Ochrona Bałtyku przez statki i drony

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2025-01-13 20:00

Budowane obecnie w Polsce okręty zapewnią nie tylko obronę militarną. Niektóre będą służyć także ochronie cywilnej infrastruktury krytycznej. W tych działaniach mogą je wspierać morskie bezzałogowce.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • kiedy i jakie okręty będą wodowane i oddawane do służby
  • jakie mają przykładowe systemy ochrony infrastruktury krytycznej
  • co utrudnia obecnie wykorzystanie dronów morskich
  • dlaczego dla bezpieczeństwa infrastruktury ważna jest kontrola łańcucha budowy statków cywilnych
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przez kilka dekad polskie stocznie narzekały na brak zamówień z sektora zbrojeniowego. Wybuch wojny w Ukrainie spowodował jednak nie tylko zwiększenie zakupów uzbrojenia do walki na lądzie, ale także do obrony na morzu. Powstające w bałtyckich stoczniach jednostki mogą służyć do obrony militarnej. Producenci zapewniają, że niektóre mogą mieć też zastosowanie do ochrony cywilnej infrastruktury krytycznej narażonej na sabotaż, ataki hybrydowe itp.

W tej dekadzie do służby wejdzie wiele nowych okrętów

Sporo kontraktów realizuje PGZ Stocznia Wojenna. Jednym z nich jest program Miecznik, który obejmuje budowę trzech nowoczesnych fregat. Będą posiadały zdolności do monitorowania sytuacji nawodnej i podwodnej. Pierwsza jednostka zostanie zwodowana w 2026 r., a wejdzie do służby w 2029. Kolejne fregaty mają być przekazane Marynarce Wojennej w 2030 i 2031 r.

W grudniu 2024 r. Stocznia Wojenna podpisała natomiast kontrakt na budowę nowej jednostki o nazwie Ratownik.

— Jego podstawową funkcją będzie ratownictwo morskie, w tym załóg okrętów podwodnych, ale zostanie także wyposażony w wiele zaawansowanych systemów. Jednym z nich będzie tzw. echosonda wielowiązkowa o wysokiej rozdzielczości. Dzięki niej jednostka będzie mogła precyzyjnie mapować dno morskie, co jest kluczowe dla monitorowania infrastruktury krytycznej, takiej jak kable podmorskie i rurociągi. Dane umożliwią szybką identyfikację potencjalnych uszkodzeń lub nieprawidłowości. W przypadku wstępnego wykrycia problemu okręt będzie wyposażony w pojazd ROV, który umożliwi dokładną inspekcję oraz ocenę stanu technicznego infrastruktury. To rozwiązanie znacząco zwiększy efektywność działań w zakresie ochrony strategicznych instalacji na Bałtyku — mówi Mariusz Małecki, kierownik programu strategicznego Ratownik.

Wypalanie blach pod tę jednostkę rozpocznie się w grudniu 2025 r., wodowanie zaplanowano na 2027, a przekazanie Marynarce Wojennej nastąpi w 2029.

— Nasze okręty wyposażone w najnowocześniejsze systemy będą mogły skutecznie monitorować sytuację podwodną i reagować na potencjalne zagrożenia. Stocznia jest przygotowana do podjęcia kolejnych projektów w tym obszarze zarówno dla Marynarki Wojennej, jak też potencjalnych partnerów z NATO — zapewnia Beata Koniarska, członkini zarządu Stoczni Wojennej.

Jako konsorcjant grupy Remontowa Holding spółka uczestniczy w budowie niszczycieli min typu Kormoran II. Są one przeznaczone do poszukiwania, identyfikacji i niszczenia obiektów niebezpiecznych na dnie morskim i w jego toni. Ich wyposażenie pozwala także na inspekcję i dozór instalacji na dnie Bałtyku. Obecnie w służbie znajdują się trzy takie jednostki, a trzy są w budowie. Grzegorz Landowski, dyrektor ds. komunikacji w Remontowej Holding, informuje, że jeden z nich po wodowaniu 26 czerwca 2024 r. jest na etapie wyposażania. Równolegle trwają prace nad kolejną przygotowaną do wodowania jednostką. Zaplanowano je na marzec 2025 r. Budowa trzeciej jest na etapie prefabrykacji sekcji dennych.

Remontowa Holding buduje także inne okręty. Są to niszczyciel min ORP Jaskółka. Grzegorz Landowski informuje, że został zwodowany w czerwcu 2024 r., a przekazanie do eksploatacji jest zaplanowane na wrzesień 2026. Niszczyciel min ORP Rybitwa ma być zwodowany w marcu tego roku, a przekazanie zaplanowano na luty 2027. Wodowanie niszczyciela min ORP Czajka nastąpi w grudniu 2025 r., a oddanie do użytku w październiku 2027. Grupa ma także kontrakt na okręt rozpoznania radioelektronicznego ORP Jerzy Różycki, którego wodowanie zaplanowano na lipiec 2025 r.

Morskie drony mogą być wsparciem dla okrętów

Polski przemysł proponuje także inne rozwiązania zwiększające ochronę Bałtyku.

— Radmor podobnie jak cała grupa WB Electronics są zainteresowane ochroną morskiej infrastruktury krytycznej. Prowadzimy rozmowy z Marynarką Wojenną i Ministerstwem Obrony Narodowej w celu określenia i identyfikacji potrzeb — mówi Bartłomiej Zając, prezes Radmoru.

Podkreśla, że ujawnione niedawno akcje sabotażowe dotyczące niszczenia morskiej infrastruktury krytycznej wymagają opracowania kompleksowego systemu jej ochrony przez zautomatyzowane systemy rozpoznania i kontroli, czyli przez drony morskie.

— Mogą one uzupełnić funkcjonowanie okrętów marynarki wojennej — dodaje prezes Radmoru.

Podkreśla, że jednostki autonomiczne mogą wyjść w morze w znacznie krótszym czasie niż okręty wojskowe, co pozwala szybciej wykrywać i reagować na ewentualne incydenty i działania obcych służb.

— Możemy zaoferować drony nawodne o długości 12-13 m, a we współpracy z kooperantami możemy także produkować podwodne, bezzałogowe jednostki autonomiczne przydatne do ochrony kabli czy rurociągów. Nasze drony wyposażamy we własny system, co ogranicza ryzyko przejęcia ich przez obce służby. Obecnie w Ukrainie dochodzi przecież do przejmowania bezzałogowców przez obie strony konfliktu — mówi Bartłomiej Zając.

Podkreśla też, że obecnie tzw. rosyjska flota cieni zakłóca powszechnie działające systemy nawigacyjne takie jak GPS, dlatego konieczne jest opracowanie własnego, niezależnego systemu w celu zwiększenia ochrony infrastruktury zarówno morskiej, jak też lądowej.

Bartłomiej Zając zwraca także uwagę, że w warunkach pokoju wykorzystywanie morskich bezzałogowców jest trudne, dlatego że brakuje przepisów regulujących ich poruszanie się na otwartych obszarach morskich. Opracowanie legislacji będzie z pewnością dużym wyzwaniem dla państw rejonu Morza Bałtyckiego oraz całego NATO.

Infrastruktura krytyczna wymaga ochrony, a równocześnie sama może stwarzać zagrożenie dla sprawnego działania systemów obronnych na Bałtyku. Coraz częściej zwracają na to uwagę wojska państw rejonu Morza Bałtyckiego.

— W listopadzie 2024 r. Szwecja wycofała się z 13 projektów offshore, uzasadniając to możliwością zakłóceń czujników obronnych na wybrzeżu przez turbiny wiatrowe. Zdaniem szwedzkich wojskowych zakłócają one wywiad radiowy, utrudniają odbiór sygnałów z terytorium wroga i skracają czas wczesnego ostrzegania, co może mieć krytyczne znaczenie w przypadku ataku ze strony Rosji. Turbiny wiatrowe ograniczają także skuteczność pocisków wystrzeliwanych z lądu. Podobne obawy zgłasza dowództwo armii estońskiej. W przypadku Polski, która rozpoczyna inwestycje w morską energetykę wiatrową, również musimy brać te czynniki pod uwagę. Decydujący głos będzie miało nasze dowództwo wojskowe, którego opinii dotychczas nie znamy — twierdzi Ireneusz Karaśkiewicz, dyrektor biura Związku Pracodawców Forum Okrętowe.

Prezes Radmoru nie wypowiada się natomiast na temat tego, czy morskie wiatraki służące do produkcji energii mogą zakłócać działanie radarów. Podkreśla natomiast, że wycofanie się Szwecji z realizacji projektów offshore daje do myślenia. Jego zdaniem takie inwestycje planowane na Bałtyku powinny być przebadane pod kątem wpływu na systemy radarowe, podobnie jak istniejące farmy wiatrowe.

Cywilne statki też są ważne dla bezpieczeństwa

Stoczniowi menedżerowie uważają też, że bezpieczeństwo bałtyckiej infrastruktury zależy od kontroli łańcucha produkcji statków cywilnych.

— Incydenty związane z przerwaniem morskich kabli czy rurociągów dały do myślenia wielu politykom i menedżerom w Europie. Już wywołały dyskusję dotyczącą zabezpieczenia infrastruktury krytycznej Bałtyku. Dziś wiele państw zastanawia się, jak chronić kable, rurociągi czy farmy wiatrowe. Warto także uzmysłowić sobie, że infrastruktura krytyczna to również statki do budowy czy serwisowania morskiej infrastruktury energetycznej, dostaw gazu, ropy itp. Nie mając kontroli nad ich budową i eksploatacją, narażamy się na ryzyko celowego wywoływania usterek czy awarii — mówi Ewa Kruchelska, wiceprzewodnicząca rady nadzorczej gdyńskiej stoczni Crist.

Przypomina, że do tej pory Polska i inne kraje Europy często zamawiały gazowce czy jednostki offshore w Azji, bo europejski potencjał do produkcji takich statków został znacznie uszczuplony.

— W Polsce wciąż jeszcze mamy moce pozwalające na ich budowę, ale z pewnością Europa już nie odzyska w pełni możliwości produkowania statków do transportu surowców energetycznych czy zabezpieczania infrastruktury — dodaje Ewa Kruchelska, licząc, że po helsińskim szczycie rządy państw europejskich położą większy nacisk na lokowanie zamówień w Europie.

Bezpieczeństwo może podnieść także lokowanie zamówień budowlanych wśród wykonawców europejskich.

- Niezwykle istotne jest zapewnienie ochrony rynku wykonawców przed konkurencją ze strony firm azjatyckich. Wiele z tych przedsiębiorstw może oferować niższe koszty realizacji projektów, co na pierwszy rzut oka wydaje się atrakcyjne. Jednakże, wybór zagranicznych wykonawców wiąże się z ryzykiem, które może mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa narodowego oraz integralności strategicznych inwestycji. Firmy te mogą nie podlegać tym samym regulacjom i standardom bezpieczeństwa, co lokalni wykonawcy, co stwarza potencjalne zagrożenia związane z jakością wykonania oraz cyberbezpieczeństwem. W kontekście działań Rosji, która nieustannie poszukuje słabości w systemach krajów sąsiednich, kluczowe jest, aby inwestycje w infrastrukturę morską były realizowane przez zaufanych, sprawdzonych wykonawców, którzy są w stanie zapewnić nie tylko wysoką jakość, ale także odpowiednie zabezpieczenia przed potencjalnymi atakami i infiltracjami. Ochrona lokalnego rynku wykonawców nie tylko wspiera krajową gospodarkę, ale także buduje większą odporność na zagrożenia zewnętrzne, co jest niezbędne w obliczu rosnącej agresji ze strony Rosji - twierdzi Andżelika Cieślowska, prezes grupy Doraco, która uczestniczyła m.in. w budowie bazy antyrakietowej w Redzikowie oraz realizowała inwestycje w portach.