Nauka logicznego myślenia

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2012-04-27 00:00

Przemysław Gdański był w reprezentacji narodowej juniorów. Grać nauczył się na zajęciach z szachów, bo w jego szkole był to obowiązkowy przedmiot. Być może lekcje królewskiej gry niedługo wrócą do szkół.

220 marca Parlament Europejski przyjął uchwałę 50/2011 zatwierdzającą program nauki gry w szachy w szkołach Unii Europejskiej. Od tego roku lekcje królewskiej gry będą dofinansowywane przez Brukselę.

Polscy posłowie, a konkretnie Parlamentarny Zespół Szachowy, grupa wręcz elitarna, bo licząca tylko osiem osób (m.in. Marek Borowski, Dariusz Lipiński i Andrzej Dera), już trzy lata temu wyszli z podobną inicjatywą, ale nie spotkała się ze zrozumieniem posłów i wniosek przepadł.

Został zresztą wyśmiany przez tabloidy jako niedorzeczny, bo kto to widział, żeby obciążać szkoły dodatkowymi obowiązkami, kiedy brakuje pieniędzy na komputery i zajęcia pozalekcyjne. W rzeczywistości koszt jednego zestawu do gry w szachy to kilkadziesiąt złotych.

Późny start

Przemysław Gdański, członek zarządu BRE Banku, szef pionu bankowości korporacyjnej, chodził do szkoły, w której nauka gry w szachy była obowiązkowa. To jeden z tych eksperymentów PRL, który rozjaśnia czarny wizerunek edukacji tamtych czasów. Przemysław Gdański mówi, że miało to zasadniczy wpływ na wybór jego hobby, jakim stały się szachy.

Zaczął jednak późno. Za późno, bo dopiero w trzeciej klasie. Z szachami jak z każdą dyscypliną sportową — im wcześniej zaczniesz, tym dalej zajdziesz. Naukę dobrze rozpocząć już w wieku 4-5 lat.

Mózg, podobnie jak mięśnie, wymaga treningu i nawet, jeśli dziecko nie do końca pojmuje zasady gry, dobrze, jeśli wcześnie zacznie ćwiczyć logiczne myślenie. Prowadzący zajęcia zwrócił uwagę na ucznia Gdańskiego i zaproponował rodzicom, żeby zapisali go do klubu szachowego Piast Słupsk. Później dołączył do niego młodszy brat Jacek.

— Mój klub całkiem dobrze sobie radził w zmaganiach klubowych i nawet awansował do rozgrywek o Klubowy Puchar Europy. Grałem w meczach i turniejach międzynarodowych i wygrałem trudny turniej w Rumunii, z którego wyrośli późniejsi europejscy arcymistrzowie — opowiada Przemysław Gdański.

W pamięć zapadł mu pierwszy zagraniczny turniej na Zachodzie, w Szwecji, na który pojechał już jako reprezentant Polski. Od początku prowadził i na dwie rundy przed końcem widział się na najwyższym podium. Planował, co kupi za pieniądze z wygranej.

— Finał był taki, że przegrałem dwie ostatnie partie i byłem pierwszym nienagrodzonym zawodnikiem turnieju — wspomina menedżer.

Wyrobiona marka

Na koncie ma jednak więcej sukcesów niż porażek. Zaczął od wygranych w rozgrywkach szkolnych, wojewódzkich i ogólnopolskich. Jako uczeń podstawówki wszedł na podium krajowych rozgrywek.

O Gdańskim zaczynało być głośno w szachowym światku. „W meczu z Piastem Słupsk gospodarze przeciwstawili naszej parze Binkiewicz — Mika swój mocarny duet braci Gdańskich.

Już wtedy mieli wyrobioną dobrą markę, ale największe sukcesy były wciąż przed nimi i nikt nie mógł przewidzieć, że starszy Przemysław zostanie w przyszłości dyrektorem w wielkim banku, a młodszy Jacek — arcymistrzem, medalistą mistrzostw Polski i wielokrotnym olimpijczykiem” — to wspomnienia Tomasza Lissowskiego, dziennikarza szachowego, przywołujące pojedynek z 1981 r., w którym grający czarnymi Przemysław Gdański pod koniec partii znalazł się niemal na przegranej pozycji.

Wtedy, jak pisze dziennikarz, ujawniła się „siła gry” i przeciwnik został „przekombinowany wedle wszelkich prawideł sztuki szachowej, będąc zmuszonym do kapitulacji jeszcze przed odłożeniem partii”.

— Zawsze byłem graczem pozycyjnym, raczej budującym sytuację na szachownicy w logiczny i metodyczny sposób niż fighterem. Wynika to z ostrożności i braku skłonności do podejmowania nadmiernego ryzyka — opowiada Przemysław Gdański.

W latach 80. osiągał największe sukcesy sportowe, awansując do kadry narodowej juniorów do lat 17. Szachy były wtedy popularnym sportem w „demoludach”, bo na światowym firmamencie błyszczały dwie gwiazdy ze

Przemysław Gdański

Menedżer i szachista. Sześciokrotnie w finałach mistrzostw Polski juniorów. W 1992 r. zakończył karierę szachową. Ma tytuł mistrza FIDE, który otrzymał w 1993 r. Absolwent handlu zagranicznego na Uniwersytecie Gdańskim. Obecnie członek zarządu BRE Banku, szef pionu bankowości korporacyjnej.

Związku Radzieckiego: Gari Kasparow i Anatolij Karpow. W 1984 r. Dziennik Telewizyjny chyba codziennie relacjonował kolejne spotkanie trwającego trzy miesiące i nierozstrzygniętego ostatecznie pojedynku o mistrzostwo świata. Polska do szachowych potęg wtedy nie należała.

— Sądzę, że plasowaliśmy się pod koniec drugiej dziesiątki — ocenia Przemysław Gdański.

Trudno żyć z szachów

Szachy to było ciekawe hobby, ale nie sposób na życie, bo trudno było się z nich utrzymać. Żeby myśleć o zawodowstwie, zapewniającym przyzwoity standard życia, trzeba się było wcisnąć do światowej elity.

— Wiedziałem, że do czołówki światowej nie dojdę. Za późno zacząłem, za mało ćwiczyłem, grałem i trenowałem, a Polska nie była wtedy kolebką przyszłych mistrzów świata. W pewnym momencie musiałem podjąć decyzję, co dalej. Nie była łatwa, bo szachom poświęcałem każdą wolną chwilę. Musiałem zdecydować: albo studia i praca zawodowa, albo wyczynowe uprawianie szachów — wspomina Przemysław Gdański.

Wybrał pierwsze. Ale z szachami się nie rozstał. Nadal grywa, choć głównie w internecie. Raz do roku bierze udział w turnieju o Puchar Prezesa Związku Banków Polskich, którego jest pomysłodawcą.

Utrzymuje kontakty w środowisku szachowym, którego był aktywnym członkiem. Na początku minionej dekady był prezesem Polskiego Związku Szachowego. Obecnie to stanowisko piastuje inny człowiek biznesu — Tomasz Sielicki, twórca i wieloletni prezes ComputerLandu.

— Szachy uczą logicznego myślenia, szybkiego obliczania różnych scenariuszy, przewidywania konsekwencji podejmowanych decyzji. Uczą też odporności na ciosy. Czasem przeważasz w całej partii i jeden błąd kosztuje cię porażkę. Po niej trzeba szybko wstać, nie tracić energii i iść do przodu — puentuje Przemysław Gdański. &FOT. TOMASZ PIKUŁA