Niestabilne prawo masakruje polski biznes

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-07-09 20:00

Dobrze chronione są u nas firmy państwowe znajdujące się pod parasolem rządu oraz zagraniczne, o które dbają wielkie kancelarie i międzynarodowe trybunały. Polskiego biznesu nikt nie chroni – uważa Piotr Sroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przyczyny niskiego udziału inwestycji w PKB Polski to temat najnowszego Panelu Ekonomistów, w którym eksperci z uczelni, instytucji finansowych oraz ośrodków badawczych i analitycznych dzielą się opiniami na temat ważnych zmian ekonomicznych. W 2024 r. nakłady rozwojowe stanowiły tylko 16,9 proc. PKB – prawie najmniej wśród krajów UE. Niższą stopę inwestycji miały tylko Grecja i Luksemburg, przy czym tego drugiego kraju jako raju podatkowego możemy właściwie nie brać pod uwagę w porównaniach makroekonomicznych.

Jak to się dzieje, że mając najszybszy wzrost gospodarczy, czyli teoretycznie najwięcej okazji do generowania stóp zwrotu, tak mało dochodu przeznaczamy na inwestycje? W Panelu Ekonomistów to pytanie rozdzielono na dwie części. Najpierw pytano o to, skąd bierze się niska stopa inwestycji, a potem o to, jak gospodarka się rozwija bez dużego udziału nakładów na kapitał produkcyjny.

Zdecydowana większość ekspertów uważa, że problem jest na tyle złożony, że nie można zrzucić go na karb jednego czynnika. Aczkolwiek wśród tych złożonych przyczyn najczęściej wymieniana jest niestabilność prawa. Piotr Sroczyński opisał to tak: „Niestabilny system otoczenia prawnego biznesu masakruje najbardziej mały i średni biznes prywatny, dając automatyczną preferencję dla dwóch innych przypadków działalności gospodarczej – po pierwsze dużych firm państwowych, bo nie upadną - dla nich zawsze znajdą się pieniądze na ratunek, a nawet ratunkowe zmiany w legislacji. Po drugie dla dużego biznesu międzynarodowego - jak napotka on niekorzystne zmiany w systemie otoczenia prawnego biznesu to z dobrą kancelarią prawną wywalczy sobie grube miliardy odszkodowania od budżetu w arbitrażu międzynarodowym”.

Bardzo podobnie problem diagnozuje Andrzej Halesiak, członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich: „Najbliżej mi do odpowiedzi o rosnącej awersji do ryzyka. Jednym z głównych jej powodów jest moim zdaniem sytuacja w systemie prawnym (narastający bałagan, ingerencja polityki itd.), co przekłada się na obawy, że inwestycje mogą nie być właściwie chronione. Sytuacja ta uderza przede wszystkim w lokalne prywatne firmy, w szczególności te prowadzące działalność w formach prawnych, gdzie odpowiedzialność ponosi się całym majątkiem”.

Zdaniem Pawła Dobrowolskiego, autora Panelu Ekonomistów, największym problemem jest prawo podatkowe, a kolejnym wszystkie reguły blokujące rozwój jednolitego rynku w Unii Europejskiej. „Chcemy w Polsce więcej inwestycji? Uprośćmy prawo podatkowe, naprawmy prawo upadłościowe (= zmniejszmy ryzyko inwestowania) to zwiększmy liczbę opłacalnych projektów inwestycyjnych! Przypilnujmy, by UE stała się jednym rynkiem, tak jak USA!”.

Ale są też inne diagnozy problemu niskich inwestycji. Niektórzy, jak Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, uważają, że problemem jest wysoka skala monopolizacji rynków, na których działają duże firmy. Kilku ekonomistów sądzi, że w Polsce inwestycje są po prostu słabo mierzone: mikrofirmy wrzucają część wydatków inwestycyjnych w bieżące koszty, co sprawia, że nie widać ich w rachunkach narodowych jako nakłady rozwojowe.

A dlaczego mimo wszystko polska gospodarka rozwijała się szybko, zarówno w ostatnich 5, 10, jak i 30 latach, bez wysokiej stopy inwestycji? Tutaj też odpowiedzi są bardzo różne, choć sprowadzają się do tego, że istniała duża przestrzeń do zwiększania wydajności pracy bez zwiększania uzbrojenia w kapitał fizyczny.

Wojciech Paczos, wykładowca na Cardiff University, wskazuje, że w Polsce ważniejszą rolę pełnił kapitał ludzki, a nie fizyczny: „mamy ciągle bardzo wysokiej jakości kapitał ludzki. Jest w ogóle poważny problem z definicją inwestycji. Wiele badań pokazuje, że zwroty z inwestycji w kapitał ludzki mogą być wyższe niż te z inwestycji w kapitał fizyczny. Mimo to rachunki narodowe klasyfikują wydatki na kapitał ludzki jako konsumpcję, a jedynie inwestycje w kapitał fizyczny są uznawane za inwestycje”.

Z kolei Damian Olko wskazuje, że Polska posiadała duże zasoby kapitału odziedziczone po PRL, które były nieefektywnie wykorzystane. Zmiana alokacji ludzi i kapitału wystarczyła do zwiększenia wydajności.

Jeszcze inni eksperci uważają, że rozwiązaniem zagadki są wysokie inwestycje zagraniczne, które czynią wzrost wydajności na jednostkę zainwestowanego kapitału łatwiejszym. Jak jednak uważa Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych, nisko wiszące owoce pod tym względem zostały już zebrane i nie da się łatwo zwiększać wydajności bez dużo większych inwestycji.