Rok 2024 się skończył, ale największe problemy na rynku pracy wciąż są aktualne, a wręcz przybierają na sile. Pracodawców najbardziej martwi brak rąk do pracy. Tylko w listopadzie firmy zgłosiły do urzędów pracy ponad 60 tys. ofert zatrudnienia. Przedsiębiorcy mają deficyt m.in. pracowników produkcji, sprzedawców, magazynierów, robotników budowlanych, ale również białych kołnierzyków. Jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego, problem nieobsadzonych miejsc pracy zgłosiło 66,8 proc. dużych, 46,8 proc. średnich oraz 26,7 proc. mikro i małych przedsiębiorstw.
- W 2024 r. spirala problemów kadrowych, z którymi borykają się firmy w Polsce, nakręciła się jeszcze mocniej. Na pierwszy plan wysuwały się kwestie związane z regionalnym niedopasowaniem popytu i podaży na rynku pracy, lukami kompetencyjnymi oraz brakiem długofalowej strategii zatrudniania obcokrajowców. Te wyzwania będą jeszcze przybierały na sile w 2025 r. – uważa Wojciech Ratajczyk, wiceprezes Polskiego Forum HR i prezes agencji zatrudnienia Trenkwalder.
Jednym brakuje pracowników, a inni zwalniają. W 2024 r. w Polsce miało miejsce wiele zwolnień grupowych. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, tylko do sierpnia ogłosiło je 161 przedsiębiorstw. Planowały one rozwiązanie stosunku pracy z niemal 20 tys. osób. Zwolnienia objęły zarówno globalne korporacje, polskie przedsiębiorstwa, jak i spółki Skarbu Państwa.
Niedopasowani
Kolejnym ważnym problemem rynku pracy jest niedopasowanie popytu na umiejętności do ich podaży. Znaczenie ma też malejące zainteresowanie Polaków wykonywaniem prostych i uciążliwych prac. W efekcie procesy rekrutacyjne często są przedłużane, co stanowi dodatkowy problem dla pracodawców, jak i dla pracowników. Jak mówi Wojciech Ratajczyk, w zakresie prac prostych czy uciążliwych rozwiązaniem może być zatrudnienie obcokrajowców, a w dłuższej perspektywie robotyzacja, jednak w przypadku luki kompetencyjnej na polskim rynku pracy problem jest dużo bardziej złożony.
- Mamy do czynienia z konfliktem oczekiwań i realnych możliwości. Kandydaci oczekują odpowiednich, w ich mniemaniu, zarobków i możliwości rozwoju, a pracodawcy szukają kandydatów niemal idealnie dopasowanych do ich wymagań. Kłopot w tym, że coraz rzadziej umiejętności kandydatów wchodzących na rynek pracy lub po prostu pragnących zmienić pracę dostosowane są do wymagań współczesnego rynku zatrudnienia – wyjaśnia Wojciech Ratajczyk.
W 2024 r. wiele firm borykało się z również z luką technologiczną, przede wszystkim w zakresie złożonych umiejętności IT, takich jak analiza danych, obsługa coraz bardziej złożonych systemów AI czy cyberbezpieczeństwo. Widoczna jest także luka edukacyjna, będąca efektem niedostosowania programów nauczania w szkołach branżowych i wyższych do szybko zmieniających się potrzeb rynku zatrudnienia.
Strategia migracyjna
Według szacunków w wyniku procesów demograficznych do 2035 r. polski rynek pracy skurczy się o 2,1 mln pracowników. Najbardziej odczują to sektory przemysłowy (spadek o ok. 400 tys. osób), edukacji (ok. 360 tys.), rolnictwa (ok. 330 tys.) i opieki zdrowotnej (ok. 250 tys.). Dlatego już teraz pracodawcy łatają braki kadrowe pracownikami ściąganymi z zagranicy.
- Obecnie legalnie pracuje w naszym kraju ponad 1,2 mln obcokrajowców. To wciąż za mało. Niestety, strategia migracyjna, jaka została zaprezentowana przez rząd w 2024 r., nie daje jasnych odpowiedzi na wyzwania rynku pracy. Jeśli w myśl proponowanych zmian pracownicy zagraniczni będą mogli pracować tylko na umowę o pracę, to liczba wypracowanych przez nich godzin w miesiącu będzie ograniczona. I choć może wynikać to z dobrych chęci, zdecydowanie zmniejszy atrakcyjność naszego rynku pracy. Pamiętajmy, że pracownicy zagraniczni przyjeżdżają do nas, aby jak najwięcej zarobić i wrócić do siebie. To kwestia, która będzie musiała się wyklarować w 2025 r. – podkreśla Wojciech Ratajczyk.
Natomiast dużym uproszczeniem dla pracodawców będzie planowane w ustawie migracyjnej ograniczenie biurokracji w sprawach legalizacyjnych: digitalizacja całego procesu legalizacji pracy i rezygnacja z testu rynku pracy. To może znacznie przyspieszyć czynności urzędowe, które dotychczas ciągnęły się miesiącami.