Według analizy banku Erste, około 40 proc. mocy przerobowych rafinerii może zostać utracone na kilka miesięcy, co znacznie utrudni produkcję i eksport produktów naftowych. MOL stoi teraz przed dwiema opcjami: albo zwiększyć import paliw, albo tymczasowo skorzystać z rezerw strategicznych - przekazały węgierskiej media.
Tamas Pletser, analityk branży naftowej i gazowej w Erste, zauważył, że incydent będzie miał ograniczony wpływ na rynek węgierski, ale w szczególnie trudniej sytuacji może znaleźć się Serbia.
Media przypomniały, że serbski system energetyczny już znajduje się „w stanie krytycznym”. Na początku października weszły w życie sankcje USA wobec NIS - serbskiego koncernu naftowego, który zarządzą jedyną w kraju rafinerią. Firma trafiła na amerykańską listę sankcyjną, ponieważ większość udziałów posiadają w niej podmioty rosyjskie.
„MOL prawdopodobnie nie będzie w stanie eksportować wystarczających ilości produktów naftowych z powodu pożaru, dlatego Serbia może znaleźć się w jeszcze większych tarapatach” - dodano.
Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że Gazprom nie przedłużył trzyletniej umowy na dostawy gazu ziemnego do Serbii i będzie dostarczał ten surowiec tylko do końca roku. Wobec braku realnych alternatywnych dostaw stanowi to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Serbii - napisano w analizie Erste.
Pletser zauważył, że władze w Belgradzie stoją przed wyborem pozostania „po stronie Rosji”, co wiąże się z ryzykiem załamania dostaw energii, lub odwrócenia się od Moskwy i narażenia na niezadowolenie nacjonalistycznego elektoratu.
Pożar w położonej w pobliżu Budapesztu rafinerii wybuchł w nocy z poniedziałku na wtorek; został ugaszony po kilku godzinach. Władze MOL i premier Węgier Viktor Orban zapewnili, że incydent nie zagrozi ciągłości dostaw paliwa.