Blokada rachunków bankowych Sfinksa, brak spłaty wymagalnych kredytów i pożyczek, przeterminowane zobowiązania warte 16 mln zł, zajęcia komornicze – to wszystko spowodowało, że zarząd operatora restauracji zdecydował się na złożenie wniosku o upadłość z układem. To wszystko można przeczytać w prezentacji zarządu dla akcjonariuszy przygotowanej na dzisiejsze walne.
Lektura nie napawa optymizmem. Ze Sfinksa odpływają klienci. Liczba transakcji zawartych w styczniu tego roku spadła w porównaniu z pierwszym miesiącem 2008 r. o 17 proc. Pogarsza się płynność. Negatywne przepływy pieniężne netto w IV kw. 2008 r. wyniosły -6 mln zł. Zmniejsza się też rentowność spółki, a jej zagraniczne biznesy przyniosły w 2008 r. -5 mln zł EBITDA. Do tego dochodzą opcje walutowe i zmniejszające się wpływy z opłaty franczyzowej od restauratorów.
Co proponuje w tej sytuacji zarząd? Po pierwsze, zawrzeć układ z wierzycielami i dokapitalizować spółkę. Po drugie, zamknąć działalność na Węgrzech i w Czechach, nierentowne restauracje w Polsce i upłynnić sieć Chłopskie Jadło. Po trzecie, poprawić kontrolę nad przepływami finansowymi (czytaj – skutecznie egzekwować warunku umów franczyzowych). Po czwarte, poprawić rozpoznawalność marki Sphinx. Po piąte – dać więcej kompetencji franczyzobiorcom.
Kurs Sfinksa rośnie dziś o ponad 7 proc. Marna to pociecha po dwóch dniach głębokich spadków.