Narty po cesarsku

Agnieszka Rodowicz
opublikowano: 2009-02-06 00:00

W Madonna di Campiglio można nart nie odpinać albo wcale ich nie zakładać.

WŁOCHY Zimowy kurort z wiekową tradycją. Madonna di Campiglio pozostaje narciarską stolicą Włoch.

W Madonna di Campiglio można nart nie odpinać albo wcale ich nie zakładać.

Włoski region Trentino gwarantuje znakomite warunki narciarskie od listopada do kwietnia. Nawet jeśli zawiedzie pogoda, dzięki niezawodnemu systemowi naśnieżania stoki pozostaną białe, a wyciągi czynne. Stolicą regionu — a zarazem narciarską stolicą Włoch — jest Madonna di Campiglio, przyciągająca rokrocznie tysiące ludzi. Leży w kotlinie, wśród gęstych lasów iglastych, na 1550 m n.p.m. Otaczają ją granitowe bloki Presanella i stoki Gruppo di Brenta.

Ze szczytu Paganella rozciąga się wspaniały widok na ośnieżone wierzchołki Dolomitów. Jak okiem sięgnąć — surowe, majestatyczne góry. W oddali błyszczy niczym klejnot w koronie Garda — największe jezioro Włoch, sięgające północnym krańcem Dolomitów, uważanych za najpiękniejsze góry Europy.

Słońce grzeje mocno, promieniowanie ultrafioletowe jest tak silne, że góry, niebo, jezioro i śnieg wydają się niebieskie. Miłośnicy szaleństw na śniegu, narciarze, snowboardziści, spacerowicze, wszyscy zatrzymują się, aby choć przez chwilę popatrzeć na zachwycającą panoramę.

Monarsze ustronie

Prestiżowy kurort narciarski ma stuletnią tradycję. Jego dobra passa zaczęła się, gdy cesarz Franciszek Józef wybrał go na miejsce zimowego wypoczynku austriackiego dworu. Kiedy cesarska para przybyła do Madonna di Campiglio, zachwyciła się malowniczym położeniem miasteczka. Jedna z tras turystycznych prowadzi do miejsca, z którego cesarzowa Sissi podziwiała okolicę. Choć mała miejscowość w sto lat swej kariery mocno się rozrosła, nie jest narciarskim molochem. Przeciwnie, to urocze górskie miasteczko z pensjonatami i hotelami prowadzonymi od pokoleń przez miejscowe rodziny. Skromne z zewnątrz — luksusowo wyposażone w środku.

Najstarszym i historycznie najważniejszym pozostaje Relais de Alpes, dawniej Hotel des Alpes — miejsce, w którym mieszkali, bawiąc w górach, cesarz Franciszek Józef i Sissi, wraz z dworem. Hotel rozbudowano, ale w zabytkowej części zachowało się sporo z secesyjnego wystroju, w tym sala balowa udekorowana kolorowymi freskami.

Co roku w styczniu pod drewnianym sklepieniem szeleszczą suto marszczone suknie cesarzowej Sissi i stukają obcasiki dam dworu habsburskiego. Uczestnicy festiwalu habsburskiego w strojach z epoki tańczą walca. Przechadzają się też zaśnieżonymi uliczkami miasteczka i szusują w furkoczących spódnicach po trasach narciarskich.

Nart w Madonna di Campiglio można właściwie nie odpinać. Niemal z każdego hotelu w kilka minut dojdzie się do wyciągu, a system ski-busów kursujących po miejscowości 24 godziny na dobę pozwala w kilka minut dostać się na bardziej oddalone trasy.

Narciarską atrakcją Madonny pozostaje czarna trasa zjazdowa, zwana Spinale Diretissima, o długości prawie dwóch kilometrów i różnicy poziomów 600 metrów. Widok niemal pionowej ściany robi ogromne wrażenie nawet na wytrawnych narciarzach. Inną słynną trasę urządzono na stoku, na którym od 50 lat rozgrywany jest slalom 3-Tre. Ścigali się w nim najlepsi: Ingemar Stenmark, Pirmin Zurbriggen czy Alberto Tomba. Najdłuższy stok Groste liczy 7 km długości. Jest też oświetlony nocą Miramonti.

W sumie w Madonna di Campiglio wytyczono 38 tras zjazdowych, na które wjeżdża się wyciągami gondolowymi, krzesełkami i orczykami (łącznie 23). Na niemal 2500 m n.p.m. czeka też snowpark. Choć amatorzy śnieżnych sportów uważają, że większość tras Madonny jest odpowiednia dla średnich umiejętności, można przecież skorzystać ze stoków w ośrodkach Folgarida i Marilleva, z którymi Madonnę di Campiglio łączą wyciągi.

Księżodławki i polenta

W Madonna di Campiglio można nart nie odpinać albo wcale ich nie zakładać. Centrum, zamknięte dla ruchu samochodowego, kusi mnóstwem trattorii z tradycyjnymi daniami. Kuchnia trydencka jest zaskakująco mało włoska. Na stołach królują potrawy mięsne, kukurydziana polenta i strudel. To wpływ gastronomii niemieckiej i austriackiej, dominujących w regionie, zanim Trydent stał się częścią Włoch. W porze lunchu na stole pojawia się najpierw carne salada — przystawka z cieniutko pokrojonej solonej i macerowanej wiele dni wołowiny. Potem wjeżdża parująca miska zuppa di orzo perlato — kaszy przypominającej pęczak. A następnie strangolapretti, czyli księżodławki — spore chlebowe knedle ze szpinakiem i z sosem śmietanowym. Innym razem jest to polenta z duszonym sztokfiszem lub golonką. Dość proste, ale znakomite dania podawane są w bardzo nowoczesny sposób.

Kto nie przekona się do polenty, może wybrać się do jednej z wielu restauracji z kuchnią międzynarodową lub do pizzerii. Tutejsza pizza nie ocieka sosem pomidorowym i serem. Jest obłożona cieniutkimi kawałkami suszonej szynki, włoskimi orzechami i posypana tartym trentigrana — serem przypominającym parmezan. Po strudlu i kieliszku jagodowej grappy oczy same się zamykają.

"Abiocca" — tak nazywają ten stan mieszkańcy Trentino. Górskie powietrze w połączeniu z sycącym jedzeniem i procentami mocnej grappy powoduje senność. Można się jej poddać, ucinając sobie drzemkę na leżaku na którymś z otaczających Madonnę szczytów lub udać się na energiczny spacer po miasteczku. Uwagę spacerowiczów co chwila przykuwają piękne witryny sklepów. Warto się zatrzymać, by kupić kawałek sprezzy — słodko-słonego sera zTrydentu, lub lucaniki — kiełbasy z surowej wieprzowiny doprawianej czosnkiem i czarnym pieprzem, suszonej kilka miesięcy.

Miejsce dla bywalca

Na deptaku pełno ludzi już od rana. Jedni maszerują w butach narciarskich, inni niespiesznie zdążają na poranną kawę. Najtłoczniej bywa wczesnym popołudniem. Kelnerzy nie nadążają ze zbieraniem zamówień na bombardino — rozgrzewającego drinka z ciepłego ajerkoniaku z bitą śmietaną. Po tym zastrzyku energii można się wybrać do jednej z okolicznych alpejskich gospód. Albo wpaść na drinka, sushi i tańce do któregoś z kilku klubów w miasteczku.

Madonna, licząca 2 tys. mieszkańców, ma 26 tysięcy miejsc noclegowych. Dość drogich, bo, podobnie jak Cortina d’Ampezzo w sąsiadującym z Trentino Tyrolem Południowym, to miejsce, w którym wypada bywać. Kiedyś wypoczywał tu cesarski dwór, dziś Madonna po-zostaje ulubionym miejscem zimowego odpoczynku teamu Ferrari. Bywają tu włoscy aktorzy i politycy. Wieczorne spacery po udekorowanych świetlnymi girlandami ulicach stanowią obowiązkowy punkt programu. Trzeba tylko pamiętać o odpowiednim stroju apre` s-ski. Ale także z tym nie będzie problemu. W tutejszych butikach dostanie się luksusowe stroje na po nartach znanych włoskich marek. Zimowe wakacje w Madonna di Campiglio mogą więc wypaść drogo. Cóż, cesarska tradycja zobowiązuje.