Do końca listopada Alina Sobolewska ma przedstawić sprawozdanie dotyczące m.in. stanu finansów i majątku oraz przewidywanych kosztów postępowania upadłościowego Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek z Bielska Podlaskiego. 30 października Sąd Rejonowy w Białymstoku wyznaczył ją na nadzorcę tymczasowego, rozpatrując wniosek Interfood Polska o upadłość spółdzielni.

Bielmlek produkuje sery, masło i mleko w proszku. Jego prezesem od 1998 r. — z niespełna roczną przerwą — jest Tadeusz Romańczuk, senator Prawa i Sprawiedliwości zakończonej właśnie kadencji i były wiceminister rolnictwa. W okresie gdy pracował w resorcie — od września zeszłego roku do lipca bieżącego — szefami spółdzielni byli kolejno Andrzej Ciołek, Paulina Zdrojkowska, prywatnie córka Tadeusza Romańczuka, i Mikołaj Rydz. Niedawno senator wrócił za stery Bielmleku. Spółdzielnia jest w fatalnej kondycji i grozi jej plajta.
Nadmierny apetyt
Kilka lat temu szefostwo Bielmleku postanowiło zwiększyć moce produkcyjne zakładu. W 2014 r. podpisano więc umowę na zakup wieży suszenia rozpyłowego, która służy do wytwarzania mleka w proszku.
— To był pomysł Tadeusza Romańczuka. Wielokrotnie pytałem go o bazę surowcową i za każdym razem słyszałem, żeby się nie martwić, bo surowiec jest na rynku — mówi Karol Tylenda, menedżer, który zna prezesa Bielmleku od wielu lat.
Karol Tylenda i Tadeusz Romańczuk współtworzyli m.in. władze Giełdy Rolno-Towarowej w Białymstoku. Pierwszy był prezesem, drugi zasiadał w radzie tej firmy. Podlasie bywa nazywane polskim klastrem mlecznym, ponieważ działa tam wielu producentów z tej branży.
— W ostatnich latach spora ich część zainwestowała i zwiększyła moce. Nie spowodowało to wprawdzie radykalnego wzrostu cen surowca ani jego deficytu, ale rywalizacja o dostawców wzrosła. Rolnicy przechodzą więc od jednego odbiorcy do drugiego — mówi Jakub Olipra, analityk z Crédit Agricole.
Karol Tylenda twierdzi, że aby wykorzystać w pełni moce nowej wieży, Bielmlek musiałby dysponować 0,9-1 mln litrów mleka na dobę. Tymczasem skup własny spółdzielni wynosił zaledwie 140-150 tys. litrów dziennie. Informuje, że nowa wieża nigdy nie działała w pełnym dobowym cyklu, lecz najwyżej przez kilkanaście godzin.
— Przy planowaniu inwestycji w mleczarstwie szczególnie istotnym czynnikiem, który trzeba brać pod uwagę, jest stabilna baza surowcowa i perspektywy jej wzrostu umożliwiającego zagospodarowanie nowych mocy wytwórczych — podkreśla Jakub Olipra.
Zaznacza, że jest to biznes sezonowy, w którym trzeba mieć bufor mocy wytwórczych, ale nie może on być zbyt duży. Zdaniem Karola Tylendy o tym, że wieża przekraczała możliwości Bielmleku, świadczy też to, że wymagała znacznie więcej ciepła, niż była w stanie dostarczyć istniejąca kotłownia. Konieczne okazało się wynajęcie dodatkowej, na LNG. Spółdzielnia nie regulowała jednak należności na czas, więc dostawca zdemontował i wywiózł wypożyczoną kotłownię.
Inwestycja była nie tylko za duża, ale też za droga. Karol Tylenda twierdzi, że zakup wieży oraz postawienie budynku i magazynów kosztowało łącznie ponad 115 mln zł. Dodatkowo wykonawcy prac nie dotrzymywali terminów — elementy wieży przez kilkanaście miesięcy leżały niezmontowane pod chmurką na terenie spółdzielni. Zleceniodawca patrzył jednak na to przez palce i realizacja przedsięwzięcia znacznie się przeciągnęła. Wśród trudnych do wyjaśnienia decyzji inwestycyjnych Karol Tylenda wymienia też m.in. zakup niepotrzebnych maszyn do pakowania masła i budowę stacji paliw.
Protest rolników
Bielmlek nie płaci w terminie nie tylko dostawcom sprzętu, ale także np. rolnikom.
— Spółdzielnia stale zalega z płatnościami za mleko. Nie zapłaciła nam za wrześniowe dostawy, za kilka dni minie termin płatności za październik — mówi Leon Antoniuk z Komitetu Protestacyjnego Rolników.
Twierdzi, że powtarza się sytuacja sprzed kilku miesięcy. Wtedy Bielmlek nie zapłacił na czas za czerwcowe i lipcowe dostawy. Zaległości oraz pieniądze za sierpień uregulował dopiero po tym, jak we wrześniu dostał kredyt bankowy. Rolnicy już nie raz protestowali pod siedzibą spółdzielni przeciwko takiej polityce jej władz. Nie chodzi tylko o zaległości płatnicze, ale również o to, że nie ma z kim czegokolwiek wyjaśnić.
— Prezes nie chce z nami rozmawiać. Dostajemy tylko esemesy, że niedługo zostaniemy powiadomieni o terminie spotkania na temat restrukturyzacji spółdzielni. Nie ma jednak żadnych szczegółów — mówi Jan Ostrowski, rolnik z Czarnej Wielkiej, który dostarcza mleko do Bielmleku.
Kłopotów jest znacznie więcej — choćby to, że wiosną w spółdzielni rozpoczęto stopniowe wygaszanie produkcji (najpierw serów twardych, potem masła).
— Zupełnie tego nie rozumiałem i nadal nie jestem w stanie wytłumaczyć takich decyzji — mówi Karol Tylenda.
Twierdzi, że wszystko to świadczy o niekompetencji Tadeusza Romańczuka, z którym drogi rozeszły mu się we wrześniu 2018 r.
Statutowe wątpliwości
Grupa rolników dostarczających mleko złożyła niedawno do sądu pozew przeciwko prezesowi Bielmleku.
— Chodzi o bezprawne podniesienie wysokości udziałów z 50 tys. zł do 100 tys. zł — mówi Leon Antoniuk, jeden ze spółdzielców.
Od dawna między rolnikami krążyły nieoficjalne informacje, że wprowadzono taką właśnie zmianę w statucie.
— Problem w tym, że nie mieliśmy wglądu w żadne dokumenty spółdzielni, nawet statut — mówi Jan Ostrowski.
Tadeusz Romańczuk, pytany o to przez rolników, wielokrotnie zaprzeczał, by zaszły takie zmiany. Tymczasem w statucie w wersji z 29 czerwca 2018 r. w punkcie 12. jest zapis, że wysokość udziału to 100 tys. zł. Na tym nie koniec zmian.
— We wrześniu prezes podobno dokonał zmiany w statucie, obniżając wysokość udziałów do 50 tys. zł — mówi Leon Antoniuk.
Trzeciego czerwca odbyło się zebranie dostawców Bielmleku.
— Otworzył je Tadeusz Romańczuk i wypowiadał się jako prezes spółdzielni, choć był wtedy wiceministrem rolnictwa i żadnej funkcji w Bielmleku nie pełnił — relacjonuje Jan Ostrowski.
W protokole z zebrania zapisano jednak coś zupełnie innego.
— Spotkanie miała jakoby otworzyć Paulina Zdrojkowska, która była wtedy prezesem, a na przewodniczącego zebrania wybrano jednogłośnie Waldemara Fronca, który miał je dalej prowadzić. Naprawdę ani ona, ani on wcale się nie wypowiadali. Nie wiem nawet, czy prezes w ogóle była wtedy na sali — twierdzi Leon Antoniuk.
Inwestycje w prokuraturze
Nie były to pierwsze zarzuty pod adresem szefostwa Bielmleku. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez władze spółdzielni, m.in. prezesa Tadeusza Romańczuka, wpłynęło do Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim w sierpniu 2018 r. Dwa miesiące później sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Obecnie to ona bada m.in. zasadność decyzji inwestycyjnych Bielmleku i to, czy podejmujący je menedżerowie nie wyrządzili spółdzielni znacznej szkody majątkowej.
— Postępowanie toczy się w sprawie. Trwają przesłuchania świadków, analiza dokumentów. Nikomu dotychczas nie postawiono zarzutów — mówi Łukasz Janyst, rzecznik prasowy białostockiej prokuratury.
Potwierdza, że prokuratura bada także — zgodnie z treścią złożonego zawiadomienia — wątek ewentualnego wyłudzenia podatku VAT. Chociaż sprawa toczy się już ponad rok, Tadeusz Rumańczuk nie został dotychczas przesłuchany. Zawiadomienie do prokuratury wpłynęło też w lipcu 2019 r. Dotyczy niegospodarności władz spółdzielni. Padają również kontroskarżenia.
— Prezes mówił jakiś czas temu, że doszło do próby wrogiego przejęcia Bielmleku za 40 mln zł. Szczegółów jednak nie podał — informuje Jan Ostrowski.
O takie zamiary Tadeusz Romańczuk oskarżył wobec rolników m.in. Karola Tylendę.
— Nie rozumiem, w jaki sposób można wrogo przejąć spółdzielnię. Nie znam na to sposobu. Ponieważ jednak zostałem wymieniony przez Tadeusza Romańczuka jako osoba, która miała podjąć taką próbę, przygotowałem prywatny pozew przeciwko niemu i chcę go wkrótce złożyć — mówi Karol Tylenda.
Nadwątlone finanse
Wyniki Bielmleku lecą w dół. W 2017 r. przychody spółdzielni — według KRS — przekraczały 243,5 mln zł, rok później wynosiły już niespełna 207 mln zł. Zysk netto spadł w tym okresie z 2,3 mln zł, do niecałych 1,9 mln zł. Z informacji przekazanej fiskusowi wynika, że sprzedaż Bielmleku w pierwszej połowie tego roku wyniosła 98 mln zł, a wynik finansowy — około 1 mln zł.
Na koniec września jednak spółdzielnia miała już stratę na poziomie 53 mln zł. Rośnie tymczasem zadłużenie. Według naszych źródeł dług finansowy na koniec czerwca tego roku wynosiło około 150 mln zł. W tej kwocie jest pożyczka inwestycyjna w wysokości 63 mln zł udzielona przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz kredyty zaciągnięte w Banku Ochrony Środowiska (BOŚ).
Łącze zadłużenie spółdzielni szacowane jest na około 250 mln zł. Ostatni kredyt z BOŚ — w wysokości 20 mln zł — spółdzielnia otrzymała we wrześniu tego roku. Bank przyznał pieniądze, chociaż — jak wynika z naszych informacji — Bielmlek wciąż nie spłacił poprzedniej pożyczki, jaką zaciągnął w BOŚ na początku 2019 r. Dlaczego więc zapadła pozytywna decyzja? Bank, zasłaniając się tajemnicą bankową, odmówił nam odpowiedzi na to pytanie.
— Bielmlek dostał te pieniądze, bo poręczenia kredytowego udzielił Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa [KOWR, podlegający ministerstwu rolnictwa — red.]. Stało się tak, bo zbliżały się wybory i wokół spółdzielni, którą kieruje senator PiS, musiało być cicho. Inne spółdzielnie, choćby w Ozorkowie czy Ryplinie, takich kredytów nie dostały, choć też były w potrzebie i się o nie starały — mówi Leon Antoniuk.
Przypomnijmy, że krótko przed przyznaniem kredytu minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski powiedział w czasie XVII Międzynarodowego Forum Mleczarskiego w Serocku, że zamierza pomagać małym spółdzielniom, tak jak pomógł jednej z podlaskich mleczarni. Chodziło właśnie o Bielmlek.
Chcieliśmy się dowiedzieć, na czym konkretnie polegała w tym przypadku pomoc ministra. Czy interweniował w KOWR albo BOŚ. Czy wiedział wcześniej, jakie są długi spółdzielni, że część z nich jest już przeterminowana, że od kilku miesięcy wygasza ona produkcję? Pytania przesłaliśmy do Ministerstwa Rolnictwa 31 października. Małgorzata Książyk, dyrektor biura prasowego resortu, odpisała nam, że pytania zostały przekazane do ministra, ale nie wiadomo, czy miał czas, by się z nimi zapoznać. Również 31 października podobne pytania trafiły do KOWR. Chcieliśmy też dowiedzieć się, czy wysokość zadłużenia Bielmleku nie była przeszkodą w udzieleniu poręczenia. Dotychczas jednak rzecznik tej instytucji, Mariusz Rytel, nie udzielił nam odpowiedzi. — KOWR podlegał Tadeuszowi Romańczukowi, gdy był jeszcze wiceministrem rolnictwa — mówi Krzysztof Tołwiński, prezes Federacji Gospodarstw Rodzinnych, który angażuje się po stronie rolników w sprawę Bielmleku.
Widmo upadłości
Wniosek o upadłość spółdzielni, który niedawno rozpatrzył sąd, firma Interfood Polska, jeden z kontrahentów Bielmleku, złożyła kilka tygodni temu. Ewentualne bankructwo uderzyłoby przede wszystkim w rolników, ponieważ ich udziały są opłacone zaledwie w około 20 proc. Większość spółdzielców ma „niedopłaty”. Po ogłoszeniu bankructwa zgłosiłby się do nich komornik sądowy z żądaniem wyrównania wpłat. Próbowaliśmy porozmawiać z szefami Bielmleku. Paulina Zdrojkowska, która była prezesem spółdzielni od stycznia do lipca tego roku, kategorycznie odmówiła. Tadeusz Romańczuk początkowo zgodził się na rozmowę i umówił z nami na telefon następnego dnia. Potem jednak mimo wielu prób kontaktu ani razu nie odebrał ani nie odpisał na esemesy. Pytania przesłaliśmy więc mejlem. W sekretariacie Bielmleku uzyskaliśmy informację, że prezes się z nimi zapoznał, ale odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Człowiek instytucja
Karol Tylenda, polityk PiS i główny oponent Tadeusza Romańczuka, przed laty był szefem Centrum Rolno-Towarowego w Białymstoku, a w tym roku przez dwa dni pełnił obowiązki prezesa Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek. Bardziej znany jest jednak z innych kierowniczych stanowisk — w zarządach państwowych instytucji. Na początku 2016 r. został wiceprezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, ale wiosną przeniósł się do Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR). Ze stanowiska wiceprezesa ANR zrezygnował również dość szybko — po zamieszaniu podczas aukcji koni Pride of Poland w Janowie Podlaskim. Wcześniej, w latach 2006-07, jako członek zarządu województwa podlaskiego Karol Tylenda nadzorował podział funduszy unijnych.