Choć większość sektorów ucierpiała na konflikcie rosyjsko-ukraińskim, są też takie, które mogą na nim zyskać. Jednym z nich jest rynek badań klinicznych. Szukając miejsca dla nowych badań, znaczna część koncernów farmaceutycznych omija Ukrainę i Rosję. Część zleceń mogą więc przejąć polskie firmy.

— Widać rosnące zainteresowanie polskim rynkiem. Zresztą już dzisiaj rośnie on z dynamiką 10-15 proc. rocznie. Jeśli wykorzystamy szansę, wzrost może sięgnąć 20- -25 proc. — mówi Andrzej Opadczuk, prezes notowanej na NewConnect spółki Medica Pro Familia.
Mamy atuty
Rezygnacja firm farmaceutycznych, szczególnie z rynku ukraińskiego, może przynieść polskim firmom nowe kontrakty — na Ukrainie mieszka blisko 50 mln osób, które z powodu ograniczonego dostępu do innowacyjnych terapii chętnie brały udział w badaniach klinicznych. Te same atuty — populacja, duże zainteresowanie pacjentów oraz niższe koszty niż na Zachodzie, według firmy badawczej PMR, przemawiają na korzyść Polski. Już dzisiaj koncerny zostawiają w Polsce ponad 1 mld zł. Pieniądze trafiają do firm prowadzących i koordynujących badania kliniczne, placówek medycznych oraz lekarzy.
Badania są prowadzone zarówno w szpitalach, m.in. w obszarze onkologii, jak też przychodniach w trybie ambulatoryjnym. Ilościowo większy udział mają te drugie, choć wysokospecjalistyczne prowadzone w szpitalach są lepiej wyceniane. Radosław Janiak, dyrektor zarządzający na region CEE w Synexus Polska, firmie specjalizującej się w badaniach klinicznych, nie wiąże z Ukrainą zbyt dużych nadziei. Zwraca uwagę, że rzeczywiście część ośrodków przy wschodniej granicy została zamknięta, jednak pozostałe radzą sobie dobrze.
— Notujemy na Ukrainie wzrost rzędu kilkuset procent. Widzimy też poprawę w podejściu do firm prowadzących badania — nie ma już takiej biurokracji i zdarza się, że dane badanie jest rozpoczęte szybciej na Ukrainie niż w Polsce — twierdzi Radosław Janicki. Zastrzega jednak, że polski rynek również jest bardzo atrakcyjny — od kilku lat może pochwalić się stabilnym wzrostem.
Mają bazę
Od jakiegoś czasu polskim rynkiem interesują się prywatne sieci medyczne, takie jak Lux Med oraz Medicover. Wczoraj nie udało się nam zdobyć ich komentarza. Jednak warto zauważyć, że segment badań klinicznych wydaje się być dla nich jednym z potencjalnych kierunków rozwoju. Najważniejsze, bo bazę pacjentów, już mają. Do ekspansji zachęca również jeszcze niewielka konkurencja.
Rynek firm specjalizujących się w SMO (site management organization), które umawiają pacjentów, pilnują dokumentacji i całej logistyki, jest bardzo rozdrobniony. Oprócz Mediki Pro Familii i Synexusa nie ma zbyt wielu dużych graczy, choć — co warto zauważyć — działa sporo pośredników, tzw. firm CRO. Medica Pro Familia w tym roku chce urosnąć o około 30 proc. Docelowo połowę zysków przeznaczy na inwestycje. Na przełomie lat 2014/15 otworzy piątą placówkę. Jeśli kolejny rok będzie równie udany, pomyśli o kolejnych.
— Docelowo chcielibyśmy otwierać dwie rocznie. Jednak na razie chcemy doprowadzić do rentowności nasz najnowszy ośrodek w Krakowie. Na koniec bieżącego roku powinien na siebie zarabiać — mówi Andrzej Opadczuk.