Nad branżą medyczną zaczynają się kłębić ciemne chmury. Przedsiębiorcy i eksperci skarżą się, że inwestowanie w tym sektorze przypomina rosyjską ruletkę. Czynników ryzyka z każdym dniem przybywa. Przykład? W tegorocznym wyścigu po publiczne pieniądze preferowane będą kompleksowe placówki, co w praktyce oznacza, że trafią do wieloprofilowych szpitali. Na tej zmianie stracą prywatne szpitale oraz niewielkie lecznice powiatowe,które z reguły świadczą dużo węższy zakres usług. Na lodzie zostają kolejni przedsiębiorcy — ponad rok bez umowy z NFZ działa placówka onkologiczna Euromedika. Nie poszczęściło się również sieci diagnostycznej Voxel, która wydała miliony na urządzenia PET—CT, służące m.in. do diagnozowania nowotworów. Spółka deklaruje, że będzie walczyć o pieniądze w sądzie. Właścicielom placówek medycznych krew psująrównież deklaracje Prawa i Sprawiedliwości, jednej z głównych sił politycznych w kraju, które zapowiada powrót do poprzedniego systemu i nacjonalizację służby zdrowia. W tym zamieszaniu mogą wygrać inwestorzy o stalowych nerwach. Jak mówi jeden z naszych ekspertów, nie ma przecież lepszego momentu do zakupów, gdy leje się krew. Oby tylko jej upływ nie był za duży…
Inwestycje, czyli recepta na kłopoty
Traktowani jako zło
ADAM ROŚLEWSKI
założyciel Grupy Nowy Szpital
Inwestowanie w medycynie, szczególnie w szpitalnictwie, jest coraz bardziej ryzykowne. Ostatnie zmiany prawne, które premiują kompleksowe placówki, czyli duże i wieloprofilowe szpitale, mogą — jeśli spełni się czarny scenariusz – ograniczyć, a nawet zlikwidować konkurencję na rynku. A to przecież dzięki konkurencji w ciągu ostatnich kilku lat szpitale zaczęły się modernizować i rozwijać. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że na rynku preferowane są duże, publiczne szpitale. Obawiam się, że z nowymi inwestycjami medycznymi będzie coraz trudniej. Zresztą już dzisiaj nie jest łatwo. Trudno wydawać dziesiątki milionów złotych w nowy szpital, który później może liczyć na co najwyżej trzyletni kontrakt z NFZ. Dużo łatwiej byłoby, gdyby umowy podpisywane były na 10 lat. Nie pomaga też nastawienie do prywatnych przedsiębiorców, których w medycynie traktuje się jak najgorsze zło.
Mrożące zapowiedzi
MAREK WÓJCIK
ekspert ds. ochrony zdrowia w Związku Powiatów Polskich
Sytuację w ochronie zdrowia doskonale odzwierciedla powiedzenie: „kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata”. Z jednej strony klimat do inwestycji się ociepla, a minister zapowiada wprowadzenie mapy potrzeb zdrowotnych i promesy dla inwestorów, dzięki którym będę mieli pewność, że ich nowe placówki otrzymają kontrakt z NFZ. Z drugiej strony znaczna część tego typu obietnic pozostaje tylko na papierze. Krew w żyłach inwestorów zmroziły też ostatnio zapowiedzi Prawa i Sprawiedliwości, które po wygranych wyborach chce znacjonalizować służbę zdrowia. Nic więc dziwnego, że inwestorzy bardzo ostrożnie podchodzą do nowych projektów. Jak już się na coś decydują, to raczej na mniejsze inwestycje. Jeszcze gorzej ma się segment publiczny. Placówki, które nie mają wsparcia unijnego (dotacje) lub partnera w postaci inwestora prywatnego, prawie w ogóle nie inwestują.
Zdobywania przychylności
WOJCIECH MIZERKA
dyrektor finansowy firmy Euromedic
Marazm w inwestycjach w służbie zdrowia wcale nie wynika z braku funduszy — kapitał jest, a inwestorzy tylko czekają w blokach startowych. Nie budują i nie otwierają lecznic, ponieważ obecnie jest to zbyt ryzykowne, co potwierdził przykład nasz i Voxela. Ośrodek radioterapii w Otwocku, który kosztował kilkadziesiąt milionów złotych, ciągle nie otrzymał kontraktu z NFZ, mimo że jest zapotrzebowanie na jego usługi. Sztuką nie jest budowa, ale zdobycie przychylności publicznego płatnika. Ustawodawca nie przewidział żadnych narzędzi, które zapewniłyby nowemu szpitalowi finansowanie. Inwestorzy mogą liczyć co najwyżej na słowne, nieobligujące do niczego zapowiedzi urzędników z NFZ. Oni sami przyznają, że nie mogą nawet złożyć obietnic na piśmie. I jak w takiej sytuacji przedsiębiorca ma zainwestować miliony złotych?
Jak jazda na mustangu
ANDRZEJ SOKOŁOWSKI
prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Niepublicznych
Właściciele placówek medycznych zastanawiają się, czy się zwijać, czy rozwijać. Przedsiębiorcy czekają na ruch rządu, który zapowiedział zmiany w systemie ochrony zdrowia, m.in. wprowadzenie promes dla inwestycji, które zapewnią nowo wybudowanym ośrodkom kontrakt z płatnikiem. Podchodzę sceptycznie do tych zapowiedzi, bo słyszę je od wielu lat. Do tej pory większość nie została zrealizowana. Obecnie inwestowanie w służbie zdrowia wygląda jak jazda na mustangu — nie wiadomo, kiedy się spadnie i wyleci z rynku. Problemy zaczynają się jeszcze przed wybudowaniem placówki. Trzeba wyłożyć miliony, nie mając pewności kontraktu z NFZ — można się o niego starać, dopiero gdy inwestycja jest gotowa. Jeśli przedsiębiorca ma szczęście, dostanie umowę od publicznego płatnika. Wiadomo, że niedużą i nie na długo, maksymalnie na trzy lata. Kontrakt można szybko stracić. Wystarczy decyzja urzędnika, co spotkało np. lecznicę w Szczecinie.
Z kieszeni Kowalskiego
ADAM ROZWADOWSKI
prezes i właściciel Enel—Medu
W medycynie dużo bezpieczniej jest inwestować na rynku komercyjnym, gdzie nie ma tak dużego problemu z finansowaniem usług, przede wszystkim z własnej kieszeni. Z tego powodu Enel-Med skupia się na rynku prywatnym, który obecnie odpowiada za ponad 90 proc. naszych przychodów — to na nim będziemy inwestować m.in. w przychodnie i domy starości. Niewątpliwie dużo trudniej jest na rynku szpitalnym, gdzie bez publicznego finansowania jest bardzo trudno się utrzymać.
Kiedy leje się krew
ROBERT MOŁDACH
ekspert ds. zdrowia Pracodawców RP
Pójdę pod prąd i powiem, że dzisiaj jest bardzo dobry czas na inwestowanie w medycynie. W końcu najlepszy moment jest wtedy, kiedy leje się krew. Dużo łatwiej wtedy kupić ciekawe placówki medyczne po atrakcyjnych cenach. W niesprzyjającej sytuacji konsoliduje się rynek dużo taniej. Na taki ruch oczywiście będą sobie mogli pozwolić nieliczni inwestorzy, którzy mają duży kapitał, pozwalający nie tylko na rozwój, ale także na przetrwanie trudniejszych lat.