Trzy tygodnie temu ujawniliśmy, że spółce PKP Polskie Linie Kolejowe (PKP PLK) w 2020 r. udało się zrealizować zaledwie 2/3 inwestycji, zaplanowanych na ten rok w Krajowym Programie Kolejowym. Znaczące opóźnienia w realizacji największego planu inwestycyjnego w historii polskiej kolei sprawiają, że w aż 53 z 76 projektów PKP PLK ryzyko utraty dotacji unijnych (lub ich części) jest wysokie, bardzo wysokie albo krytyczne. To nie wszystkie problemy władz państwowej spółki. Jak dowiedział się „PB”, jej działalnością zainteresowały się organy ścigania.
- 3 lutego 2021 r. wszczęliśmy śledztwo w sprawie o czyny z artykułu 296 par. 1 i 3 oraz artykułu 296 par. 1a Kodeksu karnego, popełnione na szkodę PKP PLK – informuje Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Sygnalista z nadzoru
Wymienione artykuły dotyczą karalnej niegospodarności i wyrządzenia szkody majątkowej w wielkich rozmiarach (za co grozi do 10 lat więzienia), a także sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa niegospodarności (tu maksymalna kara to 3 lata więzienia). Wszczęcie śledztwa oznacza, że - zdaniem prokuratury - istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia tych przestępstw. Co na to zarząd?
- Spółka nie komentuje postępowania prokuratury – ucina Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP PLK.
Podkreśla, że państwowa firma „posiada procedury reagowania w sytuacjach wystąpienia ewentualnych nieprawidłowości” i „współpracuje ze wszystkimi podmiotami w zakresie prowadzonych postępowań”.
Prokuratura nie ujawnia, z czyjego zawiadomienia toczy się śledztwo i w jakich konkretnie inwestycji PKP PLK dotyczy. Nam jednak udało się sporo dowiedzieć. Okazuje się, że jedną z osób zawiadamiających śledczych był Ryszard Kaczoruk - były działacz Solidarności Walczącej, związany z premierem Mateuszem Morawieckim, a jednocześnie członek rady nadzorczej PKP PLK.
Ugoda i tunel
Ryszard Kaczoruk odmówił rozmowy z „PB”, jednak dotarliśmy do notatki jego autorstwa ze stycznia 2021 r., adresowanej do wicepremiera Jacka Sasina, kierującego Ministerstwem Aktywów Państwowych (MAP). Właśnie w niej Ryszard Kaczoruk informuje, że pod koniec 2020 r. zawiadomił prokuraturę. O czym? M.in. o kontrowersjach związanych z zawarciem przez PKP PLK ugody z giełdowym ZUE, wykonawcą kontraktu na modernizację linii Łódź Kaliska - Zduńska Wola, o wartości około 340 mln zł.
Przypomnijmy: ZUE nie mógł doczekać się zapłaty przez PKP PLK stosunkowo niewielkiej kwoty - 1,65 mln zł - i na tej podstawie w marcu 2000 r. wypowiedział umowę. Dwa miesiące później obie firmy podpisały jednak porozumienie, na podstawie którego giełdowa spółka dostała nie tylko zaległą wypłatę, ale łącznie aż 57 mln zł.
W notatce Ryszarda Kaczoruka można przeczytać, że już nieterminowa zapłata 1,65 mln zł „związana jest z bardzo dziwnymi okolicznościami”, a dodatkowo „peelka” „nie zbadała rzetelnie i obiektywnie” zasadności wysokości roszczeń kontrahenta. Zdaniem nadzorcy PKP PLK przedstawiciele spółki „zbyt pochopnie przystali na coraz bardziej eskalowane roszczenia ZUE, a uzasadnienia co do konieczności zawarcia ugody były i są nadal stanowczo za słabo udokumentowane”.
Kolejnym projektem, o którym Ryszard Kaczoruk zawiadomił prokuraturę, są warte około 0,5 mld zł prace na linii kolejowej nr 1 na odcinku Częstochowa – Zawiercie, również wykonywane przez ZUE. W tym wypadku chodzi o wybudowanie „bez niezbędnych zgód korporacyjnych” PKP PLK nieujętego w umowie przejścia podziemnego w stacji Poraj. Jak podkreśla Ryszard Kaczoruk, wątpliwości dotyczące nieprawidłowości przy tym projekcie zgłosiły instytucje, rozliczające środki unijne, czyli Centrum Unijnych Projektów Transportowych (CUPT) oraz Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej.
Co ciekawe, z ustaleń „PB” wynika, że sprawę budowy tunelu w Poraju do prokuratury zgłosiła też sama „peelka”. W tym wypadku nie chodzi jednak o podejrzenia dotyczące władz spółki, ale jej pracowników - m.in. byłej już dyrektor projektu, która - zdaniem zarządu PKP PLK - miała przekroczyć swoje kompetencje, zlecając ZUE prace wycenione przez tę firmę na ponad 15 mln zł (dziś trwa spór z tym związany, bo operator linii kolejowych chce zapłacić za to samo o 7 mln zł mniej).

Miliardy i niejasności
Ryszard Kaczoruk w liście do Jacka Sasina pisze też, że jego wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch innych, „wyjątkowo ważnych i dużych” projektów PKP PLK (choć nie klaruje, czy o nich też informował organy ścigania). Pierwszy to budowa infrastruktury systemu ERTMS/GSM-R za 2,3 mld zł, a drugi –warta prawie 4 mld zł inwestycja na linii E75 na odcinku Czyżew - Białystok, w ramach tzw. Rail Baltica.
Zdaniem autora notatki obie inwestycje są prowadzone wyjątkowo opieszale. Dodatkowo w przypadku pierwszej są obawy o przyszłą funkcjonalność systemu, a w przypadku drugiej wątpliwości budzi wybór zwycięskiego konsorcjum (uznano, że jego lider, firma Intercor, spełniła wymóg doświadczenia na nieodebranym i wykonanym częściowo kontrakcie - co zaakceptowała później Krajowa Izba Odwoławcza).
Czynności w śledztwie, wszczętym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, prowadzi Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA), które - jak się okazuje – równocześnie zajmuje się PKP PLK w innym trybie, kontrolnym.
Od 2 grudnia 2019 r. do 31 sierpnia 2020 r. CBA prowadziło w „peelce” czynności kontrolne, dotyczące zamówień publicznych z lat 2013-18, w tym kontraktu na modernizację linii kolejowej nr 7 na odcinku Dęblin – Lublin o wartości ponad 930 mln zł, zawartego przez PKP PLK z konsorcjum, którego liderem było Astaldi. W tym wypadku kontrowersje dotyczyły m.in. okoliczności zejścia Włochów z budowy, a także tego, że później państwowa spółka zleciła pilnowanie budowy i jej zabezpieczenie giełdowemu ZUE w trybie z wolnej ręki (za 30 mln zł).
Jakie są ustalenia kontroli CBA? Na razie nie wiadomo. Biuro prasowe służby antykorupcyjnej przekazało nam jedynie, że wciąż trwają procedury pokontrolne i dopiero po ich zakończeniu możliwe będzie uzyskanie informacji w tej sprawie.
Groźba paraliżu
Tymczasem w notatce Ryszarda Kaczoruka obok kwestii dotyczących organów ścigania pojawiają się też inne - odnoszące się do opóźnień w realizacji przez PKP PLK Krajowego Programu Kolejowego (KPK). Członek rady nadzorczej państwowej spółki potwierdza informacje „PB” sprzed trzech tygodni, że wbrew temu, co oficjalnie twierdzą władze „peelki”, KPK nie jest zaawansowany w około 90 proc., ale w zaledwie około 50 proc. Sugeruje, że może to zaowocować w najbliższych latach nawet sparaliżowaniem ruchu kolejowego w naszym kraju.
Ryszard Kaczoruk przestrzega, że „efektem wieloletniej kumulacji opóźnień, oprócz zagrożenia utratą środków z UE (ratowanych czasami procedurami fazowania), są i zapewne będą (...) przeciągające się poza pierwotne daty kontraktów realizacje, powodujące zaburzenia ruchu kolejowego oraz inne uciążliwości dla klientów PLK”. Jego zdaniem „kumulacja inwestycji wynikająca z opóźnień na placach budów do 2020 r. sprawi, że może zmaterializować się duże ryzyko zatorów na szlakach kolejowych”, spowodowanych „kumulacją zamknięć torowych, często niezbędnych do prowadzenia prac budowlanych”.
Po publikacji artykułu dotarło do nas stanowisko giełdowej spółki ZUE, którego najważniejsze fragmenty publikujemy poniżej:
W przypadku linii nr 14 ugoda między ZUE i PKP PLK została prawomocnie zatwierdzona przez sąd, a jej zawarcie zostało poprzedzone mediacją przed mediatorem Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa.
Jeśli chodzi o modernizację linii kolejowej nr 7 na odcinku Dęblin—Lublin, ZUE była podwykonawcą ASTALDI w zakresie robót inżynieryjnych, takich jak mosty, wiadukty i przejścia podziemne. Kwota 30 mln zł była należna nie za „pilnowanie budowy i jej zabezpieczenie”, ale za ukończenie robót budowlanych na części porzuconych przez ASTALDI obiektów. Kontynuacja tych prac była konieczna, by nie doprowadzić do destrukcji obiektów i strat finansowych (stąd określono je mianem prac zabezpieczających).
Przejście podziemne w Poraju stanowiło robotę dodatkową i zostało zamówione przez PKP PLK z jego własnej i wyłącznej inicjatywy. Opracowanie dokumentacji projektowej, pozyskanie pozwolenia na budowę, jak i ustalenie ceny wykonania prac odbyło się na życzenie i przy pełnym udziale i akceptacji PKP PLK i ich służb. Aktualnie Zamawiający uważa, że kwota bezsporna wynagrodzenia wynosi ok. 10,4 mln zł, a pozostała część kwoty (tj. ok. 5 mln zł) ma charakter sporny. Konsekwentnie zastrzegamy swoje prawo do dochodzenia należności w pełnej wysokości przed sądem.
Ponadto, dla uniknięcia wątpliwości, spółka wyjaśnia, że nie jest stroną zasygnalizowanych w artykule procedur kontrolnych, a opisane w artykule zarzuty nie dotyczą ani spółki ani jej pracowników.