W kwietniu 2018 r. ujawniliśmy w „PB”, że rodzimy finansista Szymon J. ma oddać brytyjskiemu funduszowi Spinnaker prawie 100 mln zł (plus odsetki) za to, że nie rozliczył się z zaliczek na zakup akcji pracowniczych spółek z grupy PGE. Po 2,5 roku prokuratura uznała, że nie był to przypadek ani biznesowa wpadka, ale przestępstwo. Jeden z założycieli i były członek zarządu firmy dewelopersko-inwestycyjnej Golub Gethouse, a wcześniej pracownik m.in. Deloitte’a, McKinsey’a i Citibanku Handlowego, usłyszał zarzuty kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, oszustwa, prania brudnych pieniędzy oraz działania na szkodę wierzycieli.
- Pod koniec października doszło do zatrzymania Szymona J. Po wykonaniu czynności procesowych z podejrzanym prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowy areszt na okres trzech miesięcy, a sąd ten wniosek uwzględnił. Mając na względzie dobro postępowania, na obecnym etapie nie udzielamy szczegółowych informacji o sprawie – mówi Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Pokrzywdzeni giganci
Z informacji „PB” wynika, że śledztwo dotyczy wydarzeń z lat 2009-13, kiedy to Szymon J., a właściwie kontrolowane przez niego cypryjskie spółki Yemadel i Zelikan na podstawie umów ramowych z zagranicznymi funduszami inwestycyjnymi miały skupować akcje pracownicze, wydawane załogom polskich spółek państwowych przy okazji prywatyzacji. Chodziło głównie o walory firm energetycznych — przede wszystkim spółek córek PGE, które miały być z zyskiem zamieniane na walory spółki matki.
Z ustaleń śledczych wynika jednak, że duża część pieniędzy przekazanych Szymonowi J. została przez niego wykorzystana na zupełnie inne cele niż zakup akcji pracowniczych. Przy tym oszukany miał zostać nie tylko brytyjski Spinnaker, ale też mający szwedzkie korzenie fundusz East Capital, który w drodze egzekucji próbował bezskutecznie odzyskać od cypryjskich wehikułów Szymona J. i niego samego zasądzone 16 mln zł (plus odsetki).
Znacznie wyższą kwotę, bo prawie 100 mln zł, sąd przyznał Spinnakerowi (wyrok jest nieprawomocny, rozprawa apelacyjna ma się odbyć w grudniu 2020 r.). I właśnie tę sprawę, w której tle są sfałszowane dokumenty i nagrana rozmowa, opisaliśmy 2,5 roku temu w „PB”.
Fałszywe dokumenty
Przypomnijmy: na podstawie umowy z cypryjskim Yemadelem Spinnaker miał przelewać zaliczki, a firma Szymona J. - skupować za nie akcje pracownicze i przekazywać funduszowi, w zamian otrzymując prowizję wysokości 1,5 proc. Od grudnia 2009 r. do września 2011 r. Spinnaker przelał na konta Yemadela 4,99 mln EUR i 61,66 mln zł (łącznie 84 mln zł). W zamian otrzymał świadectwa depozytowe, wydane przez Centralny Dom Maklerski Pekao, tyle że były one... sfałszowane.
Wyszło to na jaw w lutym 2013 r., kiedy Spinnaker otrzymał mejla od niemieckiego prawnika, który w imieniu swego klienta prosił o wsparcie w zakończeniu transferu akcji spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna (PGE GiEK), podobno należących wcześniej do Spinnakera. Do mejla załączone było niedatowane pełnomocnictwo, które upoważniało niejakiego Mariusza Adamczewskiego do działania w imieniu i na rzecz Spinnakera przy sprzedaży akcji PGE GiEK. Problem w tym, że brytyjski fundusz o tym rzekomym pełnomocnictwie nic nie wiedział! Nikogo nie upoważniał też do sprzedawania akcji polskiej firmy energetycznej.
Kim jest Mariusz Adamczewski? To wspólnik kancelarii prawnej BCLA, który co najmniej od 2008 r. pracował dla spółek związanych z Szymonem J. Z ustaleń „PB” wynika, że nie tylko widniał na sfałszowanym pełnomocnictwie, wydanym rzekomo w imieniu Spinnakera, ale też był większościowym udziałowcem i prezesem Agmy Investment, jednej z firm, które na zlecenie Szymona J. skupowały akcje pracownicze.
Nagrana rozmowa
Przedstawiciele Spinnakera, zaniepokojeni mejlem od niemieckiego prawnika, w trybie pilnym pojawili się w Warszawie. 12 lutego 2013 r. spotkali się z Szymonem J., a ten w trakcie nagrywanej rozmowy… przyznał się do posługiwania się sfałszowanymi dokumentami, w tym pełnomocnictwem wystawionym rzekomo w imieniu Spinnakera i nieprawdziwymi świadectwami depozytowymi. Poinformował też, że otrzymane zaliczki bez zgody i wiedzy funduszu wydał na inne cele.
W konsekwencji spotkania podpisane zostało porozumienie potwierdzające, że Szymon J. osobiście oraz w imieniu Yemadela i innych podmiotów naruszył postanowienia umowy ze Spinnakerem z grudnia 2009 r, uznaje dług wobec funduszu i obiecuje go zwrócić. Obietnica nie została dotrzymana. Spinnaker odzyskał jedynie niecałe 20 mln zł, głównie w akcjach polskich firm energetycznych, rzeczywiście zakupionych przez Yemadela.
To dlatego w lipcu 2014 r. brytyjska grupa złożyła pozew przeciwko Szymonowi J., żądając zapłaty prawie 100 mln zł (kwotę tę stanowią niezwrócone zaliczki i odsetki od nich, naliczone do momentu złożenia pozwu). Tuż po jego otrzymaniu Szymon J. złożył oświadczenie o uchyleniu się od skutków prawnych umów uznania długu z lutego 2013 r., jako podpisanych pod wpływem błędu. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał jednak to oświadczenie za nieskuteczne, a roszczenia Spinnakera za w pełni udowodnione i zasadne.
Rozmawiając z „PB” w 2018 r., czyli już po wyroku pierwszej instancji, słowa z nagranej w 2013 r. rozmowy Szymon J. tłumaczył „gigantycznym stresem” i obawą przed konsekwencjami wielkiej porażki, jaką poniósł przy skupowaniu akcji pracowniczych. Przekonywał też, że nie rozliczył się z zaliczek przekazanych mu przez Spinnakera, bo sam został w tym biznesie oszukany.

Inni podejrzani
Tymczasem z ustaleń sądu wynika, że to właśnie Szymon J., działając w imieniu Yemadela, zorganizował cały proces nabywania akcji pracowniczych, zlecając to spółkom, prowadzonym przez jego znajomych, m.in. Grzegorza S. i wspomnianego już Mariusza Adamczewskiego.
Jak ustalił „PB”, obaj również usłyszeli zarzuty w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie, nie trafili jednak do aresztu, lecz musieli wpłacić poręczenia majątkowe i zostali objęci dozorem policyjnym. Grzegorzowi S. śledczy zarzucili udział w gangu, kierowanym przez Szymona J., i pranie brudnych pieniędzy, a Mariuszowi Adamczewskiemu to samo i dodatkowo usiłowanie oszustwa.
Z Grzegorzem S. nie udało nam się skontaktować. Mariusz Adamczewski, który zgodził się na podawanie pełnych danych osobowych, przez swych obrońców przekazał „PB” oświadczenie. Można w nim przeczytać m.in.: „złożyłem szczegółowe wyjaśnienia, w których nie przyznałem się do przedstawionych mi zarzutów i drobiazgowo opisałem całość sytuacji objętych postępowaniem (…) Jestem niewinny i mam nadzieję, że będę mógł dowieść swojej niewinności przed, wciąż jeszcze niezależnym, polskim sądem.”
Współpracownik Szymona J. twierdzi, że powrót prokuratury do „sprawy sprzed dziesięciu lat” i jego zatrzymanie ma w zamierzeniu wpłynąć na postępowanie arbitrażowe o wartości kilkunastu milionów euro, jakie reprezentowana przez niego i działająca na rynku energetyki wiatrowej cypryjska spółka Ojeocan (związana również z Szymonem J.) wytoczyła Polsce w związku z niekorzystnymi zmianami prawnymi na rynku OZE, do których doszło kilka lat temu.
Nie pierwszyzna
Jak zarzuty prokuratury komentuje główny podejrzany? Nie wiadomo. Do Szymona J., z oczywistych względów, nie udało nam się dotrzeć, a prośby o kontakt z jego obrońcami, przekazane m.in. jego małżonce i pełnomocnikom Mariusza Adamczewskiego, okazały się bezskuteczne.
W połowie 2018 r. ujawniliśmy w “PB”, że Szymon J. już raz został skazany za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. W czerwcu 2017 r. finansista został prawomocnie skazany za szefowanie gangowi wyłudzającemu VAT w drodze fikcyjnych transakcji na nieruchomościach. Za to i dwa inne przestępstwa, oszustwo podatkowe i wystawienie nierzetelnej faktury, Szymon J. usłyszał wyrok roku i dwóch miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Orzeczono też wobec niego 25 tys. zł grzywny i dozór kuratora.