Nie wystarczą parytety

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2013-11-13 00:00

Kolejne męskie bastiony w biznesie padają, ale liczby nie kłamią — kobiet-przedsiębiorców jest mniej i trudniej im o start

Prawo jest równe dla wszystkich, ale niewidzialna ręka rynku woli mężczyzn — tak w skrócie można przedstawić problem równości płci AD 2013. Choć przepisy jednoznacznie zabraniają dyskryminacji, a bohaterki rankingu „100 Kobiet Biznesu” udowadniają, że bez chromosomu Y można odnosić sukcesy w biznesie, realia są brutalne: gospodarce władza należy do mężczyzn.

None
None

Na najwyższych stołkach zastępują ich inni mężczyźni, a Unia Europejska szacuje, że doprowadzenie do płciowej równowagi w przedsiębiorstwach przy zachowaniu obecnego tempa zajmie… 40 lat. Kto daje najlepszy przykład?

Równe prawo...

Ideały równouprawnienia najszybciej i najsprawniej wcielają w życie państwa nordyckie, od lat zajmujące czołowe miejsca w rankingu krajów o najmniejszej nierównowadze płci, publikowanym w „Global Gender Report”, przygotowywanym przy okazji forum ekonomicznego w Davos. W ostatniej edycji po raz kolejny triumfowała Islandia, wyprzedzając Finlandię, Norwegię i Szwecję, a także szybko nadrabiające zaległości Filipiny. Polska została w tyle — w 2013 r. na 136 państw była dopiero 54. (wobec 42. miejsca dwa lata wcześniej), plasując się na zaledwie dwudziestej pozycji wśród członków Unii Europejskiej.

Co gorsza, o ile Polki w międzynarodowej rywalizacji nadrabiają wykształceniem, prawami politycznymi czy opieką medyczną, hamulcem jest przede wszystkim skala ich udziału w gospodarce i szans na sukces w biznesie. Pod tym względem Polska jest dopiero 73. na świecie — tuż za Azerbejdżanem i o włos przed Brazylią — głównie z powodu nierównych płac za wykonywanie tych samych obowiązków.

...nierówne szanse

Według tego samego badania, kobiety piastują dziś w Polsce 36 proc. najważniejszych funkcji we władzach państwowych, administracji czy radach nadzorczych i zarządach firm. To daje nam miejsce w globalnej czołowej trzydziestce — w sąsiadujących z nami krajach statystycznie lepiej jest tylko w Rosji i na Ukrainie. W Niemczech kobiet na kluczowych stanowiskach jest zaledwie 30 proc.

Kilkanaście państw, głównie w Europie, eksperymentuje w ostatnich latach z parytetami, wprowadzając minimalne progi udziału kobiet w zarządach i nadzorach spółek. W awangardzie są m.in. Norwegowie, którzyjuż w 2006 r. wprowadzili prawo rezerwujące dla kobiet 40 proc. miejsc w radach nadzorczych. Zrodziło to jednak problem „złotych spódniczek” — prasa, nie tylko w Norwegii, rozpisywała się o menedżerkach w rodzaju Mai-Lill Ibsen, która ze względu na niedobór na rynku pracy kobiet spełniających odpowiednie wymogi kompetencyjne zasiadała jednocześnie we władzach... 185 spółek. Podobne cele jak Norwegowie wyznacza dziś Komisja Europejska.

Projektowana przez nią dyrektywa, zaakceptowana już przez komisje prawną i praw kobiet w europarlamencie, zakłada, że od 2020 r. w całej wspólnocie duże spółki giełdowe (o obrotach powyżej 50 mln EUR i zatrudniające więcej niż 250 pracowników) będą musiały obsadzać przynajmniej 40 proc. foteli w radach nadzorczych przedstawicielkami (lub przedstawicielami) „niedostatecznie reprezentowanej” płci. Już od 2018 r. przepisy te miałyby obowiązywać w spółkach z udziałem skarbu państwa. Każdy kraj mógłby też samodzielnie ustalić sankcje dla firm nieprzestrzegających parytetów.

Dziś kobiety w nadzorach takich spółek w skali Europy stanowią zaledwie 15 proc. — To działanie polityczne i doraźne. Poszukiwanie właściwych rozwiązań służących wspieraniu kariery zawodowej kobiet nie może opierać się na odgórnym narzucaniu wskaźników zatrudnienia. Dużo lepszym rozwiązaniem są przemyślane działania, będące elementem długofalowej polityki — ocenia te propozycje Monika Zaręba, ekspert Pracodawców RP.