Henryk Kania wróci do Polski bez kajdanek, jeśli wpłaci 8 mln zł

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2025-10-28 15:19

Sąd zgodził się na list żelazny dla byłego prezesa i największego akcjonariusza Zakładów Mięsnych Henryk Kania, o ile ten wyłoży 8 mln zł na poręczenie majątkowe. Prokuratura chce przedstawić mu 10 zarzutów, w tym kierowania gangiem, który wystawił tysiące pustych faktur i wyrządził szkody na prawie 300 mln zł.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Sąd Okręgowy w Katowicach zgodził się na wydanie listu żelaznego dla Henryka Kani, byłego prezesa i największego akcjonariusza Zakładów Mięsnych Henryk Kania (ZMHK), które upadły w 2020 r., a rok później wyleciały z Giełdy Papierów Wartościowych.

Warunek: 8 mln zł poręczenia majątkowego

To oznacza, że były król wędlin, przebywający od kilku lat w Argentynie, może wrócić do kraju i aż do prawomocnego wyroku odpowiadać z wolnej stopy w postępowaniu karnym dotyczącym jednej z największych afer polskiego rynku kapitałowego, którą PB ujawnił we wrześniu 2019 r.

Zgadzając się na list żelazny sąd postawił jednak istotny warunek: Henryk Kania do 30 czerwca 2026 r. musi wpłacić aż 8 mln zł tzw. kaucji.

- To bardzo wysokie poręczenie majątkowe, którego nasz klient nie jest w stanie wpłacić. Na pewno będziemy skarżyć jego wysokość – zapowiada Olgierd Pogorzelski, jeden z obrońców biznesmena.

A on sam dodaje, że 8 mln zł to kwota zaporowa, która ma uniemożliwić jego szybki powrót do kraju.

- Sąd zdaje sobie sprawę, że ze względu na okoliczności sprawy, w której to ja jestem poszkodowany, nie mam majątku. Wie zatem, że nie jestem w stanie spełnić tego warunku - mówi Henryk Kania.

Duże prawdopodobieństwo przestępstw

Zażalenie na samo przyznanie listu żelaznego złożą też zapewne śledczy Śląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach. Do tej pory konsekwentnie bowiem twierdzili, że były szef ZMHK, którego od kilku lat próbują ściągnąć do Polski w procedurze ekstradycji, po powrocie do kraju powinien zostać aresztowany w związku z obawą, że będzie mataczył.

Olgierd Pogorzelski twierdzi, iż decyzja sądu oznacza, że ta przesłanka straciła na znaczeniu. Jednocześnie jednak stosując tak wysokie poręczenie majątkowe, sąd musiał uznać, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż Henryk Kania dopuścił się zarzucanych mu przez prokuraturę przestępstw.

Pokrzywdzone banki i skarb państwa

Były potentat mięsny wciąż podejrzany jest o popełnienie 10 przestępstw. Główny zarzut to kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, a pozostałe to oszustwa, w tym podatkowe i kredytowe, niegospodarność, wystawianie lewych faktur, pranie pieniędzy, tzw. zbrodnia vatowska i przestępstwa skarbowe. Przy czym śledczy zaznaczają, że zarzuty te nie mają charakteru ostatecznego.

- Realnie zaistniała i nienaprawiona szkoda wynikająca z aktualnie sformułowanych wobec Henryka K. zarzutów wynosi blisko 298 mln zł. W przypadku pokrzywdzonych banków chodzi o około 270,6 mln zł, skarbu państwa 7,67 mln zł, a innych podmiotów około 20 mln zł – mówi Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej.

Tysiące lewych faktur

Przypomnijmy, że to PB jako pierwszy ujawnił we wrześniu 2019 r., że zdaniem prokuratury Zakłady Mięsne Henryk Kania – duża giełdowa spółka z przychodami przekraczającymi 1 mld zł rocznie, obsługiwana przez tak znane banki jak Handlowy i Alior oraz monitorowana przez Komisję Nadzoru Finansowego – od dawna produkowała nie tylko wyroby mięsne, ale też tysiące lewych faktur, oszukując skarb państwa, banki i instytucje finansujące.

- W ZMHK wystawiono łącznie co najmniej 2533 stwierdzających nieprawdę faktur VAT o łącznej wartości brutto 911,2 mln zł wykorzystywanych do modyfikacji wyników finansowych spółki. A dodatkowo, w celu pozyskania niezasadnego finansowania, wystawiono ponad 8600 tzw. pustych faktur, które wskutek korekt nie były uwzględniane w tych wynikach, na łącznie ponad 737 mln zł – wylicza Katarzyna Calów-Jaszewska.

Henryk Kania: to ja jestem poszkodowany

Tymczasem Henryk Kania twierdzi, że prokuratura nie ma przekonujących dowodów, a zarzuty dotyczące jego udziału w tworzeniu fikcyjnych faktur VAT opierają się wyłącznie na pomówieniach podejrzanych członków zarządu ZMHK obciążających go w obawie przed wysoką karą.

Biznesmen twierdzi też, że skarb państwa wcale nie został poszkodowany, a przeciwnie - powinien zwrócić spółce ponad 70 mln zł nienależnie pobranych podatków odprowadzonych w latach 2014-18 z tytułu fikcyjnego zysku (53 mln zł CIT i ponad 20 mln zł VAT).

Henryk Kania twierdzi też, że w całej sprawie to on jest poszkodowany, bo nie znając rzeczywistej sytuacji ZMHK i bez świadomości generowania pustych faktur w celu wyłudzenia kredytów poręczył za nie własnym majątkiem, który teraz jest w egzekucji.

Prokuratura wszystkie twierdzenia biznesmena uznaje za jego linię obrony. Śledztwo, w którym jest aż 41 podejrzanych, przedłużone jest do 1 marca 2026 r. Jak jednak informuje Katarzyna Calów-Jaszewska – liczba koniecznych do przeprowadzenia czynności pozwala szacować, że w tym terminie postępowanie nie zostanie zakończone.