Na zdrowiu pracowników firma może zarobić

Karolina Guzińska
opublikowano: 2002-06-07 00:00

Polskie prawodawstwo zobowiązuje pracodawcę do zapewnienia pracownikom opieki medycznej. Ponoszone na ten cel nakłady, stanowiące koszt pracy, powinny przynosić wymierne efekty.

— Możliwe korzyści to lepsza efektywność pracy, redukcja absencji chorobowej i wypadkowości przy pracy, minimalizacja ryzyka chorób zawodowych i profilaktyka zdrowotna. Ponoszone na ten cel nakłady szybko się zwracają — przekonuje dr nauk medycznych Marcin Ajewski, zastępca dyrektora ds. medycyny pracy w Medicover.

Wielu młodych, aktywnych zawodowo Polaków ma kontakt z lekarzem tylko przez medycynę pracy. Nie dlatego, że chcą, ale ponieważ są zobowiązani do wykonywania badań okresowych. Regularne badania mogą wcześnie wykryć choroby i czynniki ryzyka oraz im zapobiegać, więc choćby z tego powodu warto dobrze zorganizować zakładową służbę zdrowia.

— Dostarczyciel usług medycyny pracy może także zanalizować jeden z problemów działów HR i menedżerów liniowych, jakim jest absencja chorobowa. Po dokładnym przyjrzeniu się zwolnieniom, widać, jaka była ich ilość, długość i przyczyny — epidemia grypy czy zbliżająca się reorganizacja. Zakładowa służba zdrowia może także zapobiec wystawianiu pracownikom firmy „lewych” zwolnień przez lekarzy z innych ośrodków. Takie przypadki są intensywnie ścigane, a kilka zakończyło się tym, że ZUS odebrał paru lekarzom prawo do wystawiania zwolnień lekarskich — twierdzi Marcin Ajewski.

Medycyna pracy może także przeciwdziałać uznaniowości przy wystawianiu zwolnień lekarskich. Nierzadko w przypadku tej samej choroby jeden lekarz daje choremu 14, a inny 3 dni zwolnienia.

— Takie zjawiska należy eliminować przez wprowadzanie standardów dla poszczególnych jednostek chorobowych. W przypadku grypy standardem jest 3-4-dniowe zwolnienie — uważa Marcin Ajewski.

Ten punkt widzenia podziela Wim Kamp, były dyrektor ds. zarządzania zasobami ludzkimi Philip Morris Polska.

— W 1997 r. absencja chorobowa w firmie wynosiła 8,5 proc. Jeśli ktoś chorował, szedł do lekarza, który mu wystawiał długie zwolnienie. Problemem była także mała dostępność usług medycznych. Pracownik znikał z firmy na pół dnia, tyle czasu bowiem czekał w kolejce do lekarza. Podpisanie umowy z dostarczycielem usług medycyny pracy spowodowało, że w pierwszym kwartale 2002 r. absencja chorobowa wyniosła tylko nieco ponad 2 proc. Spadek absencji o 4,7 proc. oznacza 27,5 tys. przepracowanych dni roboczych — opowiada Wim Kamp.

Służby medycyny pracy mają uświadamiać pracownikom możliwe zagrożenia. Powinno to być robione w każdej firmie, nie tylko produkcyjnej. Nawet pracownicy biurowi są narażeni na choroby zawodowe, takie jak problemy układu kostno-szkieletowego (siedzenie w złej pozycji), czy uszkodzenie wzroku (praca przy komputerze).

— Osoba z zewnątrz lepiej niż pracownik działu HR zanalizuje środowisko pracy i rozpozna potencjalne zagrożenia, np. niewłaściwe oświetlenie stanowisk. Zmniejszyć wypadkowość w firmie może także szkolenie pracowników w zakresie pomocy przedlekarskiej. W przypadku zawału to pierwsze minuty — odpowiednie ułożenie ciała i udrożnienie dróg oddechowych — decydują o życiu człowieka — przypomina Marcin Ajewski.

Rolą zakładowej służby zdrowia jest także wprowadzanie programów profilaktycznych, zarówno nastawionych na szybki efekt (np. szczepienia ochronne czy akcja przeciw grzybicy paznokci), jak i długofalowe (promocja zdrowego stylu życia, ćwiczenia rehabilitacyjne, przesiewy cholesterolowe i nowotworowe itp.).

Mimo że jest to ich obowiązek, pracodawcy często zapominają o zawarciu umowy z ZOZ lub lekarzem medycyny pracy. Często spotykanym błędem jest także brak współpracy działu kadr, BHP i medycyny pracy.

— Pracodawcy nie pamiętają też o obowiązku badań końcowych, czyli prowadzonych na zakończenie pracy na stanowisku z dużym narażeniem (np. praca z azbestem). Tymczasem choroby zawodowe nie ulegają przedawnieniu. Nawet po 15 latach pracownik może zaskarżyć pracodawcę, że to w jego zakładzie nabawił się dolegliwości. Trzeba więc pamiętać o badaniach końcowych, bo chronią one pracodawcę przed niepotrzebnymi kosztami w sądzie pracy — przekonuje dr Elżbieta Ptak, kierownik medyczny Centrum Medicover w Krakowie.