PRODUCENCI PIWA LICZĄ NA KWIECIEŃ
Mimo spadku sprzedaży, browarom nie zagraża wojna cenowa
JEDNAK W GÓRĘ: W najbliższych latach roczny wzrost spożycia piwa na głowę mieszkańca Polski będzie się wahał w granicach 6-11 proc. Podanie dokładniejszych prognoz jest zbyt ryzykowne, choćby ze względu na nieobliczalność pogody — mówi Paweł Sudoł, prezes Kompanii Piwowarskiej. fot.ARC
OSTROŻNY OPTYMIZM: Branża zakończy ten rok niedużym wzrostem. W ciągu kilku lat rynek będzie rósł rocznie o blisko 5 proc., a już na pewno nie więcej niż 10 proc. Docelowo spożycie powinno osiągnąć 80 litrów na głowę, ale tego poziomu nie osiągniemy w ciągu 2-3 lat — uważa Hubert Szczepek, prezes Browaru Sierpc.
fot. ARC
Krajowe browary niechętnie oceniają sprzedaż piwa w pierwszym kwartale tego roku. Ich zdaniem, nie można wyciągać daleko idących wniosków zarówno ze spadku w dwóch pierwszych miesiącach, jak i z odbicia rynku w marcu. Miesiącem prawdy ma być kwiecień.
Zarządcy browarów podają kilka zasadniczych czynników, które mogły wywołać piwny dołek w dwóch pierwszych miesiącach tego roku. Najczęściej wymieniana jest pogoda. Śnieżna i dłuższa niż w zeszłym roku zima nie nastrajała do konsumowania piwa w dużych ilościach. Na niekorzystną aurę nałożyło się jeszcze kilka czynników incydentalnych.
— Na początku roku z powodu blokad rolniczych były duże kłopoty z dostarczeniem piwa do odbiorców. To musiało zaważyć na wynikach branży — uważa Czesław Wojciech Szczepaniak, prezes browaru Lublin.
Zmienne nastroje
Wśród przyczyn słabszej kondycji branży na początku roku wymieniane są także echa kryzysu rosyjskiego.
— Na sprzedaż wpłynąć mogła mniejsza siła nabywcza społeczeństwa oraz ogólne pogorszenie nastrojów konsumenckich. Mógł też wystąpić cały szereg dodatkowych czynników niewidocznych na pierwszy rzut oka. Spadek w styczniu i lutym był natomiast z pewnością kubłem zimnej wody na rozpalone głowy optymistów prorokujących, że przyrost rynku będzie następował w bardzo szybkim tempie. Wyniki stycznia i lutego sprowadziły tych ludzi na ziemię — twierdzi Hubert Szczepek, prezes Browaru Sierpc.
Zdaniem Renaty Buż, prezesa browaru Van Pur w Rzeszowie, w ogóle nie można mówić o konkretnych powodach spadku sprzedaży piwa na początku roku.
— Czynników determinujących zachowanie rynku może być co najmniej kilka i trudno jest wyrokować, który miał decydujący wpływ. Przyczyną spadku całej branży mogą być także ruchy wśród największych producentów.
Spadki w największych browarach przełożyły się na wyniki całej branży, rezultaty średnich browarów nie były takie złe — uważa Renata Buż.
Drugi oddech
Zdaniem Pawła Sudoła, prezesa Kompanii Piwowarskiej (połączone Browary Tyskie i Lech Browary Wielkopolski) wyniki stycznia i lutego są jedynie częścią dłuższego trendu trwającego od sierpnia ubiegłego roku.
— Stagnację sprzedaży piwa trwającą od sierpnia, po bardzo dobrym pierwszym półroczu ubiegłego roku, traktowałbym jako moment na nabranie oddechu przed kolejnym okresem wzrostowym. Wcześniej obserwowaliśmy szybki wzrost konsumpcji piwa. W żadnej branży nie da się jednak utrzymać szybkiego wzrostu bez przerwy. Wierzymy, że wyniki marca są już zwiastunem kolejnego okresu wzrostu. Przez ostatnich kilka miesięcy Kompania Piwowarska i inne browary przekonywały konsumentów do picia piwa i chyba zaczynamy zbierać pierwsze owoce tych wysiłków — uważa prezes Kompanii Piwowarskiej.
Nie będzie wojny
Przedstawiciele krajowych browarów, zarówno średnich, jak i wielkich, zgodnie natomiast potwierdzają, że w najbliższym czasie — nawet przy trendach spadkowych całej branży — nie należy spodziewać się wojny cenowej między krajowymi producentami małego jasnego.
— Taka polityka w perspektywie długoterminowej się nie sprawdza. Firmy, które drastycznie obniżają ceny, płacą później za to złymi wynikami finansowymi. Incydentalnie zdarza się, że ten czy inny browar próbują zawojować rynek niskimi cenami, ale nie obawiałbym się, że taka metoda walki o rynek będzie stosowana powszechnie. Widać natomiast, że wiele browarów — w tym także Kompania Piwowarska — stara się stabilizować ceny swoich produktów. Podwyżki są wprowadzane stopniowo i nawet nie nadążają za inflacją. Taka tendencja będzie się utrzymywała — twierdzi Paweł Sudoł.
— Gdyby trendy spadkowe były wyraźniejsze, to niewykluczone, że jednak doszłoby do ostrej konkurencji cenowej. Tylko niektóre browary wykorzystują cenę jako element kampanii reklamowej. Rywalizacja między browarami będzie się toczyła przede wszystkim na polu marketingu. Piwa, prawie w każdym liczącym się w Polsce browarze, są już na bardzo zbliżonym poziomie jakościowym — mówi Hubert Szczepek.