49 proc. — taki udział w projekcie zaproponuje koncernom atomowym. Do spółki mogą wejść także wielcy odbiorcy energii.
Konsorcjum do budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej ma być wyłonione do końca przyszłego roku. Taki jest plan Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), która ma być głównym inwestorem.
— Właśnie powołaliśmy w firmie Departament Energetyki Jądrowej. Jesteśmy gotowi rozpocząć poszukiwanie partnerów. Czekamy tylko na wyłonienie pełnomocnika rządu, z którym musimy się porozumieć, zanim zaczniemy działać — mówi Tomasz Zadroga, prezes PGE.
Długo nie będzie czekał. Jak ustalił "Puls Biznesu" w Kancelarii Premiera, pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej ma zostać powołany lada dzień.
Jakich partnerów chce szukać PGE do atomowego biznesu?
— Przede wszystkim dużych firm branżowych z doświadczeniem w energetyce jądrowej. Jest ich tylko kilka, m.in. EDF, Vattenfall, Electrabel, E.ON, CEZ. Głównym kierunkiem naszych poszukiwań będzie Europa, choć zwrócimy się pewnie również do koncernów japońskich, koreańskich czy amerykańskich — mówi prezes grupy.
Zdaniem Tomasza Zadrogi, w grę wchodzi również współpraca z wielkimi odbiorcami energii zainteresowanymi inwestowaniem w energetykę. Taką chęć wyrażały m.in. KGHM i Orlen. Jednak firmy branżowe, które znają się na atomie, będą miały pierwszeństwo. Polskie przedsiębiorstwa nie mają żadnych doświadczeń w tej dziedzinie.
— Rozważamy różne modele współpracy. W obu wariantach PGE jest akcjonariuszem dominującym. Pierwsza opcja to dobranie jednego partnera, który obejmie 49 proc. udziałów we wspólnym przedsięwzięciu. Druga polegałaby na zaproszeniu do spółki wielu partnerów — wyjaśnia Tomasz Zadroga.
W konsorcjum nie będzie raczej miejsca dla inwestorów stricte finansowych.
— Instytucje finansowe zainteresowane rozwojem energetyki jądrowej widziałbym raczej w gronie akcjonariuszy PGE — mówi szef grupy.
Więcej w piątkowym "Pulsie Biznesu".