Dwa miesiące w zawieszeniu wystarczyły spółce Reino Dywidenda Plus na poradzenie sobie z niepewnością debiutanta. 9 września ma ruszyć budowa księgi popytu na akcje spółki, która przedstawia się inwestorom jako pierwszy polski REIT, czyli wehikuł inwestycyjny, skoncentrowany na nieruchomościach komercyjnych, notowany na giełdzie i regularnie wypłacający większość zysku w postaci dywidendy. Ofertę publiczną wstrzymano pod koniec czerwca, tłumacząc to przede wszystkim niepewnością wywołaną przez Brexit.

Spółka chce pozyskać z rynku do 300 mln zł, które przeznaczy na rozbudowę portfela nieruchomości. Cena emisyjna ma zostać ustalona 13 września.
- Postanowiliśmy wznowić ofertę. Polskie REIT-y zostały zaprezentowane jako ważna część Programu Budowy Kapitału, w sposób wykazujący pełne zrozumienie dla konieczności wprowadzenia jednorazowego opodatkowania dochodów. Wiadomo już, że Ministerstwo Finansów pracuje nad specjalną ustawą - mówi Radosław Świątkowski, prezes Reino Dywidenda Plus.
REIT-y, choć popularne na globalnych rynkach, w Polsce się jak dotąd nie przyjęły. Na przeszkodzie stoi im między innymi to, że ich definicji nie ma w polskim prawie, nie są więc zwolnione z płacenia podatku dochodowego. Standardowo REIT go nie płaci, bo podatki od zysków kapitałowych odprowadzają jego akcjonariusze, do których zazwyczaj trafia niemal cały zysk spółki. Reino Dywidenda Plus zapowiada, że na dywidendę będzie szło co najmniej 90 proc. zysku, jest to zapisane w statucie spółki.