Sąd podliczył finansistę na 99 mln zł

opublikowano: 09-04-2018, 22:00

Szymon Józefowicz ma oddać brytyjskiemu funduszowi pieniądze, za które miał kupić akcje spółek z grupy PGE. W tle są sfałszowane dokumenty i nagrana rozmowa

Położone na Karaibach Brytyjskie Wyspy Dziewicze to jeden z najbardziej znanych rajów podatkowych. To również siedziba trzech funduszy kontrolowanych przez londyński Spinnaker Capital (SC), międzynarodową grupę specjalizującą się w inwestycjach na rynkach wschodzących i zarządzającą aktywami rzędu 2 mld USD (6,8 mld zł). To właśnie te trzy fundusze są beneficjentami wyroku, który 4 grudnia 2017 r. zapadł przed Sądem Okręgowym Warszawa- Praga. Kwotę około 99 mln zł (plus odsetki od momentu wniesienia pozwu w lipcu 2014 r.) ma zapłacić Szymon Józefowicz.

Bogate CV

Działa on w biznesie od lat i na dużą skalę, ale najwyraźniej nie lubi blasku reflektorów. Z mniej lub bardziej dostępnych źródeł można dowiedzieć się jedynie, że pochodzi z Zielonej Góry i jest absolwentem renomowanych uczelni ekonomicznych: warszawskiej SGH (gdzie skończył studia magisterskie) i amerykańskiej Kelogg School of Management (gdzie uzyskał tytuł MBA). Na jednym z portali społecznościowych do kontaktów biznesowo-zawodowych Szymon Józefowicz przedstawia się jako „doświadczony finansista”, „autor wielu udanych programów restrukturyzacyjnych na polskim rynku”, który pracował m.in. w firmach doradczych Deloitte i McKinsey oraz Citibanku Handlowym, a także był członkiem zarządu i jednym z założycieli firmy dewelopersko- -inwestycyjnej Golub Gethouse. Jak komentuje wyrok? Kiedy do niego dotarliśmy pierwszy raz, odmówił jakiegokolwiek komentarza, odsyłając nas do Michała Bisiorka, adwokata z kancelarii BCLA.

Ten, choć potwierdził, że zna Szymona Józefowicza „na gruncie profesjonalnym”, to jednak poinformował, że nie jest jego pełnomocnikiem w sprawie z powództwa Spinnakera. Ostatecznie udało nam się spotkać z zainteresowanym. — Wyrok jest nieprawomocny i złożyłem od niego apelację. Jeśli w drugiej instancji zostanie utrzymany i stanie się prawomocny, to zrobię wszystko, by porozumieć się ze Spinnakerem i spłacić swoje zobowiązania — usłyszeliśmy od Szymona Józefowicza. Co ma do powiedzenia druga strona? W londyńskim biurze Spinnakera odesłano nas do warszawskiej kancelarii Greenberg Traurig Grzesiak. Jej przedstawiciele potwierdzili jedynie wydanie korzystnego dla ich klienta nieprawomocnego wyroku i poinformowali, że liczą na jego utrzymanie w drugiej instancji. „PB” udało się poznać uzasadnienie werdyktu sądu, a także niezmiernie ciekawe kulisy całej sprawy.

Pomysł na biznes

Historia zaczęła się jesienią 2009 r., kiedy to Szymon Józefowicz, dzięki swojemu ówczesnemu amerykańskiemu wspólnikowi w interesach, Christianowi Sullivanowi, poznał przedstawicieli Spinnakera. Zaproponował im zrobienie biznesu na skupowaniu akcji pracowniczych, wydawanych załogom polskich spółek państwowych przy okazji prywatyzacji. Obrót takimi walorami podlegał czasowym ograniczeniom, wynikającym z ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji. Dlatego akcje miały być skupowane na podstawie umów przedwstępnych i warunkowych za pośrednictwem podmiotów zależnych od Szymona Józefowicza. Chodziło głównie o walory firm energetycznych — przede wszystkim spółek córek PGE, które miały być z zyskiem zamienione na walory spółki matki.

Po udanych negocjacjach 15 grudnia 2009 r. SC podpisał w tej sprawie umowę ramową z cypryjską spółką Yemadel Holdings Limited (YHL), reprezentowaną i kontrolowaną przez Szymona Józefowicza. Zgodnie z jej zapisami Spinnaker miał przelewać YHL zaliczki, a firma Józefowicza — skupować za nie akcje pracownicze i przekazywać je Spinnakerowi, w zamian otrzymując prowizję wysokości 1,5 proc. Od grudnia 2009 r. do września 2011 r. SC przelał na konta Yemadela 4,99 mln EUR i 61,66 mln zł (łącznie prawie 83 mln zł). W zamian otrzymał świadectwa depozytowe, wydane przez Centralny Dom Maklerski Pekao, zgodnie z którymi akcje polskich spółek zostały kupione i zarejestrowane w imieniu Spinnakera oraz oddane w depozyt Centralnego Domu Maklerskiego Pekao (CDM Pekao). Tyle że świadectwa były… sfałszowane.

Podrobione dokumenty

Dokładnie 7 lutego 2013 r. Boris Erenburg, jeden z partnerów i zarządzających funduszami Spinnakera, otrzymał mejla od niemieckiego prawnika, który w imieniu swojego klienta prosił o wsparcie w zakończeniu transferu akcji spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna (PGE GiEK), podobno należących wcześniej do SC. Do mejla załączone było niedatowane pełnomocnictwo, które upoważniało niejakiego Mariusza Adamczewskiego do działania w imieniu i na rzecz Spinnakera przy sprzedaży akcji PGE GiEK. Problem w tym, że Spinnaker o tym rzekomym pełnomocnictwie nic nie wiedział. Nikogo nie upoważniał też do sprzedawania akcji polskiej firmy energetycznej... Kim jest Mariusz Adamczewski? To wspólnik kancelarii prawnej BCLA, do której pierwotnie odsyłał nas Szymon Józefowicz. Z ustaleń „PB” wynika, że podobnie jak Michał Bisiorek, kolejny ze wspólników BCLA, co najmniej od 2008 r. pracował dla spółek związanych z polskim finansistą.

Kiedy zadzwoniliśmy do Mariusza Adamczewskiego, stwierdził, że ze sprawą Spinnaker — Józefowicz nie ma nic wspólnego. Nie był nawet przesłuchiwany jako świadek. Michał Bisiorek natomiast zapewnił: „nie mam wiedzy, by mój wspólnik z kancelarii Mariusz Adamczewski pełnił jakąkolwiek rolę w sprawie Spinnakera”. Brak przesłuchania przed sądem to fakt. Z ustaleń „PB” wynika jednak, że Mariusz Adamczewski nie tylko widniał na sfałszowanym pełnomocnictwie, wydanym rzekomo w imieniu Spinnakera, ale też był większościowym udziałowcem i prezesem Agmy Investment (AI), jednej z firm, która na zlecenie Szymona Józefowicza skupowała akcje pracownicze polskich firm energetycznych. Z dokumentów rejestrowych AI wynika też, że po jej likwidacji dokumenty i księgi spółki trafiły na przechowanie do kancelarii BCLA. Kiedy w trakcie rozmowy telefonicznej z Mariuszem Adamczewskim zapytaliśmy go, czy wie, że na jego nazwisko było wystawione nieprawdziwe pełnomocnictwo Spinnakera do sprzedaży akcji, usłyszeliśmy, że sprawa karna, dotycząca rzekomego podrobienia dokumentów, m.in. tegoż pełnomocnictwa, została umorzona, a on sam był w niej przesłuchiwany jako świadek i ze względu na tajemnicę śledztwa nie może o tym rozmawiać.

Po tym oświadczeniu przerwał połączenie. O jakiej sprawie karnej mówi Mariusz Adamczewski? Być może o śledztwie, które w 2012 r. wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów. Podejrzanym o „podrobienie w celu użycia za autentyczne” dokumentów CDM Pekao był w nim Marcin K. Śledztwo zostało jednak szybko umorzone (w lipcu 2013 r.), bo okazało się, że podejrzany zmarł.

Kluczowe nagranie

O tym wszystkim przedstawiciele SC nie mieli pojęcia. Zaniepokojeni mejlem od niemieckiego prawnika w trybie pilnym pojawili się w Warszawie. 12 lutego 2013 r. spotkali się z Szymonem Józefowiczem, a ten w trakcie nagrywanej rozmowy… przyznał się do posługiwania się sfałszowanymi dokumentami, w tym pełnomocnictwem wystawionym rzekomo w imieniu Spinnakera i nieprawdziwymi świadectwami depozytowymi. Poinformował też, że otrzymane zaliczki bez zgody i wiedzy SC wydał na inne cele. Potwierdziła to wizyta w CDM Pekao, gdzie okazało się, że fundusze Spinnakera wcale nie są właścicielami akcji polskich firm energetycznych. Przed sądem Szymon Józefowicz zaprzeczył, żeby YHL nie wykonywał należycie umów zakupu akcji lub przeznaczył pieniądze na inne cele — mimo że Spinnaker załączył do pozwu nie tylko nagranie rozmowy z 12 lutego 2013 r., ale też potwierdzającą jej przebieg korespondencję mejlową.

— Faktycznie nie rozliczyłem się z zaliczek przekazanych mi przez Spinnakera, ale wynikało to z faktu, że skupując akcje pracownicze spółek skarbu państwa, sam zostałem oszukany. Wiele razy już po podpisaniu umów przedwstępnych kupna i przekazaniu pieniędzy okazywało się, że te same papiery sprzedano różnym podmiotom kilka razy albo że ktoś posługiwał się przy sprzedaży sfałszowanymi dokumentami — twierdzi Szymon Józefowicz.

O szczegółach tych rzekomych oszustw na jego szkodę nie chciał rozmawiać. W podpisanym przez niego sprawozdaniu z działalności spółki Polish Alternative Investments (PAI), która aktywnie wspomagała YHL w skupowaniu akcji pracowniczych, można przeczytać, że w 2013 r. „doszło do podpisania ugód w związku z niewywiązaniem się spółki z umów świadczenia usług w przedmiocie zakupu i sprzedaży akcji pracowniczych dla spółek zewnętrznych” oraz że „spowodowane to było brakiem należytego wywiązania się z umów firm zewnętrznych, które świadczyły usługi pośrednictwa dla spółki”. Tymczasem z ustaleń sądu wynika, że to Szymon Józefowicz, działając w imieniu YHL, zorganizował cały proces nabywania akcji pracowniczych, zlecając to spółkom, prowadzonym przez jego znajomych, m.in. Grzegorza Surowieckiego i Artura Gerę. Obaj, zeznając przed sądem, potwierdzili, że to YHL finansował i kontrolował cały proces. Jak finansista odnosi się do nagranej rozmowy z 12 lutego 2013 r.?

— Na spotkaniu z przedstawicielami Spinnakera w lutym 2013 r. rzeczywiście przyznałem się do posługiwania się sfałszowanymi świadectwami depozytowymi akcji i pełnomocnictwami, ale tylko dlatego, że ówcześnie byłem w gigantycznym stresie i bałem się konsekwencji wielkiej porażki, jaką poniosłem przy biznesie skupowania akcji pracowniczych — tłumaczy Szymon Józefowicz.

Ukrainiec i Rumun

Tak czy inaczej, w konsekwencji spotkania z 28 lutego 2013 r. podpisane zostało porozumienie, które potwierdzało, że Szymon Józefowicz osobiście oraz w imieniu YHL i innych podmiotów naruszył postanowienia umowy ze Spinnakerem z grudnia 2009 r. Jednocześnie Yemadel, Szymon Józefowicz jako osoba fizyczna oraz kolejne kontrolowane przez niego spółki: polska PAI i cypryjska Zelhorm Consulting Limited, uznały dług w stosunku do Spinnakera i solidarnie obiecały go zwrócić. Obietnicy jednak nie dotrzymały. Doszło jedynie do częściowego naprawienia szkód — SC odzyskał niecałe 20 mln zł, głównie w akcjach polskich firm energetycznych, rzeczywiście zakupionych przez YHL i przeniesionych dopiero w lutym 2013 r. na podmiot z grupy Spinnakera. To dlatego w lipcu 2014 r. brytyjska grupa złożyła pozew cywilny przeciwko Szymonowi Józefowiczowi i PAI, żądając od nich zapłaty prawie 100 mln zł (kwotę tę stanowią niezwrócone zaliczki i odsetki od nich, naliczone do momentu złożenia pozwu).

Sprawa zakończyła się 4 grudnia 2017 r. wydaniem tzw. wyroku częściowego, odnoszącego się jedynie do Szymona Józefowicza. Dlaczego? Ponieważ wcześniej sąd zawiesił postępowanie w stosunku do PAI „z uwagi na braki zachodzące w składzie organu pozwanej spółki, które uniemożliwiają jej działanie”. Przekładając na język potoczny — PAI, którego właścicielem jest Yemadel, od 2016 r. nie ma zarządu. Szymon Józefowicz z funkcji prezesa spółki został odwołany 22 października 2014 r. — 12 dni po tym, jak sąd doręczył mu pozew Spinnakera. Zastąpił go 25-letni Ukrainiec Serhii Yurchuk, a zmianę od strony formalnej przeprowadzał jako pełnomocnik Michał Bisiorek z kancelarii BCLA. Kiedy w 2016 r. okazało się, że PAI jest ścigana przez fiskusa za zaległości w podatku VAT jeszcze z 2012 r., Ukrainiec zrezygnował z funkcji prezesa, powołując kilka dni wcześniej na prokurenta samoistnego obywatela Rumunii — Dumitru Constantina-Stere. Ten wkrótce też zrezygnował i spółki nie miał kto reprezentować ani przed fiskusem, ani przed sądem. Tuż po otrzymaniu pozwu Spinnakera 20 października 2014 r. Szymon Józefowicz zdecydował się na jeszcze jeden krok — złożenie oświadczeń o uchyleniu się od skutków prawnych umów uznania długu z lutego 2013 r., jako podpisanych pod wpływem błędu. Sąd uznał jednak to oświadczenie za nieskuteczne, a roszczenia Spinnakera za w pełni udowodnione i zasadne.

 

Po opublikowaniu tekstu, otrzymaliśmy dodatkowe oświadczenie głównego bohatera tekstu: 

Stanowisko Szymona Józefowicza

Zainwestowane przez Fundusz pieniądze zostały przeznaczone w całości na zakup akcji pracowniczych, co zostało udokumentowane przeze mnie bezsprzecznie przed sądem złożeniem do akt postępowania sądowego blisko 8.000 umów nabycia akcji na łączną kwotę przekraczającą 100.000.000 PLN. Przedmiotem obrotu były akcje pracownicze, które jak się później okazało niektórzy potrafili sprzedać wielokrotnie, powodując wymierne straty finansowe po mojej stronie. Stąd sądowa walka o ustalenie należności. Wyrok zapadł w pierwszej instancji, nie jest prawomocny i nie kończy procesu sądowego. Mam podstawy prawny, aby walczyć  o pozytywne rozstrzygnięcie sprawy sądowej na moją korzyść przed sądem drugiej instancji.
Przytoczona przez Państwo sprawa rzekome fałszywych zaświadczeń została rozstrzygnięta przez prokuraturę na moja korzyść, dowodząc bezpodstawność argumentacji strony przeciwnej.
Ze swojej strony gwarantuje, ze w pełni podporządkuje się ostatecznej decyzji sądu, jednakże będę korzystał do końca z przysługującego mi prawa dochodzenia prawdy.

Szymon Józefowicz

 

 

 

 

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Dawid Tokarz

Polecane