NBP zmienił zasady operacji otwartego rynku, które od lutego będą odbywały się w każdy piątek. Banki komercyjne dopiero w tym dniu będą mogły osądzić, czy nowe regulacje spełniają ich oczekiwania.
Rada Polityki Pieniężnej po ostatnim posiedzeniu zapowiedziała wprowadzenie zmian dotyczących operacji otwartego rynku.
— W naszej ocenie jest to kolejny krok w kierunku przystosowania naszego rynku międzybankowego do wymagań Europejskiego Banku Centralnego. Zamierzamy także udostępnić więcej danych, które pozwolą lepiej prognozować ewentualną nadpłynność bądź jej brak — mówi Bogusław Grabowski, członek RPP.
Narodowy Bank Polski od lutego będzie przeprowadzał operacje otwartego rynku regularnie co piątek. Do tej pory nie było ustalonego harmonogramu i najczęściej banki były zaskakiwane przez bank centralny. Banki komercyjne natomiast nie zostały jeszcze poinformowane o szczegółach zmian w systemie przeprowadzania operacji otwartego rynku.
— Obecnie nie znamy szczegółów dotyczących tych operacji. Nie jest także łatwo powiedzieć, czy sztywne utrzymanie dnia, w którym będą one przeprowadzane, będzie dobrym rozwiązaniem dla banków — mówi Marcin Trzykowski, kierownik zespołu ryzyka płynności w Pekao SA.
Banki obawiają się, że jeśli wystąpi u nich duża nadpłynność na początku tygodnia, to będą musiały czekać do piątku, lokując ewentualną nadwyżkę na lokacie w NBP, która oprocentowana jest na poziomie 6,5 proc. Zdania jednak są podzielone.
— Uważam, że nowa regulacja pozwoli przede wszystkim na większą przewidywalność pieniądza krótkiego na rynku międzybankowym. Banki będą musiały się dostosować do zmian — mówi Tomasz Stadnik, doradca inwestycyjny Credit Suisse AM.
Walka NBP z nadpłynnością w sektorze bankowym przypomina obecnie walkę z wiatrakami. Mimo to RPP nie daje za wygraną, gdyż redukcja tego zjawiska w polskim systemie bankowym jest jednym z podstawowych warunków, jaki stawia NBP Europejski Bank Centralny. NBP próbuje także jednocześnie wprowadzić zmiany, które uregulowałyby powtarzające się silne wahania stawki WIBOR, a więc oprocentowania, po którym banki komercyjne pożyczają sobie pieniądze, na rynku międzybankowym. Dlatego rada obniżyła m.in. stopę lombardową do 13,5 proc. Dzięki temu banki, którym brakuje środków finansowych (dotyczy to najczęściej mniejszych banków), mogą pożyczyć pieniądze od NBP. Warunkiem jest posiadanie odpowiedniego zabezpieczenia w postaci papierów wartościowych. Niestety, niewiele banków takie zabezpieczenie posiada.
Do największych napięć na rynku międzybankowym dochodzi pod koniec każdego miesiąca, kiedy banki rozliczają się z rezerwy obowiązkowej. Ograniczenie wahań WIBORU O/N od „góry”, czyli poziomem stopy lombardowej, nie zdaje egzaminu. Pod koniec stycznia bank centralny przeprowadził dwie operacje, ściągając z rynku 5,5 mld zł (oprocentowane jeszcze według wyższej stawki). Na rozliczenie rezerwy obowiązkowej wielu bankom zabrakło jednak środków i pożyczały drogi pieniądz na rynku. Dlatego WIBOR O/N w ostatnich dniach potrafił przekroczyć poziom 20 proc.
Oprócz ograniczenia wahań oprocentowania WIBOR od „góry” poprzez stopę lombardową, bank centralny już pod koniec zeszłego roku wprowadził oprocentowanie depozytów krótkoterminowych, obniżone ostatnio przez RPP z 7,5 proc. do 6,5 proc. Oznacza to, że w chwili bardzo dużej nadpłynności stopy procentowe na międzybankowym rynku nie mogą spaść poniżej 6,5 proc. Wcześniej spadały one prawie do zera.
Ograniczenie WIBOR od „dołu” jest dobrze postrzegane przez banki. Dzięki temu mniejsza jest zmienność dłuższych niż 1 miesiąc stóp WIBOR, a to już ma bezpośredni wpływ na obliczanie przez banki oprocentowania kredytów.
— Po ostatnich obniżkach stóp procentowych WIBOR 1-miesięczny powinien kształtować się na poziomie 10,5-11,5 proc., czyli znacznie poniżej stopy lombardowej — mówi Marcin Trzykowski.
— Technika operacji otwartego rynku pozostaje bez zmian. Podaż bonów będzie ustalana podobnie jak w Europejskim Banku Centralnym na podstawie prognozy płynności. W obecnym stanie prawnym, NBP nie może zmienić ograniczeń dla banków komercyjnych korzystających z kredytu lombardowego. Związane jest to z zapisem w ustawie o NBP, którą w takim wypadku należałoby zmienić. Jednak podobne zapisy dotyczą również ECB — stwierdził Jacek Osiński, dyrektor departamentu polityki pieniężno- -kredytowej NBP.
Okiem eksperta
Dzień jak co dzień
Zmiana samego tylko dnia przeprowadzania operacji otwartego rynku nie powinna wiele zmienić. Banki będą musiały po prostu dostosować swoje bilanse. Bardziej istotne z punktu widzenia NBP jest to, aby stopy procentowe ograniczające wahania na rynku międzybankowym zaczęły spełniać swoją rolę. Obecnie oprocentowanie kredytu lombardowego jest jeszcze na stosunkowo wysokim poziomie. Dodatkowo dostępność do środków z NBP dla wielu banków jest mocno ograniczona, gdyż nie posiadają odpowiednich zabezpieczeń. Jednak dopóki będziemy mieli do czynienia z wysoką nadpłynnością na rynku międzybankowym, banki komercyjne nie mają co liczyć na ułatwienia ze strony banku centralnego.
Mirosław Gronicki
główny ekonomista BIG BG