Premier Donald Tusk podał skład nowego rządu. Posady zachowało dziewięciu dotychczasowych ministrów, a dołączyło dziesięciu nowych.
— Nie pozostawiłem żadnym złudzeń nowym ministrom, że najbliższe cztery lata będą czasem nieporównywalnie trudniejszym od poprzednich — stwierdził premier.
Nie ujawnił jeszcze priorytetów nowego rządu ani planowanych reform (zrobi to w czasie dzisiejszego exposé). Jednak już po składzie nowego rządu można częściowo wywnioskować, jakie zmiany pójdą na pierwszy ogień.
Wstrząsnąć sądami
Rząd zamierza przede wszystkim dokonać rewolucji w sądownictwie, by była bardziej sprzyjająca przedsiębiorcom. Właśnie tak motywował powołanie na nowego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.
— W nowej kadencji rządowej deregulacja gospodarki będzie się odbywała głównie w obszarze sądownictwa. Tu jest dużo pracy do wykonania i potrzebna jest osoba energiczna. Jarosław Gowin znany jest ze swej nieustępliwości, takiej pozytywnej szajby, by odkręcać różne złe rozwiązania. Tą nieustępliwością dawał nawet mi nieraz w kość. Dlatego jestem pewny, że będzie to najlepsza osoba na tym stanowisku — przekonywał Donald Tusk.
Według rankingu „Doing Business” Banku Światowego, średni czas dochodzenia przez firmę należności na drodze sądowej trwa w Polsce 830 dni — najdłużej ze wszystkich krajów naszego regionu (średnia dla Europy Środkowej i Wschodniej to 412 dni). Dla porównania: na Litwie trwa to 275 dni, w Rosji 281, na Węgrzech 395, na Słowacji 565, a w Czechach 611.
— W kwestii deregulacji mam poczucie porażki. Zdaję sobie sprawę, że przez ostatnie cztery lata można było zrobić więcej — przyznał Donald Tusk i zapewnił, że w rozpoczynającej się kadencji będzie to sprawa priorytetowa.
Przedsiębiorcy wiążą z tą deklaracją duże nadzieje.
— W polskim sądownictwie bardzo przydałaby się rewolucja, bo wymiar sprawiedliwości w obecnym kształcie przeszkadza w prowadzeniu firm. Nie chodzi tylko o czas dochodzenia należności, ale też o niejednoznaczność przepisów czy negatywne podejście sądów do przedsiębiorców. Życzę ministrowie Gowinowi sukcesów na nowym stanowisku — mówi Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP.
Jarosław Gowin jest doktorem filozofii i pierwszym od dwóch dekad ministrem sprawiedliwości bez jakiegokolwiek wykształcenia prawniczego.
— Nowy szef resortu sprawiedliwości będzie musiał podejmować wiele trudnych decyzji, niepopularnych z punktu widzenia środowiska prawniczego. Fakt, że Jarosław Gowin nie jest z tej korporacji, z tego środowiska, traktuję jako jego atut, a nie wadę — przekonywał Donald Tusk.
Ciepła woda wystarczy
Wiele mówiące jest też przesunięcie wewnątrz rządu Michała Boniego. Do tej pory był on ministrem, który kierował zespołem doradców strategicznych w kancelarii premiera. Odpowiadał (przynajmniej taka była początkowa idea, kiedy w 2007 r. tworzone było to stanowisko) za przygotowywanie dalekosiężnych analiz wspierających rozwój gospodarczy i cywilizacyjny kraju. Przygotował m.in. obszerne raporty „Polska 2030”, „Młodzi 2011” czy „Strategia rozwoju kapitału ludzkiego”. Premier Donald Tusk zdecydował jednak, że Michał Boni w nowym rządzie pokieruje nowo utworzonym resortem — Ministerstwem Administracji i Cyfryzacji. Na szefa doradców strategicznych nie wyznaczył nikogo, co może sugerować, że zespół zostanie rozwiązany lub ograniczony do analiz dotyczących cyfryzacji. Rząd rezygnuje tym samym z planowania strategicznego.
— Premier Tusk w czasie sprawowania władzy zrezygnował z wszelkich wielkich wizji. Ograniczył swoją misję do podejmowania działań przynoszących skutek tylko w krótkim horyzoncie — mówi Ryszard Bugaj, ekonomista PAN.
Na przełomie 2009 i 2008 r., w czasie debaty dotyczącej zmian w OFE, premier Donald Tusk przyznawał, że „ważne jest tu i teraz, a nie co będzie za kilka czy kilkanaście lat” oraz że jest „premierem od ciepłej wody w kranie”. Strategiczne reformy proponowane przez Michała Boniego, wymagające często od rządu niepopularnych działań, nie wpisywały się w tę strategię.