Piłka po stronie Brukseli

Katarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2006-10-23 00:00

Rok 2006 jest dla polskiego hutnictwa przełomowy. Mija bowiem, uzgodniony z Komisją Europejską, termin zakończenia restrukturyzacji branży. Bruksela oceni, czy huty osiągnęły wyznaczone wskaźniki rentowności, czy dokonały planowanych inwestycji, ograniczyły moce i zatrudnienie. Wydaje się, że werdykt powinien być dla Polski korzystny, choć oczywiście wszystko zależy od tego, jak Unia potraktuje wykonanie, a właściwie na razie niewykonanie, planu naprawczego w największej polskiej spółce Mittal Steel Poland. Firma gruntownie zmodyfikowała program inwestycyjny. Dzięki temu polski koncern będzie miał bardzo nowoczesne linie produkcyjne, ale niestety realizacja inwestycji ma spory poślizg i zamiast zakończyć się do grudnia tego roku, przesunie się na przyszły. Szkoda, że kilka lat temu polski rząd nie posłuchał US Steel, konkurenta Mittala, by rozmowy o szczegółach inwestycyjnych podjąć na etapie wyłącznych negocjacji. Wówczas uniknęlibyśmy opóźnień, a huty mając nowoczesne linie, jeszcze lepiej mogłyby wykorzystać panującą w branży świetną koniunkturę.

Z drugiej strony przyznać trzeba, że i tak na profity z hossy nie można narzekać. Trzeba też podkreślić, że dzięki prywatyzacji huty zostały zasilone w kapitał obrotowy, inwestorzy uzdrowili relacje handlowe zrywając powiązania kooperacyjne z satelickimi spółkami lokalnych notabli, które przez lata zaopatrywały huty w drogie surowce, a tanio płaciły za stalowe wyroby pogłębiając kryzys w branży. Dziś ten etap huty już mają za sobą.

Zmienił się także znacznie rynek dystrybucji. Firmy handlowe prześcigają się w inwestycjach w centra serwisowe, w których można zrealizować niemal każde żądanie klienta, chcącego kupić stalową blachę, pręty czy kształtowniki. Sami dystrybutorzy żartują sobie, że powoli przekształcają się w stalowe markety, w których kupujący może otrzymać hutnicze wyroby „przycięte na miarę”. W centra serwisowe chętnie wchodzą też producenci, próbując wyeliminować hurtowników z handlowego łańcucha. Tak naprawdę jednak producenci i dystrybutorzy są na siebie skazani i czasem współpracując mogą więcej skorzystać na hossie niż walcząc.

Zresztą chyba jedynym podmiotem, który nie wykorzystuje szans płynących z dobrej koniunktury jest skarb państwa. W przyszłym roku ma sprzedać 25 proc. akcji Mittal Steel Poland po 1 zł za walor, czyli znacznie poniżej ceny rynkowej. Taką cenę zapisano bowiem w umowie prywatyzacyjnej. Obecnie resort próbuje znaleźć sposób na podbicie ceny, ale czy przekona inwestora, by zgodził się na wyższą kwotę...

Warto też zapytać, czy resort w ogóle będzie skłonny sprzedać posiadany pakiet. Wszak obecnie rządzący układ jak ognia unika prywatyzacji. Umowa prywatyzacyjna zostawia jednak ministerstwu furtkę. Jeśli nie porozumie się z inwestorem, walory polskiego koncernu hutniczego mogą trafić na giełdę. A wówczas to rynek wyceni wartość spółki — wilk będzie syty i owca cała.

Przy obecnych cenach paliw i rozwoju rynku energetycznego, resort mógłby też sporo zarobić, gdyby dokończona została budowa Walcowni Rur Jedność (WRJ), która ma produkować wyroby wykorzystywane na przykład w przemyśle gazowniczym. Państwo do tej inwestycji dołożyć nie może, bo Bruksela i tak już ma wątpliwości dotyczące legalności pomocy publicznej dla WRJ. Z Rosyjskim inwestorem, Sinara Trading, nie udało się natomiast porozumieć, więc umowę rozwiązano. W przyszłym roku będziemy zapewne obchodzić 30 rocznicę niewybudowania tej walcowni. Z pewnością nie będzie to jednak okazja do świętowania...