Spokój to ostatnie słowo, którym można opisać atmosferę panującą w PKP. Kolejowa grupa szykuje się do prywatyzacji wszystkich swoich spółek. Ma za sobą gorący debiut PKP Cargo, któremu towarzyszyły kontrowersje dotyczące przydziału akcji, dymisję Łukasza Boronia, prezesa debiutanta, i likwidację ministerstwa transportu, które ją nadzoruje.
Następna w kolejce do samodzielności jest PKP Energetyka, szósty w kraju dostawca energii elektrycznej. Spółka ma już pomysł na to, jak odnaleźć się w nowych warunkach.
Duży biznes na zewnątrz
Filary strategii PKP Energetyka można opisać dwoma hasłami: dywersyfikacja i usługi. Dywersyfikacja po to, by się umocnić wśród klientów niezwiązanych z koleją.
— Już dziś większość naszego biznesu realizujemy poza segmentem kolejowym, z czego rynek często nie zdaje sobie sprawy — podkreśla Wojciech Szwankowski, członek zarządu PKP Energetyka.
I pokazuje liczby: na 6,2 TWh energii elektrycznej sprzedanej przez PKP Energetyka, do klientów kolejowych trafia tylko 2,4 TWh, czyli mniej niż połowa. Reszta, czyli 3,8 TWh, płynie do klientów niezwiązanych z branżą kolejową.
— Naszym celem jest rozwój poza koleją. Na 2014 r. założyliśmy wzrost tego segmentu o 10 proc. Nie chcemy przy tym gwałtownie zwiększać liczby klientów, skupimy się wyłącznie na biznesie — zapowiada Wojciech Szwankowski.
Umowy z PKP Energetyka mają i osiedla mieszkaniowe, zlokalizowane w pobliżu sieci kolejowej, i sieci hipermarketów, i duże galerie handlowe, i choćby Poczta Polska.
— Jeśli chodzi o dystrybucję, to stopniowo uniezależniamy się od sieci torów i wchodzimy z naszą infrastrukturą np. do stref ekonomicznych — mówi Wojciech Szwankowski.
W przyszłym roku PKP Energetyka zaoferuje klientom również gaz.
— Już rozmawiamy z kilkoma firmami na temat dostarczania im i energii, i gazu. Cel na przyszły rok to zaistnieć na tym nowym dla nas rynku — mówi menedżer.
Miliardy w zleceniach
Usługi elektroenergetyczne, czyli drugie kluczowe hasło w strategii PKP Energetyka, kuszą, bo pachną pieniędzmi.
— Widzimy, jak wielkie pieniądze na inwestycje w sieci przesyłowe przeznacza PSE [operator krajowego systemu energetycznego — red.]. Mamy kompetencje i chcemy walczyć o kontrakty, najpierw jako podwykonawca, a w przyszłości jako członek konsorcjum — zapowiada Wojciech Szwankowski.
Budżet PSE na inwestycje w sieci wysokich napięć to 8 mld zł do 2017 r. Grubo ponad połowa z tej kwoty została już zakontraktowana, ale wykonawcy zleceń PSE wciąż szukają podwykonawców. PKP Energetyka ma więc o co się starać.
— Prowadzimy właśnie projekt inwestycyjny, w ramach którego 1,1 mld zł przeznaczamy na własną sieć dystrybucji. Duża część to linie wysokich napięć. Uważamy więc, że mamy kompetencje, by starać się o zlecenia od PSE — uważa Wojciech Szwankowski.
Jeszcze większymi pieniędzmi pachną zlecenia od Polskich Linii Kolejowych. Uwzględniając nową perspektywę unijną na lata 2014-20, szacuje się, że na modernizację linii kolejowych przeznaczone będzie 36-38 mld zł.
— Tu też będziemy startować w przetargach i mamy nadzieję odegrać znaczącą rolę w realizacji całego programu inwestycyjnego — mówi Wojciech Szwankowski.
Gdzie się wpasować?
Plany PKP zakładają prywatyzację energetycznej spółki córki w przyszłym roku. W jaki sposób? Analizy trwają. A pomysłów właścicielowi nie brakuje.
— Spółka dobrze pasowałaby do jednej z grup energetycznych notowanych na GPW, niewykluczona jest także oferta publiczna — mówił w październiku Jakub Karnowski, prezes PKP.
PKP Energetyka jest rentowna — w zeszłym roku zarobiła na czysto 65,6 mln zł, czyli mniej niż 71 mln zł w 2011 r. Od innych firm energetycznych odróżnia ją równomiernie rozłożona ogólnopolska sieć dystrybucji. PGE, Tauron, Enea i Energa, czyli cztery państwowe firmy energetyczne, operują lokalnie — odpowiednio: na wschodzie, południu, zachodzie i północy Polski.
W tym kontekście warto też przypomnieć, że minister skarbu Włodzimierz Karpiński ogłosił ostatnio, że myśli o konsolidacji aktywów energetycznych i stworzeniu narodowego czempiona. Niewykluczone, że PKP Energetyka jest częścią jego planów.
Monopol w oczy kole
Monopolistyczna pozycja PKP Energetyki na rynku kolejowym przeszkadza przewoźnikom, a ostatnio zainteresowała również posła Przemysława Wiplera.
„Mimo że w Polsce jest ponad 300 koncesjonowanych sprzedawców energii, przewoźnicy kupują prąd przede wszystkim od PKP Energetyka. Najwięksi klienci to PKP Cargo, PKP Intercity i Przewozy Regionalne. Bez wątpienia mamy więc do czynienia z monopolem. To efekt tego, że PKP Energetyka włada kluczowymi elementami systemu i ma możliwość limitowania dostępu do swoich podstacji zewnętrznym sprzedawcom energii elektrycznej” — napisał w interpelacji Przemysław Wipler.
— To nieprawda, każdy ma prawo zmiany sprzedawcy energii. PKP Energetyka jest zobowiązana do udostępniania swojej infrastruktury zgodnie z zasadą TPA [regulującą dostęp stron trzecich do sieci — red.]. Niezbędna jest jednak inwestycja w licznik, o czym zresztą rozmawiamy bezpośrednio z przewoźnikami. W przypadku średnich napięć, czyli np. na kolei, ciężar tej inwestycji spoczywa na odbiorcy. A ten musi skalkulować, czy mu się to opłaca — zauważa Wojciech Szwankowski.