Janusz Dudek, licencjonowany, międzynarodowy trener jazdy sportowej, opowiada o umiejętnościach polskich kierowców.
„PB’’: Jakimi jesteśmy kierowcami?
Janusz Dudek, licencjonowany, międzynarodowy trener jazdy sportowej, opowiada o umiejętnościach polskich kierowców.
„PB’’: Jakimi jesteśmy kierowcami?
Janusz Dudek: Na pewno ambitnymi, ale nasza świadomość „za kółkiem’’ wciąż jest niska. Rośnie, ale cały czas jej poziom jest niski. Naszym największym problemem jest prędkość. Polscy kierowcy jeżdżą zdecydowanie za szybko. I choć jesteśmy tego świadomi, mało kto chce lub potrafi coś z tym zrobić.
Jeździmy za szybko, ale czy potrafimy to robić?
Niestety nie. Sprzęt jest coraz lepszy, daje większe możliwości, ale polscy kierowcy sobie z tym nie radzą. Na początku lat 90. zachłysnęliśmy się motoryzacją, lepsze samochody zaczęły być bardziej dostępne. Rynek się otworzył i mieliśmy możliwość za w miarę nieduże pieniądze kupić bardzo mocne maszyny. Niestety, nasze umiejętności nie nadążały za tym przyrostem mocy i tu zaczął pojawiać się problem. Również dlatego, że nie chcieliśmy się do tego przyznać.
Czy to się zmieniło?
I tak, i nie. Często podczas szkoleń, które prowadzę na torze, pada pytanie: z jakimi prędkościami będziemy jeździć? Kursanci nie kryją rozczarowania, gdy dowiadują się, że są to prędkości nieco powyżej 200 km/h. Słyszę wówczas wypowiedziane w tonie pogardy: Phi! To ja na tor jechałem szybciej. To poważny problem. Potem zaczyna się swoiste kruszenie muru. Nie potrafimy się przyznać, że fakt szybkiej jazdy i fakt umiejętności radzenia sobie z prędkością to są dwa różne fakty. Polak, zwłaszcza mężczyzna, musi kilka razy wypaść z toru, żeby przyznać, że faktycznie musi się podszkolić i słuchać instruktora. Jak już przełamie tę psychologiczną barierę, zaczyna słuchać i dopiero wtedy zaczyna się nauka i trening. Z jednej strony cały czas uważamy, że jesteśmy świetnymi kierowcami, z drugiej coraz częściej przyznajemy, że jednak nie i szkolenie jest nam potrzebne. To dobry kierunek.
Prowadził pan szkoły jazdy dla AMG, Porsche i wielu innych marek na torach całego świata. Czy umiejętności polskich kierowców odstają od kompetencji amatorów motoryzacji z innych krajów?
Na pewno nie mamy się czego wstydzić. Technicznie jeździmy bardzo podobnie do „reszty świata”. Jeździmy jednak zbyt ambitnie, żeby nie powiedzieć — brawurowo. Nawet doświadczeni kierowcy popełniają dużo błędów, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę rąk na kierownicy. Operowanie kierownicą to podstawy i wydawać by się mogło, że potrafi to każdy kierowca. Po wielu treningach, szkoleniach, które przeprowadziłem, mogę stanowczo stwierdzić — nie potrafi. Nie umiemy też hamować. Nie chcemy uczyć się korzystania z technologii, którą oferują producenci. Jesteśmy wierni starej szkole. Tymczasem kiedyś hamowało się w zupełnie inny sposób, dziś hamuje się zupełnie inaczej. Kiedyś opanowywało się poślizg w inny sposób, dziś zupełnie inaczej. Pojawiły się różnego rodzaju systemy, jak system adaptacyjnego hamowania, kontrola trakcji etc. Poza wyobraźnią i poszanowaniem praw fizyki dziś w aucie potrzebna jest też zdolność do zarządzania tymi wszystkimi asystentami.
Może nie chcemy z tych systemów korzystać. Stereotyp głosi, że prawdziwy „ścigant” systemy wyłącza?
To bardzo chętnie zaproszę takiego „ściganta” na tor. Z systemów korzystają dziś kierowcy wielu serii wyścigowych. Stosuje się i ABS, i systemy stabilizujące tor jazdy. I nie chodzi tu tylko o podnoszenie poziomu bezpieczeństwa, ale również o „wykręcanie’’ lepszych czasów. Prosty przykład — jeden z samochodów wyczynowych, czyli porsche cayman GT4. Duża część moich instruktorów, którzy są wyczynowymi kierowcami wyścigowymi, nie jest w stanie z wyłączonymi systemami zrobić nim lepszy czas niż wówczas, gdy systemy czuwają.
Skoro przy „wykręcaniu’’ lepszych czasów jesteśmy... Kierowcy wyczynowi są spokojniejszymi uczestnikami normalnego ruchu drogowego czy bardziej agresywnymi?
Zawsze uważałem, że im więcej umiesz, tym wolniej jedziesz. I to jest motto, które powinno przyświecać większości osób, które zaczynają przygodę z torem wyścigowym. Większość klientów, z którymi mam przyjemność jeździć, potwierdza, że nabrała szacunku dla prędkości i jeździ wolniej. To świadczy o tym, że rzeczywiście wraz ze zdobywaniem umiejętności prędkość na drodze publicznej spada. Oczywiście nie można być też hipokrytą, bo to nie jest tak, że nie popełni się jakiegoś wykroczenia, nie przekroczy prędkości, natomiast powiem otwarcie, że moja prędkość autostradowa to 120-130 km/h. Wcale nie mam potrzeby jeżdżenia z prędkością wyższą niż dopuszczalna, bo tak jak w wyścigu, tak na trasie liczy się prędkość średnia, a nie chwilowa.
Rozmawiał Marcin Bołtryk
Podcast Puls Biznesu do słuchania co piątek od rana w twojej aplikacji podcastowej na Spotify i Apple Podcasts oraz na pb.pl/dosluchania. W tym tygodniu: Ułan na polskich drogach, goście: dr Andrzej Markowski — psycholog transportu, prof. Marcin Ślęzak — Instytut Transportu Samochodowego, Janusz Dudek — trener jazdy sportowej, Sylwester Pawłowski — Safety Logic, Julia Langa — Yanosik.