Największy w Polsce producent energii elektrycznej pokazał wyniki finansowe trzeciego kwartału, czyli okresu lipiec-wrzesień.
- Był to wymagający kwartał, ale widząc skalę zmian regulacyjnych wiemy, że kolejne kwartały będą jeszcze bardziej wymagające – ostrzega Wojciech Dąbrowski, prezes PGE.

Czy przychody pokryją koszty?
Nowych regulacji dotyczących rynku energii jest kilka, ale najważniejsza ustala górny limit ceny za prąd dla odbiorców indywidualnych, samorządów i szeregu odbiorców wrażliwych. To oznacza, że sprzedawcy kupujący energię w oparciu o ceny rynku hurtowego, obecnie wysokie, będą ją sprzedawać częściowo poniżej kosztów zakupu. Będą mieli wprawdzie prawo do państwowych rekompensat, ale nie można mieć pewności, że rekompensaty pokryją straty.
- Wnikliwie analizujemy nowe regulacje. Nie znamy jeszcze ich ostatecznego kształtu, ale mamy pewne obawy o możliwość utrzymania przez PGE skali inwestycji i tempa transformacji energetycznej. Ograniczanie cen energii dla społeczeństwa to słuszny kierunek, ale nie możemy prowadzić działalności poniżej kosztów, bo to doprowadzi do upadłości firmy – zauważa Wojciech Dąbrowski.
Podkreśla, że PGE potrzebuje potężnych pieniędzy na zakup drożejących paliw, ale także na zakup uprawnień do emisji dwutlenku węgla. PGE szacuje, że na samo CO2 będzie potrzebować w 2023 r. 27 mld zł.
Program inwestycyjny PGE ma wartość 75 mld zł i te pieniądze powinny zostać wydane do 2030 r.
- Zostało już tylko siedem lat – podkreśla Wojciech Dąbrowski.
Zapasy do odbudowania
W minionym kwartale PGE, podobnie jak cały rynek, zanotowała spadek produkcji energii. Spadek w PGE wyniósł 9 proc., podczas gdy dla całego rynku było to 4 proc.
Spadek wynika przede wszystkim z mniejszego wytwarzania w źródłach opalanych węglem kamiennym i gazem, co częściowo rekompensowała większa produkcja zielonej energii, głównie w fotowoltaice, a także wyższa produkcja z węgla brunatnego, bo te źródła operator przywoływał do pracy.
- W tym czasie odbudowywaliśmy zapasy węgla kamiennego – mówi Lechosław Rojewski, wiceprezes PGE.
Zużycie energii w kraju było niższe (o 1,5 proc.), co tłumaczyć można wyższą średnią temperaturą (o 1,7 st. C). Sama PGE też zanotowała spadek zapotrzebowania w grupie gospodarstw domowych oraz spadek liczby odbiorców w grupie małych i średnich przedsiębiorstw. Sprzedaż do odbiorców końcowych spadła o 10 proc.
Zysk EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja) spadł w PGE o 9 proc., do 1,926 mld zł.
Przyszły rok będzie trudny
Perspektywy PGE na 2023 r. zapowiadają się pesymistycznie.
- Nie spodziewamy się utrzymania podobnego zysku EBITDA. Liczymy się z tym, że spadnie w większości segmentów – mówi Lechosław Rojewski.
Pesymizm wiąże się głównie z ograniczeniem cen energii. Ponadto spółka zauważa, że w ciepłownictwie, które podlega taryfowaniu, przeniesienie rosnących cen paliw na klientów możliwe jest z opóźnieniem.
Wojna zmienia sprawę atomu
Wojciech Dąbrowski po raz pierwszy wyjaśnił w środę rynkowi, dlaczego PGE rozważa powrót do inwestowania w atom. Przypomnijmy: PGE podpisała z ZE PAK i koreańskim KHNP list intencyjny w sprawie ewentualnej inwestycji jądrowej w Pątnowie.
- Realizujemy plan zawarty w liście intencyjnym. Do końca roku kalendarzowego opracujemy plan rozwoju projektu, co oznacza m.in. sprawdzenie, czy może tam być zbudowana siłownia jądrowa. Opracujemy też wstępny model finansowania i harmonogram realizacji. Koreański partner wizytował 10 dni temu lokalizację w Pątnowie i bardzo pozytywnie ją ocenił – mówi Wojciech Dąbrowski.
Szef PGE, która półtora roku temu sprzedała spółkę zajmującą się atomem, wyjaśnia, że wybuch wojny za wschodnią granicą każe zweryfikować strategię.
- Celem nadal jest neutralność klimatyczna. Rola gazu jako paliwa przejściowego jest natomiast trudna do przewidzenia. W piątek otworzyliśmy oferty na budowę elektrowni gazowej w Rybniku (przekraczające budżet inwestora – red.) i teraz je analizujemy. Od czasu publikacji naszej strategii ceny gazu i CO2 wzrosły kilkukrotnie, a to zmienia myślenie o inwestycjach w energetykę jądrową. Stąd potencjalny nasz powrót do atomu – tłumaczy Wojciech Dąbrowski.
Szef PGE podkreśla też, że jego projekt ma charakter prywatny i nie konkuruje z rządową strategią budowy elektrowni atomowych.
Akwizycje poszukiwane
Szef PGE był też pytany o możliwą transakcję przejęcia PKP Energetyka, należącej do amerykańskiego funduszu CVC. Jak już pisaliśmy w „PB”, rozmowy pomiędzy PGE i CVC trwają.
- Poszukujemy możliwości akwizycyjnych. Jeśli będziemy w tej kwestii podejmowali decyzje, to przekażemy inwestorom informacje – zapewnił jedynie Wojciech Dąbrowski.
NABE prawie gotowe
W kwestii planu wydzielenia aktywów węglowych i stworzenia NABE (Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego) PGE czeka już tylko na ustalenia finansowe i wynik negocjacji ze stroną społeczną.
- Jako PGE jesteśmy już przygotowani do wydzielenia – mówi Wojciech Dąbrowski.
Kto wejdzie na platformę?
PGE pracuje nad stworzeniem własnej platformy do handlu energią. Platforma będzie działać w ramach domu maklerskiego PGE, a nad jej stworzeniem pracuje dział IT w PGE.
- Zakładamy, że platforma ruszy 1 stycznia. To będzie transparentny rynek, a my będziemy po prostu kojarzyli klientów. Na platformie energię sprzedawać będą mogli też inni wytwórcy energii – mówi Wojciech Dąbrowski.
Dotychczas PGE musiała sprzedawać energię poprzez Towarową Giełdę Energii, ale obligo giełdowe – uwierające grupę - już nie obowiązuje. Dlatego decyzjom PGE, jako największego producenta energii, przygląda się teraz cały rynek. Kiedy jednak elektrownie przejdą do NABE, to ta agencja będzie decydować o tym, jak sprzedawać prąd. Czy NABE będzie korzystać z platformy PGE? Na to pytanie Wojciech Dąbrowski na razie nie ma odpowiedzi.