Niełatwo podbić obce rynki

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2016-11-22 22:00

Start-upy: Marzenia o podboju Doliny Krzemowej nieco już okrzepły. Dziś start-upy racjonalniej planują ekspansję zagraniczną

Drugi Facebook w Polsce nie powstanie. Ale czy musi? — zastanawia się Arkadiusz Piechocki, współzałożyciel i partner zarządzający funduszu SpeedUp Venture Capital Group. Jego zdaniem, w krajowym środowisku startupowym coraz rzadziej powtarzana jest też mantra: miarą sukcesu firmy technologicznej jest pozyskanie inwestora w Dolinie Krzemowej i rozwój biznesu w Stanach Zjednoczonych.

WALKA O RYNEK:
WALKA O RYNEK:
W Polsce z roku na rok przybywa start-upów. Ale zbyt wolno zmienia się sposób postrzegania ich przez zagranicznych inwestorów. Młodym firmom z Polski wciąż brakuje dobrej marki — twierdzi Dariusz Żuk, prezes Polski Przedsiębiorczej.
Marek Wiśniewski

— Jeszcze kilka lat temu wyjeżdżaliśmy do Doliny Krzemowej z wizją, że inwestorów spotkamy w kawiarni za rogiem, będzie można do nich podejść i oczarować pomysłem. Okazało się jednak, że start-up z Polski musi starać się bardziej, udowodnić, że jest lepszy od amerykańskich, brytyjskich czy niemieckich firm. Nie wystarczyło, że biznesowo był na poziomie podobnym do konkurentów. Inwestorzy do polskich firm podchodzili z niepewnością — opowiada Dariusz Żuk, szef Polski Przedsiębiorczej, w obrębie której działają Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości, Business Linki, AIP Seed Capital i bValue.

Ale doświadczenia te nie poszły na marne. Dziś młodzi przedsiębiorcy z Polski stali się bardziej otwarci na nowe rynki i chętnie próbują swoich sił poza krajem. Kierunek ekspansji wyznaczają racjonalnie — zamiast gonić za mitem Doliny Krzemowej, wybierają rynki dostosowane do specyfiki produktu, jaki rozwijają.

Wielka wiara w sukces

W Polsce znaleźć można wiele startupowych spółek, którym nie udało się zaistnieć w Stanach Zjednoczonych, ale z powodzeniem sprzedają swoje produkty np. w Europie Zachodniej, Środkowo- -Wschodniej czy w innych zakątkach świata.

— Przykładem może być Legimi, platforma z e-bookami w abonamencie. Zespół obecnie szykuje się do wejścia na rynek niemiecki, w planach są też Chiny. Na kilku rynkach europejskich działa Audioteka. Sukces za granicą odniósł też projekt Duckie Deck, który został opracowany na bazie Ciufci, popularnej w Polsce platformie gier dla dzieci — mówi Arkadiusz Piechocki.

— Z portfela funduszu AIP Seed Capital: za granicą dobrze radzą sobie założycielki firmy Phenicoptere, produkującej ściereczkęGlove do demakijażu. Produkt jest obecnie sprzedawany w kilkunastu krajach. Inne przykłady z polskiego rynku to DocPlanner, Brainly, LiveChat, Medicalgorithmics i CD Projekt — wylicza Dariusz Żuk.

Jak pokonać słabości

Przedstawiciele funduszy inwestujących w projekty we wczesnej fazie rozwoju zaznaczają, że na rynkach zagranicznych wciąż łatwiej jest przebić się start-upom np. z Wielkiej Brytanii czy Niemiec. Nasze firmy nie są jeszcze postrzegane jako silne i wiarygodne.

— Wprawdzie szybko się to zmienia, ale młodzi przedsiębiorcy z Polski wciąż muszą przełamywać bariery mentalne związane z budowaniem międzynarodowego biznesu i tworzeniem globalnego produktu. Często brakuje im też kapitału na działania marketingowe, rozpoczęcie sprzedaży w innym kraju czy otworzenie zagranicznego oddziału firmy — zaznacza Dariusz Żuk.

Arkadiusz Piechocki twierdzi natomiast, że z takimi barierami lepiej radzą sobie spółki wywodzące się z mniejszych rynków niż polski. Dla nich zagraniczna ekspansja jest jedyną szansą na powodzenie biznesu, bo we własnym kraju nie są w stanie znaleźćwystarczającej liczby klientów. Inaczej więc rozpisują swoje biznesplany. Produkty od razu weryfikują na globalnym rynku.

Wartość rodzimego biznesu

Polskie środowisko startupowe potrzebuje zdecydowanie większej promocji za granicą. Do tego niezbędne jest wsparcie ze strony administracji publicznej.

— Podejmowane przez Polskę działania w znaczącej większości nie były i wciąż nie są skuteczne. Brakuje nam odpowiednich narzędzi. Start-upów technologicznych nie da się promować za granicą, korzystając z rozwiązań opracowanych przez ambasady dla dużych firm usługowych czy produkcyjnych. W tym przypadku nie wystarczy misja gospodarcza z udziałem ministra i kilka spotkań w danym kraju. Bardziej skuteczne byłoby wypracowanie relacji z lokalnymi akceleratorami czy inwestorami oraz opracowanie programów akceleracyjnych dla polskich start-upów chcących wejść na dany rynek. Wprawdzie teraz pojawiają się zapowiedzi zmian, ale na ich efekty i realizację rządowych obietnic trzeba zapewne jeszcze poczekać. Trzymam mocno kciuki, bo mamy ogromny potencjał na osiąganie globalnych sukcesów w najbliższych latach — uważa Dariusz Żuk.