Przedwyborcze żonglowanie

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2022-07-18 20:00

Najbliższe posiedzenie Sejmu zajmie się, jak zawsze pod koniec lipca, podsumowaniem wykonania ustawy budżetowej 2021.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W drugą połowę realizacji wszedł budżet 2022, zaś założenia planowanego na rok 2023 rozpatruje Rada Dialogu Społecznego (RDS). Wszystkie trzy budżety oczywiście są ściśle powiązane, zwłaszcza że styki pomiędzy corocznymi rozrachunkami sektora centralnego (ustawy i tak nie obejmują całych wydatków państwa) stwarzają władcom idealne okazje do kreatywnej księgowości, przede wszystkim po stronie wydatkowej. Debata RDS w sprawie budżetu 2023 tradycyjnie już nie przyniosła uzgodnienia stanowisk trzech stron, ani w sprawie przyszłorocznej płacy minimalnej, ani też wiarygodnego oszacowania inflacji. Zdumiewa jednak, że budżetowe założenia pomijają dwie grube pozycje. Po stronie dochodowej nadal nie ma Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO), natomiast po wydatkowej – wyodrębnionych kosztów polskiej pomocy dla obywateli Ukrainy.

Po wejściu w życie ustawy przekształcającej Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego naturalne jest pytanie, co słychać w sprawie KPO. Nachalna propaganda przedwyborcza w mediach władzy, przede wszystkim w TVP, domaga się uruchomienia… od zaraz strumienia pieniędzy z Brukseli do Polski. Tymczasem sam premier Mateusz Morawiecki bardzo ostrożnie zapowiedział, że pierwsze unijne pieniądze wpłyną może na przełomie obecnego i przyszłego roku. Przy czym bardzo wygodnie dla rządu złączył i przemieszał wszystkie źródła, czyli standardowe transfery budżetowe objęte wieloletnimi ramami finansowymi (WRF) 2021-27 – wśród nich np. fundusze strukturalne czy dopłaty ze wspólnotowej polityki rolnej – z epizodycznym, wyczekiwanym już drugi rok KPO. Notabene dopiero dwa tygodnie temu Elisa Ferreira, komisarz UE ds. spójności i polityki regionalnej, wspólnie z premierem oznajmili w Warszawie o wynegocjowaniu polsko-unijnej umowy partnerstwa. To akt wykonawczy, uruchamiający wreszcie wykorzystywanie przez Polskę pieniędzy objętych WRF 2021-27. Natomiast KPO to zupełnie inna koperta.

Rządowa taktyka stapiania unijnych pieniędzy i uderzania po oczach jak największymi kwotami to nie nowość. Wiosną 2021 r. przetoczyła się kampania „Liczy się Polska” (w zalewie wciąż nowych haseł PiS już mało kto pamięta), z wszechobecnym na billboardach – część jeździła na kółkach – oraz ekranach hasłem „770 miliardów złotych dla polskich wsi, miast i miasteczek”. Oparta była na nieuczciwej żonglerce liczbami. Chwytliwa kwota 770 mld zł wynikała z przeliczenia 171 mld EUR po ówczesnym kursie, zaś w wyjściowej liczbie stopiono 107,9 mld EUR z WRF 2021-27 oraz 28,6 mld EUR z epizodycznego KPO, a na dokładkę rządowi propagandyści od razu doliczyli hipotetyczne pożyczki, wtedy szacowane na 34,2 mld EUR. Przy czym operowali wyłącznie kwotą brutto, tymczasem uczciwość wymagała odliczenia polskiej składki do UE, która w latach 2021-27 będzie już naprawdę pokaźna, wyniesie około 45 mld EUR. Po odjęciu bardzo iluzorycznych pożyczek zostawało naprawdę około 92 mld EUR, czyli wówczas mniej więcej 414 – a nie 770 – mld zł. WRF się nie zmieniły, skorygowane rozmiary epizodycznego KPO natomiast obecnie przyjmuje się na poziomie 23,9 mld EUR dotacji oraz 11,5 mld EUR pożyczek. Obstawiam, że przykurzone billboardy jesienią powrócą w rozkręcającej się kampanii przedwyborczej, z kwotami przeliczonymi według tamtego algorytmu. Ciekawe, ile rządowym rachmistrzom teraz wyjdzie. Przy mocno osłabionym złotym realne 800 mld zł na pewno da po oczach mocniej niż marne 770…

Ogromne pieniądze zostały propagandowo zmanipulowane – bo to kwota brutto, bez uczciwego odliczenia polskiej składki – już wiosną 2021 r., teraz skorzystanie z nich premier Mateusz Morawiecki widzi dopiero na przełomie lat 2022/2023.
Włodzimierz Wasyluk / Forum