Krajowy Program Kolejowy do 2023 r. (KPK) o wartości aż 75,7 mld zł to największy plan inwestycyjny w historii polskiej kolei. Odpowiedzialna za jego realizację spółka PKP Polskie Linie Kolejowe (PKP PLK), a także nadzorujący ją resort infrastruktury konsekwentnie zapewniają, że program przebiega „bez zakłóceń” i „w dobrym tempie”. Jak jest naprawdę? Z wewnętrznych danych państwowej firmy, do których dotarł „PB”, wynika, że plan na 2020 r. udało się zrealizować w zaledwie około 67 proc.
I rekord, i klapa
Dane PKP PLK to tzw. tabele statusowe, analizujące zrealizowane nakłady inwestycyjne. Wynika z nich, że choć plan na ubiegły rok zakładał wydanie 15,54 mld zł, to faktycznie rozdysponowano jedynie około 2/3, czyli 10,42 mld zł. Jak odnosi się do tych danych Ireneusz Merchel, prezes PKP PLK, który wielokrotnie chwalił się tempem realizacji KPK? Nie wiadomo — nie odpowiedział na prośbę „PB” o komentarz. Stanowisko państwowej spółki przedstawił jej rzecznik prasowy.
— Określenie wykonania planu na 2020 r. możliwe będzie po zamknięciu księgowań i przyjęciu sprawozdania przez biegłego rewidenta. Mimo trudnej sytuacji związanej z pandemią jest ono najwyższe w historii inwestycji. Realizacja planu na 2020 r. przekroczyła rekordową kwotę 10 mld zł — mówi Mirosław Siemieniec.
90 proc. KPK to projekty zakończone i na zaawansowanym etapie realizacji — tym samym podtrzymuje narrację, przedstawianą publicznie przez Ireneusza Merchela, swojego szefa, oraz Andrzeja Bittela, wiceministra infrastruktury, który nadzoruje realizację programu. We wrześniu 2020 r. obaj prezentowali sprawozdanie z realizacji KPK na posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury.
Naginanie faktów
Andrzej Bittel zapewniał wówczas, że mimo pandemii koronawirusa prace przy programie przebiegają „w sposób płynny, ciągły, bez większych zakłóceń”, określając jego zaawansowanie na 65,6 mld zł, czyli 87 proc. Przy czym na te 87 proc. (a obecnie nawet 90 proc.) składają się nie tylko „inwestycje zakończone”, ale też te „w realizacji na różnych poziomach zaawansowania”. I tu jest PR-owy pies pogrzebany. Zgodnie bowiem z danymi PKP PLK, do których dotarł „PB”, faktyczne wykonanie planu na koniec 2020 r. (a więc w formie, jaka pojawia się w corocznych sprawozdaniach z jego realizacji) sięga 37,3 mld zł, czyli nie 87 proc., lecz... 49 proc. KPK.
Prezes PKP PLK na sejmowej komisji przyznawał natomiast, że plan na 2020 r., przewidujący nakłady na poziomie 15,5 mld zł, jest „bardzo ambitny”, ale zaraz dodawał, że nie boi się ambitnych zadań.
— Oczywiście są pewne uwarunkowania, które mogą wpływać na realizację planu, ale tylko nieznacznie — mówił Ireneusz Merchel.
Czy realizacja planu na 2020 r. w 2/3 to „nieznaczne” odchylenie? Pytanie wydaje się retoryczne.
W parlamencie szef PKP PLK zapewniał też, podobnie jak jej rzecznik w stanowisku przekazanym „PB”, że „na pewno będzie to pierwszy rok w historii Polskich Linii Kolejowych, kiedy przekroczymy kwotę 10 mld zł, jeśli chodzi o nakłady zrealizowane w danym roku”. Warto przy tej okazji wspomnieć, że podobne zapewnienia, o osiągnięciu poziomu 10 mld zł, władze PKP PLK już raz składały — na początku 2019 r. Dotyczyły one realizacji KPK w 2018 r. Wtedy jednak państwowa spółka musiała się z tych oświadczeń wycofać rakiem po zakwestionowaniu przez biegłego rewidenta w znaczącym stopniu wyliczeń spółki.
Mętnie o opóźnieniach
Systematyczne niewykonywanie rocznych planów (problem nie dotyczy bowiem tylko 2020 r. — patrz infografika) powoduje, że inwestycje realizowane w ramach KPK są znacząco opóźnione. Jak bardzo? W sierpniu 2020 r. Ireneusz Merchel zapewniał, że około 80 proc. projektów realizowanych jest zgodnie z ich harmonogramem, nie wyjaśniając jednak, czy odnosi się do pierwotnych harmonogramów, czy tych, które już wcześniej były przesuwane w czasie, co jest dość częstą praktyką.

To dlatego zapytaliśmy wprost PKP PLK, ile procent z obecnie realizowanych inwestycji w ramach KPK toczy się zgodnie z pierwotnym harmonogramem, a ile procent ma opóźnienia oraz jak długie są te opóźnienia. Rzecznik spółki nie odpowiedział wprost, przekazując tylko, że „zmiany terminu zakończenia” dotyczą około 30 proc. projektów, a średnie opóźnienia wynoszą kilka miesięcy. Taka odpowiedź może oznaczać, że wymienione 30 proc. nie obejmuje tych projektów, które są już opóźnione, ale jeszcze formalnie nie zmieniono terminu ich zakończenia.
Rzecznik PKP PLK przekonuje też, że zmiany terminów realizacji poszczególnych umów przy takiej skali inwestycji są normalne i zapewnia, że nie wpłynie to na realizację całego KPK.
— W przypadku niektórych kontraktów korekta terminów wynika z rozszerzenia zakresu projektów i czynników niezależnych od spółki, takich jak niedostateczny potencjał niektórych firm wykonawczych i przedłużone postępowania przetargowe — tłumaczy Mirosław Siemieniec.

Równanie w dół
Sugeruje również, by oceniając zakres wydatków KPK porównywać go do poprzednika, czyli Wieloletniego Programu Inwestycji Kolejowych (WPIK) z 2011 r., a obecną perspektywę unijną (2014-20) do poprzedniej (2007-13).
— Wykonanie wydatków do listopada siódmego roku trwania perspektywy dla KPK wynosi 33,8 mld zł, czyli 44,8 proc. wartości całego programu. W analogicznym momencie poprzedniej perspektywy wartość zrealizowanych wydatków wyniosła 9 mld zł i stanowiła 23,6 proc. kwoty zaplanowanej do realizacji w pierwotnym WPIK z 2011 r. — mówi Mirosław Siemieniec.
Jego zdaniem obecnie skala prac jest dwukrotnie większa, a równocześnie wzrosła liczba kursujących pociągów, m.in. dlatego, że PKP PLK odstąpiły od całkowitego zamykania linii.
Porównanie stosowane przez rzecznika państwowej spółki oraz jego szefa i wiceministra Bittela zdaje się pomijać to, że KPK miał być młodszym i lepszym bratem WPIK, który wyciągnął wnioski z błędów poprzednika. Nie uwzględnia też znaczących różnic między obu programami. Choćby tej, że WPIK powstał w 2011 r., czyli dopiero w piątym roku poprzedniej perspektywy, a KPK w 2015 r., czyli już w drugim roku obecnej, co samo w sobie stawia pod znakiem zapytania rzetelność takich porównań.
Poza tym WPIK był programem mocno krytykowanym (m.in. przez Najwyższą Izbę Kontroli), który ostatecznie, w związku z jego słabym zaplanowaniem i realizacją, został zmniejszony aż o 11,3 mld zł, czyli o blisko 1/3. Część opóźnionych i fazowanych (tzn. dzielonych na części) inwestycji z WPIK niejako „przeszło” na KPK, poprawiając jego statystyki (o czym w przypadku WPIK nie mogło być mowy).