianki na temat NATO i w ogóle europejskich sojuszników. Donald Trump poza domaganiem się zwiększenia wydatków na obronę groził już wycofaniem z sojuszu i podważał jego istnienie, co jest zupełnie nowym standardem w retoryce amerykańskich przywódców – mówi Jacek Kucharczyk.

3. Terytorialna ekspansja

„Mniej izolacjonizmu, więcej ekspansjonizmu" - tak plany Donalda Trumpa na drugą kadencję podsumował David Sanger, główny waszyngtoński korespondent „New York Timesa". W ostatnich tygodniach prezydent elekt publicznie wypowiadał się na temat militarnych i gospodarczych korzyści z potencjalnej aneksji Grenlandii (nie wykluczając nawet użycia siły wobec Danii) oraz potrzeby przejęcia kontroli nad Kanałem Panamskim. Wspominał również, że Kanada mogłaby zostać 51. stanem USA.

- Bardzo ciekawe jest to, czy, w jaki sposób i w jakim kontekście Donald Trump podczas inauguracji nawiąże do niepokojących dla sojuszników haseł o przejęciu kontroli nad Grenlandią i Kanałem Panamskim – mówi prezes Instytut Spraw Publicznych.

4. Wojna handlowa

W poprzedniej kadencji Donald Trump ogłosił, że „wojny handlowe są dobre i łatwe do wygrania”. Prowadził bardziej agresywną niż poprzednicy politykę wobec Chin, z którą administracja Joe Bidena, przynajmniej w aspekcie gospodarczym, całkiem nie zerwała.

Teraz Donald Trump zapowiada jeszcze bardziej agresywną politykę celną, o czym piszemy szerzej w analizie na stronach 2-3. Wiele krajów już dawno zaczęło przygotowywać się do nowej ery, przyjmując podejście transakcyjne. Wietnam, który ma czwartą co do wielkości nadwyżkę handlową po Chinach, Meksyku i Kanadzie, zobowiązał się już do kupowania większej ilości amerykańskiego gazu ziemnego, większej liczby samolotów i innych towarów. Unia Europejska na razie przyjęła postawę wyczekującą.

- Naszym zamiarem w przypadku nowej administracji jest konstruktywne zaangażowanie się w szukanie korzystnego dla obu stron rozwiązania. Jesteśmy przygotowani również na inne możliwości. Jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy bronić naszych interesów, naszych firm i naszych państw członkowskich - powiedział w piątek Olof Gill, rzecznik Komisji Europejskiej odpowiedzialny za handel.

5. Nowi sojusznicy

Na inauguracjach prezydentów USA pojawiają się byli przywódcy, celebryci i przedstawiciele biznesu. W tym roku też ich nie zabraknie, a spośród najbogatszych ludzi świata zaprzysiężenia – obok Elona Muska – mają słuchać również m.in. Jeff Bezos z Amazona i Mark Zuckerberg z Mety (Facebooka).

Nowością będzie obecność głów innych państw. Zaproszenie dostał chiński lider Xi Jinping, a także przywódczynie i przywódcy kojarzeni z prawicą lub libertarianizmem, m.in. premier Włoch Giorgia Meloni, Victor Orban czy prezydent Argentyny Javier Millei. Obecni mają być też politycy opozycyjni z kilku państw, w tym Francuz Éric Zemmour i Niemiec Tino Chrupalla z AfD.