Jesteśmy coraz bardziej entuzjastycznie nastawieni do wspólnego europejskiego pieniądza.
Ponad połowa Polaków uważa, że wprowadzenie euro miało pozytywne lub bardzo pozytywne konsekwencje w państwach, które zdecydowały się na ten krok (odpowiednio 38 i 13 proc.). Taki wniosek przynosi badanie Eurobarometr z maja zeszłego roku. Z ponad 50-proc. wynikiem plasujemy się wśród największych zwolenników wspólnej waluty — obok Rumunów (62 proc.), Węgrów (50 proc.), Słowaków (48 proc.) i Czechów (46 proc.). Tylko niespełna jedna trzecia naszych rodaków twierdzi, że skutki monetarnej integracji są w małym lub w znacznym stopniu negatywne (23 i 6 proc.).
Nasz entuzjazm wobec euro potwierdza także ankieta Gfk Polonia, przeprowadzona ostatnio na zlecenie dziennika "Rzeczpospolita". Wstąpienie do strefy euro popiera 65 proc. uczestników sondażu (wobec 54 proc. w czerwcu 2008 r.).
Na wejściu do Eurlolandu szczególnie zależy polskim przedsiębiorcom. Bo świetnie zdają sobie sprawę z korzyści, jakie unia monetarna im zapewni.
— Euro przyniesie wyeliminowanie ryzyka kursu walutowego, redukcję kosztów transakcyjnych, rozwój handlu zagranicznego i napływ inwestycji — przewiduje Ludwik Kotecki, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów.
Według badania BCC, za wspólną walutą opowiada się aż 98 proc. ludzi biznesu, w tym 83 proc. zdecydowanie. Zdaniem 65 proc. pytanych, najwięcej na euro zyskają firmy prowadzące wymianę gospodarczą z partnerami z UE.
Zwolennikiem euro jest m.in. Dariusz Pachla, wiceprezes LPP, odzieżowego giganta. Jak mówi, najlepiej, żeby unijna waluta została wprowadzona we wszystkich krajach UE.
— Wówczas mielibyśmy o wiele prostsze rozliczenia z naszymi spółkami prowadzącymi sieci sklepów w innych krajach oraz z dostawcami z obszaru Unii — podkreśla menedżer.
Dodaje, że po naszym dołączeniu do obszaru zunifikowanego pieniądza łatwiej będzie można planować ceny produktów i koszty funkcjonowania przedsiębiorstwa.