Prokuratura wraca do sprawy DCM

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2018-09-05 22:00

Przy zakupie przez Polaków niemieckiej firmy inwestycyjnej pojawiły się sfałszowane dokumenty, nieboszczyk i opisywany przez "PB" Szymon Józefowicz.

Po publikacjach "Pulsu Biznesu" głośna sprawa bankructwa niemieckiej firmy inwestycyjnej, w której przewinęły się liczne polskie nazwiska ponownie znalazła się w kręgu zainteresowania prokuratury. Przeczytaj artykuł i dowiedz się, dlaczego.

W kwietniu 2018 r. ujawniliśmy, że Szymon Józefowicz, rodzimy finansista, ma oddać brytyjskiemu funduszowi Spinnaker aż 99 mln zł (plus odsetki) za to, że nie rozliczył się z zaliczek na zakup akcji pracowniczych spółek z grupy PGE. W czerwcu 2018 r. natomiast, że ma na koncie prawomocny wyrok za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i oszustwa podatkowe w branży nieruchomości.

Okazuje się, że to nie wszystkie podejrzane dokonania biznesowe jednego z założycieli i byłego członka zarządu firmy dewelopersko-inwestycyjnej Golub Gethouse, a wcześniej pracownika m.in. firm Deloitte, McKinsey i Citibank Handlowy. Szymon Józefowicz był też zamieszany w głośną plajtę niemieckiej firmy inwestycyjnej Deutsche Capital Management (DCM). Tymczasem po naszych wcześniejszych artykułach prokuratura zastanawia się, czy nie wrócić do śledztwa sprzed kilku lat, dotyczącego m.in. DCM, a umorzonego w niejasnych okolicznościach.

Wpadka tuzów bankowości

W grudniu 2012 r. „PB” ujawnił, że elbląska spółka Texon Polska, działająca w branży handlu paliwami i kontrolowana przez szerzej nieznaną w świecie biznesu rodzinę Kucharczyków, kupiła DCM i ściągnęła do niej trzech topowych polskich menedżerów. Mariusz Grendowicz, były wieloletni prezes BRE Banku, zasiadł w fotelu szefa rady nadzorczej DCM, a Paweł Miller, były szef spółek ubezpieczeniowych, motoryzacyjnych projektów Romana Karkosika i polskiego Allianz Banku, oraz Tadeusz Pietka, w przeszłości związany z Allianz Bankiem i grupą Getin — trafili do zarządu niemieckiej spółki.

Zaledwie cztery miesiące później, w kwietniu 2013 r., napisaliśmy, że wejście Grendowicza, Millera i Pietki do władz DCM okazało się dużą biznesową wpadką, a menedżerowie żałują pochopnej decyzji. Firma splajtowała, co wiązało się z wybuchem za naszą zachodnią granicą sporej afery. Oznaczało bowiem gigantyczne problemy tysięcy niemieckich inwestorów, którzy w zamkniętych funduszach, zarządzanych przez DCM ulokowali ponad 2 mld EUR.

Polskie i niemieckie media pisały wtedy o wzajemnych oskarżeniach o oszustwo, jakimi obrzucali się Kucharczykowie i Johann Deinböck, założyciel DCM, który po 26 latach sprzedałim firmę. Rodzina Kucharczyków twierdziła, że ukryto przed nimi prawdziwy stan finansów oraz wiele niekorzystnych dla DCM umów, generujących wielomilionowe zobowiązania, a Johann Deinböck — że nie otrzymał zapłaty, bo świadectwa depozytowe akcji, którymi nowi właściciele płacili, były sfałszowane. Tyle i tylko tyle. Dotarliśmy do dokumentów, z których dowiedzieliśmy się znacznie więcej.

Pierwsza transakcja

Pierwszym jest datowana na wrzesień 2011 r. umowa sprzedaży dokładnie 31388 akcji spółki PGE Elektrownia Opole, opiewająca na 92,6 mln zł. Kupujący był jeden: mieszkający w Niemczech Marcin Kucharczyk, sprzedających aż dziewięciu: polskie firmy Agma-Investment, Dobry Smak i Grupa Gotard & Mann-Argot, brytyjska spółka Bryum, cypryjski Zelhorm Consulting, Grzegorz Surowiecki oraz trzy fundusze brytyjskiej firmy Spinnaker. Wszyscy, w taki czy inny sposób, związani z Szymonem Józefowiczem.

Jak pisaliśmy w kwietniowym artykule — w tamtym okresie Józefowicz zajmował się m.in. skupowaniem tzw. akcji pracowniczych, wydawanych pracownikom polskich spółek państwowych przy okazji ich prywatyzacji. Robiąc to na rachunek swoich polskich i cypryjskich firm lub zlecając innym, prowadzonym przez jego znajomych, m.in. Grzegorza Surowieckiego, Artura Gerę i Stanisława Czaplę. Chodziło głównie o walory firm energetycznych, przede wszystkim spółek córek PGE (takich jak właśnie PGE Elektrownia Opole), które docelowo miały być z zyskiem zamienione na walory spółki matki.

Nie wiadomo, czy Marcin Kucharczyk zapłacił całą kwotę wynikającą z umowy, czyli 92,6 mln zł. Z naszych informacji wynika, że część. Pewne jest, że Szymon Józefowicz i jego biznesowi kompani przekazali mu dokumenty z Centralnego Domu Maklerskiego (CDM) Pekao, potwierdzające, że jest akcjonariuszem PGE Elektrowni Opole. Papiery, co potwierdził później CDM Pekao, były fałszywe, ale o tym Marcin Kucharczyk nie wiedział. Przynajmniej tak wynika z jego zeznań.

Ekspert od nieruchomości

To, że transakcja z września 2011 r. nie była sfinalizowana, może potwierdzać fakt, iż to firma Szymona Józefowicza, Polish Alternative Investments (PAI), podpisała na początku 2012 r. umowę o poufności z DCM, poprzedzającą badanie finansów spółki. Józefowicz był wtedy członkiem zarządu Golub Gethouse (GG), a w kontaktach z przedstawicielami DCM, poprzedzających nabycie tej firmy przez rodzinę Kucharczyków, uczestniczył też Cezary Jarząbek, wtedy i obecnie prezes oraz udziałowiec GG.

Zapytaliśmy go, w jakiej roli występował, szczególnie że w korespondencji mejlowej z szefami DCM korzystał ze swojej skrzynki firmowej, podpisując się jako „właściciel i prezes” lub „partner i prezes” GG. Nie odpowiedział, natomiast radca prawny Paweł Zagajewski przysłał do redakcji „PB” „wezwanie do zaniechania działań zagrażających dobrom osobistym” Cezarego Jarząbka i GG.

Przyznał w piśmie, że szef GG brał udział „w charakterze eksperta rynku nieruchomości” w jednym spotkaniu z przedstawicielami DCM i sporządził z niego notatkę e-mail, przedstawiającą model finansowy działalności niemieckiej spółki, ale nie uczestniczył ani w due diligence, ani w późniejszej transakcji przejęcia DCM. I nie wiedział, by jakiekolwiek działania z nią związane były „niezgodne z prawem lub dobrymi obyczajami”. Zapewnił też, że spółka GG „nie uczestniczyła w żadnym zakresie w transakcji DCM”, a wysyłanie mejli z jej skrzynki firmowej wynikało z faktu, że był to jedyny adres mejlowy, którym wówczas posługiwał się Cezary Jarząbek.

Druga transakcja

Due diligence DCM skończyło się tym, że w kwietniu 2012 r. Marcin Kucharczyk podpisał umowę sprzedaży kupionych we wrześniu poprzedniego roku 31388 akcji PGE Elektrownia Opole (zamienionych wkrótce na 1 421 151 akcji PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna) z Johanem Deinböckiem, w zamian przejmując kontrolę nad DCM. Tym razem zaświadczenia depozytowe o byciu akcjonariuszem dostał niemiecki biznesmen. I te dokumenty były sfałszowane, ale tego Johann Deinböck nie wiedział. To dlatego oddał kontrolę operacyjną nad DCM, wpuszczając w lipcu 2012 r. do zarządu firmy Szymona Józefowicza. We władzach niemieckiej firmy kontrowersyjny finansista pozostał jedynie do grudnia 2012 r. (wtedy zamienili go Paweł Miller i Tadeusz Pietka).

Właśnie w grudniu 2012 r. Johann Deinböck dowiedział się, że wcale nie jest akcjonariuszem spółki z grupy PGE, a liczne przekazane mu dokumenty mające to potwierdzać zostały sfałszowane. Wtedy też wyszło na jaw, że akcje polskiej spółki energetycznej nie tylko nie zostały przepisane na niego, ale też wcześniej na Marcina Kucharczyka.

Z naszych informacji wynika, że niemiecka prokuratura zarzuca temu ostatniemu posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami przy transakcji zakupu DCM i zaproponowała mu karę 90 dni więzienia, przeliczoną na 7 tys. EUR grzywny.

— Nie przyjąłem tej propozycji, bo jestem niewinny. Zostałem perfidnie oszukany i to wszystko, co mam do powiedzenia. Nie chcę do tej sprawy wracać i jej roztrząsać w mediach — ucina Marcin Kucharczyk.

Tymczasem na przełomie lat 2012/13 r. doszło do podpisania trójstronnego porozumienia między Szymonem Józefowiczem i powiązanymi z nim spółkami, Marcinem Kucharczykiem oraz Johannem Deinböckiem. Zgodnie z nim wszystkie akcje spółki z grupy PGE miały być wreszcie przepisane na Niemca. Także to porozumienie nie zostało zrealizowane.

Lewy pełnomocnik

Wkrótce potem, bo na początku lutego 2013 r., prawnik Johanna Deinböcka skontaktował się z brytyjskim Spinnakerem, który miał być jednym ze sprzedających akcje PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna. Okazało się, że niedatowane pełnomocnictwo, które upoważniało Mariusza Adamczewskiego do działania w imieniu i na rzecz Spinnakera, zostało sfałszowane.

Kim jest Mariusz Adamczewski? To wspólnik kancelarii prawnej BCLA, który co najmniej od 2008 r. pracował dla spółek związanych z Szymonem Józefowiczem. Był m.in. większościowym udziałowcem i prezesem Agmy Investment, jednej z firm, która na zlecenie kontrowersyjnego finansisty skupowała akcje pracownicze polskich firm energetycznych i była jednym ze sprzedających walory spółki z grupy PGE w transakcji z Marcinem Kucharczykiem. Uczestniczył też w niezbyt dla niego miłej korespondencji mejlowej z prawnikami Johanna Deinböcka z początku 2013 r., kiedy znali już oni skalę fałszerstw, do których doszło w tej sprawie.

Mimo to w przesłanym „PB” mejlu Mariusz Adamczewski stwierdził, że „po tak długim czasie nie pamięta dokładnie sprawy przejmowania DCMu”. Dodał, że „działając jako prawnik i pełnomocnik reprezentujący wiele podmiotów gospodarczych posiadał wiele pełnomocnictw do dokonywania transakcji, których przedmiotem był obrót akcjami PGE, w tym od trzech funduszy Spinnaker” oraz że „nie posiada wiedzy, aby jakiekolwiek pełnomocnictwo, którym się posługiwał, było fałszywe” i „aby jakikolwiek powołany ku temu organ to stwierdził”.

Reakcja na teksty „PB”

Kiedy pierwszy raz pisaliśmy o posługiwaniu się sfałszowanym pełnomocnictwem, wystawionym rzekomo przez Spinnakera, Mariusz Adamczewski podkreślał, że sprawa karna, dotycząca podrobienia m.in. tego pełnomocnictwa, została umorzona. Być może chodzi mu o śledztwo, które w 2012 r., z zawiadomienia CDM Pekao, wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa- Mokotów. Podejrzanym o „podrobienie w celu użycia za autentyczne” dokumentów CDM Pekao był w nim Marcin K. [ale nie Marcin Kucharczyk — przyp. aut.]. Śledztwo rzeczywiście zostało szybko umorzone (w lipcu 2013 r.), a to dlatego, że Marcin K. rok wcześniej zmarł, nie mógł więc bronić się przed oskarżeniami.

Kim jest Marcin K.? To m.in. były prezes spółki Riffhold, której beneficjentem rzeczywistym, za pośrednictwem cypryjskiej firmy, był… Szymon Józefowicz. Spółka Riffhold była jedną z firm zamieszanych w karuzelę VAT, za którą został skazany kontrowersyjny finansista. Przesłuchiwany kilka lat temu Marcin Kucharczyk zeznał natomiast, że podrobione świadectwa depozytowe akcji spółek z grupy PGE przekazał mu Szymon Józefowicz. Co więcej, jak pisaliśmy w kwietniu — finansista przyznał się do posługiwania się sfałszowanymi dokumentami przed szefami Spinnakera w lutym 2013 r. Posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami jest przestępstwem, tymczasem ten wątek nie był w ogóle badany przez mokotowską prokuraturę.

Z naszych informacji wynika, że zmieniło się to po naszych artykułach o Szymonie Józefowiczu i reakcji na nie Prokuratury Krajowej.

— Przesłanki do ewentualnego podjęcia postępowania są obecnie weryfikowane w trybie przewidzianym w Kodeksie postępowania karnego, a prowadzone czynności procesowe mają na celu również zweryfikowanie potrzeby rozpoznania wątku posługiwania się sfałszowanymi świadectwami CDM Pekao — potwierdza Dorota Miszkurka-Sokół, zastępczyni szefa Prokuratury Rejonowej Warszawa- Mokotów.