Ocena rekomendacji wzbudza kontrowersje

Artur Szymański
opublikowano: 2002-10-04 00:00

Raport „PB” weryfikujący rekomendacje wystawione przez domy maklerskie odbił się głośnym echem na rynku. Najbardziej krytykowali go autorzy zaleceń uznanych za błędne. Z analizy zadowoleni są natomiast inwestorzy. Wiedzą, na czyje rekomendacje powinni zwrócić szczególną uwagę.

„Puls Biznesu” sprawdził ogólnodostępne rekomendacje, które ukazały się w ostatnich sześciu miesiącach. Okazało się, że za udane można uznać tylko 30 proc. z blisko 300 zaleceń. Z taką interpretacją nie zgadzają się autorzy zaleceń — co ciekawe — głównie z tych biur i domów maklerskich, które znalazły się w ogonie rankingu.

Główny zarzut dotyczył wybranej przez „PB” metodologii. Brokerzy podkreślili, że przyjęty okres jest zbyt krótki, by przy niektórych rekomendacjach można było stwierdzić z całą pewnością, że jest trafiona lub spudłowana. Zdaniem niektórych brokerów, może to prowadzić do wypaczenia wyników rankingu.

To prawda, że wiele nietrafionych zaleceń wystawionych w ostatnich tygodniach w najbliższym czasie może znaleźć potwierdzenie w rzeczywistości. Nic straconego. Możemy obiecać, że już w styczniu dokonamy kolejnej weryfikacji zleceń.

Pojawiły się też zarzuty, że nie zostały zebrane wszystkie rekomendacje wydane przez dane biuro. Autor tego zarzutu polecał nam pilne odrobienie pracy domowej, odsyłając do płatnego serwisu Bloomberga.

Tymczasem ranking „PB” powstał z myślą o drobnych inwestorach giełdowych. Wielu z nich na płatne serwisy po prostu nie stać. Bez komentarza pozostawiamy natomiast fakt, że większość z najbardziej zawziętych krytyków raprortu „PB” nie chciała wypowiadać się oficjalnie.

Za dużo prognoz

Zbigniew Bętlewski

kierownik działu analiz Amerbrokers

- Nikt nie jest nieomylny, analitycy też są tylko ludźmi i mają prawo się pomylić. Obserwatorzy rynku mają prawo dokonywać ocen ich sprawdzalności na podstawie wybranych przez siebie kryteriów. Muszę jednak podkreślić, że kto nigdy nie dokonywał wyceny akcji i nie wystawiał rekomendacji, nie jest w stanie w pełni zrozumieć pewnych mechanizmów. Moim zdaniem, przy weryfikacji rekomendacji lepiej było przyjąć dłuższy okres czasu i nie uwzględniać zaleceń wydanych przed kilkoma tygodniami. Upłynął bowiem zbyt krótki okres, aby można było stwierdzić na 100 proc., że dana rekomendacja jest trafiona lub nie. Może się bowiem zdarzyć tak, że nastąpi na giełdzie gwałtowne wahnięcie i po kilku dniach rekomendacja rzekomo nietrafiona może już być uznana za prawidłową.

Rafał Gębicki

dyrektor inwestycyjny WestLB Panmure

- Jeszcze kilka lat temu pomyłki autorom rekomendacji zdarzały się rzadko. Teraz jest ich dużo więcej, a wszystko zaczęło się z chwilą wybuchu hossy internetowej i trwa do dziś. Błędy w wydawaniu rekomendacji wynikają przede wszystkim z tego, że na rynku pojawia się zbyt dużo raportów, co z kolei podyktowane jest nieustanną pogonią za klientami. Proponowałbym analitykom, by postawili na jakość, a nie na ilość. Lepiej jest wydać w miesiącu jedną rekomendację, na której można zarobić, niż cztery, które pogrążą inwestorów w stratach.

Jacek Socha

szef KPWiG

- Komisja źle ocenia dotychczasowy sposób przygotowywania rekomendacji. Obarczone są one dużą dozą subiektywizmu, co prowadzi np. do znacznych różnic w wycenach akcji tej samej firmy, jak to miało ostatnio miejsce w przypadku oferty ITI. Taka sytuacja nie powinna być tolerowana, ponieważ wprowadza inwestorów w błąd. Komisja śledzi na bieżąco publikowane rekomendacje i te, które nie spełnią naszych standardów w zakresie sposobu sporządzania, zostaną poddane publicznej ocenie.

Piotr Kamiński

wiceprezes GPW

- Wygląda na to, że ze sprawdzalnością prognoz zawartych w raportach analitycznych nie zawsze jest najlepiej. Analitycy poprawnie przewidujący przyszłe zdarzenia wyrobili sobie markę, natomiast ci, którzy nie mają dobrych wyników, może powinni zająć się działalnością, w której będą mieli większe sukcesy.

Jacek Radziwilski

kierownik działu analiz Deutsche Banku

- Wczorajszy raport „Pulsu Biznesu” o rekomendacjach nosi znamiona nierzetelności. Nie zostały zebrane wszystkie rekomendacje wydane przez DB. Gdyby autorowi artykułu chciało się przejrzeć np. serwis Bloomberga, gdzie zamieszczane są nasze rekomendacje, okazałoby się, że wyniki rankingu byłyby inne od zaprezentowanych.

Adam Atmański

dyrektor ING Securities

- Z reguły jak się wypada źle w rankingach, to się zarzuca ich autorom nierzetelność. Osobiście oceniam raport „PB” jako całkowicie niezależny. W sposobie wyboru kryteriów dokonanej oceny nie widzę nieprawidłowości.

Krzysztof Łucjan

analityk DM Penetrator

- Rekomendacje zakończone niejasnymi wskazówkami — a takie właśnie publikuje większość biur maklerskich — mają dla inwestorów bardzo małe znaczenie praktyczne. Zalecenia powinny mieć proste założenia: kup lub sprzedaj. Wszystko ze stopami, rekomendowaną alokacją itp. Nie widzę sensu „dokupować spekulacyjnie ponad rynek”, bo to nic klientowi nie mówi.