Oszczędni miliarderzy

MG, Forbes
opublikowano: 2007-11-29 01:57

To oczywiste, że miliarderzy latają prywatnymi odrzutowcami, są właścicielami wielkich posiadłości, jedzą w najlepszych na świecie restauracjach, ubierają się u Gucciego i Prady, kupują torby Louis Vuitton. W końcu są bogaci. Ale niektórzy z najbogatszych ludzi na świecie wcale się tak z tym nie obnoszą i żyją skromnie, przynajmniej jak na miliarderów. Kilka ciekawych przypadków opisuje magazyn Forbes.

Weźmy na przykład Johna Caudwella, który zaczynał jako właściciel warsztatu samochodowego i dorobił się majątku wartego 2,2 mld USD (dane z marca), sprzedając w 2005 r. swój 88-proc. udział w firmie produkującej akcesoria do telefonów komórkowych Caudwell Group. Jest zapalonym sportowcem i codziennie jeździ na rowerze do pracy 14 mil. Sam sobie obcina włosy, bo chodzenie do fryzjera to strata czasu. Kupuje ubrania w brytyjskiej sieci Marks & Spencer.
- Nie potrzebuję garniturów na miarę - mówi w wywiadzie dla magazynu Forbes i dodaje, że kupowanie bardzo drogiego wina to często wyrzucanie pieniędzy w błoto.
- Nie muszę wydawać pieniędzy, żeby podbudować własne ego - twierdzi.
Jednak Caudwell ma swoje słabostki. Ma i Ferrari, i Bentley'a.
 
Inne preferencje motoryzacyjne ma Jim C. Walton, potomek założycieli sieci sklepów Wal-Mart i członek najbogatszej rodziny w USA. Fortunę, a wraz z nią łatwość wydawania pieniędzy odziedziczył po ojcu, Samie. Mając majątek wart 16,4 mld USD Jim woli vany od aut sportowych. Podobno jeździ 15-letnim Dodgem Dakotą.

Założyciel Ikei Ingmar Kamprad zbił wartą 33 mld dolarów fortunę sprzedając meble dla każdego. Ale szwedzki potentat jeździ 15-letnim Volvo, lata klasą ekonomiczną, stara się unikać noszenia garniturów i często jada w podrzędnych restauracjach.

Indyjski miliarder Azim Premji zbił fortunę sięgającą 17,1 mld USD na firmie Wipro, gigancie usług technologicznych. Chociaż jest jednym z najbogatszych Azjatów, Premji jeździ toyotą corollą, lata klasą ekonomiczną, a podczas podróży służbowych zatrzymuje się w pensjonatach, a nie pięciogwiazdkowych hotelach. Na dodatek na przyjęciu z okazji ślubu jego syna serwowano jedzenie na papierowych talerzach.

Znany z oszczędności inwestor Warren Buffett trafił ostatnio na czołówki gazet, bo poparł klasę średnią w walce przeciwko polityce podatkowej Busha. I nie było to czcze gadanie: chociaż w ubiegłym roku miał 46 mln USD opodatkowanego przychodu, a jego majątek szacuje się na 57 mld USD, mieszka w tym samym domu, który za 31,5 tys. USD kupił niemal 50 lat temu.

Profesor Uniwersytetu Stanforda David Cheriton zarobił miliardy przedstawiając Sergeya Brina i Larriego Page'a, założycieli Google, specjalistom z funduszu Kleiner Perins Caufield & Bers, inwestującego w początkujące firmy. W nagrodę dostał spory pakiet akcji Google. Pochodzący z Kanady Cheriton twierdzi, że woli jeździć po okolicy na rowerze (mieszka w Palo Alto w Kalifornii), a jeśli już musi usiąść za kółkiem, to wybiera starego Volkswagena vana czy Hondę sedan. Twierdzi, że lata tylko rejsami liniowymi, woli dżinsy od ubrań znanych projektantów, a przy parzeniu herbaty kilkakrotnie używa tych samych torebek. On także sam obcina włosy, żeby nie tracić czasu na chodzenie do fryzjera. Jego słabostką są dwie deski do windsurfingu.