Pielmieni z homarem

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2007-11-09 00:00

W Tallinie oczarowało nas stare miasto. Jak chyba zresztą wszystkich. Dodatkowym atutem Tallina jest to, że ze wszystkimi można się tam łatwo dogadać po estońsku. Chociaż czasem można także spróbować po angielsku. Z przekory zaryzykowaliśmy rosyjski. Bingo. Wsie gawa- riat. Czasu mało, a trzeba było coś zjeść na lunch. Zaryzykowaliśmy restaurację hotelu Telegraaf, gdzie wcześniej dobry los rzucił nas na noc. Miejsce warte polecenia. Restauracja miała swojsko brzmiącą nazwę Tschaikovsky. Gdzieś się to nam daleko kojarzyło z łabędziami. W menu ich wprawdzie nie było, ale za to zauważyliśmy sporo dań występujących pod wspólnym transparentem — symfonia (?) kuchni rosyjskiej. Były ozorki cielęce z marynowanymi grzybkami, jesiotr w winie, sporo kawiorów. Także kuropatwy i filet z renifera. Nas szczególnie zainteresowały pierożki pielmieni, na które bezlitośnie się rzucamy przy każdej nadarzającej się okazji. Te w Czajkowskim brzmiały zdecydowanie zachęcająco. Nadziewane farszem z raków, dodatkowo bisque z homara (19 euro).

Poprosiliśmy o wino godne tych wspaniałości. Zaproponowano przybysza z dalekiej Nowej Zelandii. Sauvignon Blanc, 2006, Silver Lake, Marlborough (32 euro). Kiedy go podano, zamarliśmy w niepewności, czy młodzi się sobie spodobają. Niepotrzebna adrenalina. Się pokochali.

Pierożki pielmieni, nadziewane farszem z raków, dodatkowo bisque z homara.

Restauracja Tschaikovsky

Hotel Telegraaf

Vene 9,

Tallin, Estonia