Napisz swoją mowę pogrzebową

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2019-10-30 22:00

Kto myśli o swojej śmierci, lepiej zarządza swoją karierą i nie marnuje życia na głupoty.

W książce „Labirynt samotności” Ottavio Paz pisał: „Słowa »śmierć« nie wymawia się w Nowym Jorku, Paryżu, Londynie, albowiem pali ono wargi”. Co innego mieszkaniec Warszawy… Żart. Mieszkaniec Warszawy, Wrocławia czy Krakowa również nie jest zaprzyjaźniony ze swoją śmiertelnością, unika jakiejkolwiek myśli na jej temat i próbuje zdusić lęk przed nią. Nic dziwnego. Tak zwane rzeczy ostateczne pasują do współczesnej kultury wielkomiejskiej jak kwiatek do kożucha. Z jednej strony korporacyjny kult rozwoju osobistego, optymizmu i sukcesu, z drugiej — zgon jako kres naszych ambicji i marzeń, zaryglowanie wszelkich perspektyw. Czy może być gorszy kontrast? Nawet 1 listopada, gdy odwiedzamy groby naszych bliskich, skłonni jesteśmy sądzić, że umrą wszyscy inni, ale nie my. Jak zauważył Freud: „W głębi serca nikt nie wierzy we własną śmierć”.

Priorytety nad trumną

Zważywszy na powszechny mechanizm wyparcia, niezwykła, wręcz egzotyczna może się wydać rada Christophera Petersona, psychologa z Uniwersytetu Michigan, aby napisać własną mowę pogrzebową. Nie ma jednak lepszego sposobu na wyznaczenie swojemu życiu kierunku niż spojrzenie na całą sprawę od końca — przekonuje profesor. Trzeba sobie wyobrazić księdza, małżonka lub przyjaciela, który wygłosi nad naszą trumną rodzaj laudacji. Powie, czego dokonaliśmy w życiu, jak zmieniliśmy najbliższe otoczenie, kim byliśmy dla swojej rodziny, lokalnej społeczności bądź współpracowników. Nic złego się nie stanie, jeżeli przesadzimy z superlatywami. Ba! — powinniśmy uciszyć swojego wewnętrznego krytyka i cenzora. Lepiej nie zastanawiać się nad każdym sformułowaniem, przelejmy na papier to, co pojawi się w naszej głowie — zaleca prof. Peterson.

To ćwiczenie pozwoli nam uświadomić sobie, jak chcielibyśmy zapisać się w pamięci osób, na których nam zależy. Przede wszystkim zaś określimy swoje życiowe cele i priorytety — i to niezależnie od niecierpiących zwłoki wyzwań dnia codziennego. Być może niektórzy zrezygnują ze swoich błyskotliwych karier menedżerskich na rzecz powrotu do młodzieńczych pasji: muzycznych, pedagogicznych, charytatywnych, choćby oznaczało to obniżenie statusu. Niewykluczone, że inni przestaną marnować czas, zdawszy sobie sprawę, że jest on dobrem limitowanym — i stanie się to początkiem świetnego biznesu.

Eschatologia w wersji soft

Trumna, grób, pogrzeb… Funeralne wyobrażenia przerastają wielu ludzi. Psycholog Russ Harris przygotowała dla nich łatwiejsze ćwiczenie: napisz mowę z okazji swoich 80. urodzin (jeśli już je masz za sobą, wybierz starszy wiek). Niekoniecznie musi to być wyliczanka pochwał i superlatyw. Równie dobrze możesz się skupić na tym, co robisz źle albo czego nie robisz, a powinieneś. Prof. Harris podsuwa zwroty, które należy uzupełnić: „szkoda, że nie poświęciłem więcej czasu na…” i „szkoda, że zmarnowałem tyle czasu na...”. Okazuje się, że to skuteczna metoda na zaakceptowanie nieuchronności swojego końca i… zastrzyk energii. Tylko oswojeni ze śmiercią żyją na pełnej petardzie.