Dziesięcioro podejrzanych, 131 przestępstw, w tym 129 oszustw na kwotę 40,8 mln zł, ponad 400 tomów akt oraz 217 pokrzywdzonych podmiotów, głównie przedsiębiorców. Tak wygląda najkrótszy bilans działalności spółki Quality All Development — Fundusz Kapitałowy (QAD-FK) i powiązanych z nią firm kontrolowanych przez Tadeusza G., który przygotowała prokuratura. O podejrzanych interesach biznesmena, obiecującego firmom pomoc w organizowaniu dofinansowania inwestycji, m.in. z Unii Europejskiej (UE), pisaliśmy w „PB” kilkakrotnie. Teraz zajrzeliśmy do akt sprawy karnej, która niedługo powinna ruszyć przed Sądem Okręgowym w Warszawie.



Organizator procederu
Działający w latach 2008-15 QAD-FK przedstawiał się jako „organizator finansowania inwestycji na rzecz podmiotów z segmentu małych i średnich przedsiębiorstw do 7 mln zł oraz jednostek samorządu terytorialnego do 15 mln zł”. Renomę i rozpoznawalność spółki wzmacniała jej siedziba w warszawskim hotelu Marriott oraz organizowane tam seminaria, a także Tadeusz G., właściciel i do 2013 r. prezes, a potem szef rady nadzorczej QAD-FK, który często wypowiadał się w mediach jako „ekspert od funduszy unijnych”. Przez prokuraturę Tadeusz G. nazywany jest „głównym organizatorem przestępczego procederu”.
Na czym miał polegać? W skrócie: QAD-FK, a także kilka innych firm, kontrolowanych przez biznesmena, inkasowały prowizje od pośrednictwa w załatwieniu finansowania na różne inwestycje, którego jego klienci ostatecznie nie uzyskiwali, oraz pobierały kaucje od pożyczek, których im nie udzielano. Zdaniem śledczych Tadeusz G. był tzw. sprawcą kierowniczym 129 oszustw, a jego dziewięcioro współpracowników ich wykonawcami (w zależności od tego, w ilu przestępstwach mieli brać udział, usłyszeli zarzuty w czterech do 102 przypadków).
Lista poszkodowanych
Wśród 217 pokrzywdzonych podmiotów większość stanowią przedsiębiorcy, ale wymierne szkody (od 8,5 tys. zł do nawet 3,2 mln zł) poniosły także samorządy, spółki komunalne, szpitale powiatowe, spółdzielnie mieszkaniowe oraz kilkanaście towarzystw budownictwa społecznego (TBS) z całego kraju. Niektórzy z kontrahentów stracili nie tylko pieniądze, ale są także wciąż obciążeni hipotekami, wpisanymi w księgach wieczystych ich nieruchomości, i to mimo że QAD-FK nie załatwił żadnej pożyczki czy dofinansowania z UE.
Fundusz obiecywał pomoc w zorganizowaniu pieniędzy na różnorakie inwestycje, niezależnie od ich skali czy branży — od budowy restauracji, hoteli, centrów handlowych i kortów tenisowych, przez elektrociepłownię na biomasę, stację benzynową, słodownię dla browaru i węzeł betoniarski po zakład ceramiczny, piekarnię, składowisko odpadów czy oddział detoksykacyjny. Wśród poszkodowanych są też m.in. Zarząd Główny Akademickiego Związku Sportowego, jeden z aeroklubów czy Parafia Ewangelicko-Reformowana w Warszawie.
Gruszki na wierzbie
Zdaniem prokuratury Tadeusz G. dopuszczał się oszustw w latach 2005-17, a więc także przed powołaniem do życia QAD-FK, jak też po upadłości spółki w 2015 r. Jak to możliwe, że „przestępczy proceder” trwał tak długo i dotknął tak wielu podmiotów? Wszyscy pokrzywdzeni przez wiele miesięcy, a w niektórych przypadkach nawet kilka lat, byli utrzymywani w przekonaniu, że finansowanie (z różnych źródeł — dotacji z UE, kapitałów własnych QAD-FK czy banków) na pewno uda się pozyskać, o czym miały świadczyć przygotowywane na hurtową skalę „analizy”. Ponadto kontrahenci QAD-FK każdorazowo dostawali zapewnienia, że pieniądze, które wpłacają jako prowizje czy kaucje, zostaną im zwrócone w przypadku niepozyskania finansowania.
Z realizacją obietnic całkowicie bezpiecznej współpracy, na której nie można stracić, było już znacznie gorzej. W zdecydowanej większości przypadków do zwrotów nie dochodziło, a ponadto o ile do momentu dokonania wpłat kontakt ze spółką był bardzo dobry, to później stawał się mocno utrudniony, a wręcz niemożliwy. Nawet gdy niektórym klientom udawało się doprowadzić do zawarcia np. ugód sądowych, nie były one realizowane.
W opinii wykonanej na zlecenie śledczych biegły wykazał, że QAD FK nigdy nie posiadał aktywów, które umożliwiayby udzielenie pożyczek w kwotach wynikających z zawartych umów, a na kredyty bankowe w tak dużej skali, ze względu na kiepską kondycję finansową, fundusz też nie mógł liczyć. Zdaniem prokuratury wszyscy oskarżeni działali „tylko po to, by osiągnąć korzyści majątkowe, czyniąc sobie z nich stałe źródło dochodu”.
Szwindel na obligacjach
Z zarzuconych Tadeuszowi G. 129 przestępstw oszustwa, cztery są specyficzne i dotyczą wprowadzenia w błąd nabywców obligacji QAD-FK. W 2014 r. spółka wyemitowała cztery serie papierów (od „B” do „E”) za 8,8 mln zł, których potem nie wykupiła. Nie powinno to dziwić, bo emitując obligacje QAD-FK była… bankrutem. Takie przynajmniej wnioski można wyciągnąć z opinii biegłego, który ustalił, że fundusz Tadeusza G. nadawał się do upadłości już od lutego 2013 r.
To dlatego biznesmen i dwóch jego współpracowników usłyszało zarzut dotyczący niezłożenia na czas wniosku o upadłość. Na inwestycji w obligacje QAD-FK pieniądze utopiło ponad 30 inwestorów indywidualnych, a także fundusze: Saturn Depozytowy (0,5 mln zł) oraz Open Finance Obligacji Przedsiębiorstw (aż 5 mln zł). Ten ostatni przypadek jest szczególnie ciekawy. Pieniądze z obligacji, zgodnie z warunkami ich emisji, miały trafiać do konkretnych kontrahentów QAD-FK i finansować ich inwestycje.
W przypadku emisji na 5 mln zł, którą objął fundusz Open Finance, beneficjentem miało być TBS Brodnica. Halina Lechmańska, syndyk QAD-FK, ustaliła jednak, że zdecydowana większość z 5 mln zł, tuż po tym, jak się pojawiła na koncie spółki, została przelana na rachunki… innych spółek powiązanych z Tadeuszem G. Wcześniej TBS Brodnica ustanowiło jednak hipotekę na konto pieniędzy z obligacji i dziś jest poszkodowane podwójnie: nie dość, że wpłaciło do QAD-FK i firm powiązanych 0,5 mln zł, to jeszcze musi bronić się przed egzekucją komorniczą ze swojej nieruchomości. Podobne problemy mają też inni kontrahenci QAD-FK.
Dostęp do kont
Kiedy w 2017 r. ujawniliśmy przekręt z obligacjami na 5 mln zł w „PB”, Tadeusz G. zapewniał, że nie wie, kto zdecydował o przelaniu pieniędzy do innych kontrolowanych przez niego firm, zapewniając, że z tymi działaniami nie ma nic wspólnego. O tym, czy mówi prawdę, rozstrzygnie sąd. Z ustaleń prokuratury wynika, że to właśnie były „ekspert od funduszy unijnych” do końca działalności QAD-FK dysponował jej wszystkimi rachunkami bankowymi, niezależnie od pełnionej funkcji. Tadeusz G. w całości zaprzecza zarzutom prokuratury. Przekonuje, że do jego rezygnacji ze stanowiska prezesa QAD- -FK wszystko szło w spółce dobrze, a sporej grupie kontrahentów udało się pomóc w pozyskaniu finansowania. Jeśli natomiast pojawiały się z tym problemy w przypadku poszczególnych klientów, to wynikało to z ich zaniedbań lub złej woli.
Twierdzi też, że po rezygnacji z funkcji prezesa QAD-FK — ze względu na problemy „życiowo-zdrowotne” — nie miał na spółkę wpływu. Pracownicy funduszu i powiązanych z nim firm (w tym prawie wszyscy inni oskarżeni) zgodnie twierdzą jednak, że to właśnie Tadeusz G. de facto jednoosobowo decydował o ich działalności, i to niezależnie od tego, czy pełnił w nich jakiekolwiek formalne funkcje, czy nie. Zdaniem śledczych czołową rolę biznesmena potwierdza także fakt, że w trakcie przeszukań przeprowadzonych w 2017 r. to właśnie u niego znaleziono różne dokumenty QAD-FK (biznesmen usłyszał zarzut ich bezprawnego ukrywania).
O tym, czy Tadeusz G. i dziewiątka innych oskarżonych rzeczywiście są niewinni, jak twierdzą, zdecyduje sąd. Finału procesu nie należy jednak spodziewać się szybko. Prokuratura wniosła o przesłuchanie aż 194 świadków, Tadeusz G. złożył wniosek, żeby w trakcie procesu przesłuchać ponad 70 osób, a sąd dopiero przymierza się do wyznaczenia terminu pierwszej rozprawy.