Moje pierwsze spotkanie z menedżerem w charakterystycznych oprawkach okularów, które podkreślają jego nietuzinkową osobowość, odbyło się w niewielkim pokoju w skromnej siedzibie Trasti przy ul. Postępu 18B w Warszawie w lutym 2024 r. Artur Olech od razu skrócił dystans, proponując byśmy darowali sobie „pan” i „pani” i przez ponad dwie godziny opowiadał okoncepcji, planach i marzeniach związanych z insurtechem. Wtedy też poczułam ogromną różnicę — jak to jest rozmawiać z menedżerem wynajętym przez radę nadzorczą do zarządzania spółką a menedżerem, który jest współzałożycielem i udziałowcem.
Przyznam, że kiedy w marcu ubiegłego roku Artur Olech pojawił się w gronie kandydatów na stanowisko prezesa PZU, byłam zaskoczona. Grupa po kilku latach zarządzania przez ludzi związanych z PiS kryła w sobie wiele tajemnic, co wykazały późniejsze audyty i kontrole. Rozumiem jednak chęć sprawdzenia się w zupełnie nowej roli na tak eksponowanym stanowisku.Wygrana menedżera, który nigdy nie był związany z PZU, ale miał ponad 20-letnie doświadczenie w branży, dawała nadzieję na realną zmianę. Z moich rozmów z ludźmi z otoczenia Artura Olecha wiem jednak, że skala nieprawidłowości, nepotyzmu i marnotrawstwa w pewnym momencie go przerosła. W takiej atmosferze powstawała strategia PZU, mocno skrytykowana przez kolejnego prezesa, Andrzeja Klesyka, który jeszcze krócej (tylko pół roku) niż Artur Olech utrzymał posadę.
W dniu powołania go na prezesa Trasti Artur Olech zadzwonił do mnie, by — jak sam określił — przywitać się z nowego miejsca. Mówił, że po otrzymaniu ogromnego zastrzyku kapitału od inwestorów Trasti to już zupełnie inna firma niż ta, z której w ubiegłym roku odchodził. Będzie miał pełne ręce roboty, bo plany insurtechu wybiegają poza granice Polski. Jedno jest pewne — w Trasti nie znajdzie trupów w szafie i nie odkryje nagle departamentu zatrudniającego ludzi na fikcyjnych stanowiskach, których nikt nigdy nie widział, lecz widnieją na liście płac.
Obecny prezes ubezpieczyciela, Bogdan Benczak, to człowiek związany z PZU od wielu lat. Nadzoruje spółki zależne PZU w Litwie, Estonii i Łotwie. Dwa tygodnie temu ubezpieczyciel zorganizował wyjazd dla dziennikarzy. Pojechaliśmy do Iławy, aby spotkać się z zarządami spółek bałtyckich w nieformalnej atmosferze i porozmawiać z nowym szefem PZU. Był to dosyć kuriozalny wyjazd. Z prezentacji, które przygotowali prezesi spółek bałtyckich, nie wynikało nic ponad to, co można wyczytać w raportach kwartalnych PZU. Po ponad 40 minutach slajdów w hotelowej sali konferencyjnej przyszedł czas na przerwę. Na rozmowę z dziennikarzami Bogdan Benczak przeznaczył około 20 minut, zapewniając, że konkretnych informacji m.in. na temat strategii czy planu reorganizacji grupy udzieli nam 20 listopada podczas prezentacji wyników PZU po trzech kwartałach. Po czym zostaliśmy zaproszeni na kawę i kolejny punkt programu, a prezes kontynuował spotkanie z menedżerami.
Iława to sympatyczne miasto, o czym mieliśmy okazję przekonać się podczas spaceru. Dla Zbyszka Baranowskiego, rzecznika PZU, okazał się to pierwszy i ostatni spacer z dziennikarzami w tej roli. W tym tygodniu otrzymał wypowiedzenie umowy o pracę. Z moich informacji wynika, że Bogdan Benczak robi porządki w różnych departamentach, m.in. szuka nowego szefa komunikacji. Nihil novi.

