Sąd oceni, czy Patrowicz złamał prawo

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2013-02-01 00:00

W wakacje 2009 r. znany inwestor na Chemosorvisie- Dwory zarobił 280 proc. Manipulował kursem w Płocku czy odpoczywał w Kołobrzegu?

Bezprecedensowe informacje KNF z listopada 2012 r. o podejrzeniu największej manipulacji kursami w historii GPW rzuciły cień na Mariusza Patrowicza, kontrolującegospółki wzięte pod lupę przez nadzór: Atlantis i Elkop Energy. Tym większy, że KNF już nie raz podejrzewała znanego inwestora o przestępstwa giełdowe. Na razie jednak tylko jedna sprawa trafiła przed sąd. Chodzi o manipulację kursem Chemoservisu-Dwory (ChD), do której miało dojść w lipcu 2009 r. Zdaniem KNF, Patrowicz przy zaangażowaniu 1,46 mln zł zarobił wtedy na czysto ponad 4,1 mln zł. „PB” dotarł do sądowych akt.

Mariusz Patrowicz przesłuchiwany był kilka razy, początkowo jako świadek, potem jako podejrzany przed prokuraturą, wreszcie przed sądem w Płocku. Za każdym razem korzystał z możliwości odmowy odpowiadania na większość pytań. Także o stan majątkowy. Z akt wynika, że jest niekarany, ma pozwolenie na broń i zarejestrowane na siebie 72 numery telefoniczne. Początkowo przed sądem ustanowił aż czterech obrońców: Piotra Wołyniaka z Płocka oraz znanych stołecznych adwokatów: Marka Małeckiego, Piotra Kruszyńskiego i Beatę Czechowicz. Z dwóch pierwszych jednak zrezygnował. Obrońcy znanego inwestora próbowali przenieść proces do Warszawy, wnosili też o jego zawieszenie do czasu wydania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który na wniosek sądu z Kielc ma zdecydować, czy przepisy dotyczące manipulacji giełdowych są zgodne z konstytucją. Bez skutku.

Kto miał dostęp?

Proces ruszył w sierpniu 2012 r. Agnieszka Gujgo, prezes kontrolowanej przez Patrowicza spółki Urlopy.pl, z której rachunku znany inwestor miał składać zlecenia manipulacyjne, zeznała, że w lipcu 2009 r. sieć internetowa firmy była niezabezpieczona, a dostęp do jej rachunku maklerskiego mogli też mieć m.in. żona znanego inwestora i Sebastian Ś., kierownik biura regionalnego w Urlopy.pl. Oboje to potwierdzili, a zapytani o to, czy mieli coś wspólnego ze zleceniami z lipca 2009 r., odmówili odpowiedzi. Sebastian Ś. nie pamiętał ponadto, w jaki sposób składa się zlecenia ani czy sam posiada rachunek inwestycyjny. Małgorzata Patrowicz dodała, że dostęp do loginu i hasła do rachunku mogli mieć też pracownicy zewnętrznej firmy księgowej. Przesłuchane księgowe zeznały jednak, że tak nie było. A biuro maklerskie obsługujące Urlopy.pl poinformowało na wniosek prokuratury, że w lipcu 2009 r. firma nie składała żadnych reklamacji dotyczących np. nieuprawnionych zleceń. Małgorzata Patrowicz zeznała też, że od 9 lipca 2009 r. jej mąż nie był w Płocku (jak twierdzi prokuratura), ale na urlopie nad morzem. Na potwierdzenie obrońcy inwestora przedstawili podpisany przez niego wniosek o urlop z 6 lipca 2009 r. na okres 9-17 lipca oraz skan księgi meldunkowej domu wczasowego z Kołobrzegu, z której wynika, że Patrowicz zameldował się w nim 9 lipca.

Zamknięty pensjonat

Śledczy zareagowali pismem do sądu, w którym podkreślili, że Patrowicz przez całe śledztwo nie podnosił, że w lipcu 2009 r. był nad morzem. Wnieśli też o zobowiązanie właściciela pensjonatu do przedstawienia oryginału księgi meldunkowej. Robert S. wyjaśnił jednak, że oryginału nie ma, bo został zniszczony w związku z zakończeniem działalności ośrodka. Z przesłanego przez niego skanu księgi wynika, że Patrowicz był pierwszą osobą zameldowaną w pensjonacie, ostatni wpis w niej pochodzi już z 11 sierpnia 2009 r., a w tym czasie przez ośrodek przewinęło się tylko 29 osób. To m.in. dlatego, na wniosek prokuratury sąd 21 stycznia 2013 r. zlecił przesłuchanie Roberta S.

Zarzut wobec Mariusza Patrowicza

„Od 9 do 10 lipca w Płocku wspólnie i w porozumieniu z Krzysztofem Ch., w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, w krótkich odstępach czasu, dokonał manipulacji instrumentem finansowym w postaci akcji Chemoservis-Dwory w ten sposób, że w ramach uzgodnionego podziału ról złożył (…) dwa zlecenia sprzedaży z limitem 10 tys. zł i 100 mln zł, a Krzysztof Ch. zlecenia kupna z limitem PKC, wprowadzając w błąd innych uczestników rynku co do podaży akcji ChD oraz sztucznie kształtował TKO na 10 tys. 9 lipca i 100 mln zł 10 lipca”

Za naruszenie art. 183 pkt 1 ustawy o obrocie instrumentami finansowymi grozi do 5 mln zł grzywny, od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia lub obie kary łącznie.

OŚWIADCZENIE MARIUSZA PATROWICZA

Wysuwane przeciwko mnie zarzuty, nazywane szumnie manipulowaniem kursem akcji, przyjmuję z dużym zdziwieniem — tak ze względów merytorycznych, jak i z powodu przyjętego domniemania o moim sprawstwie. Ponieważ sprawa jest w toku, nie będę szczegółowo ich komentował, a ustosunkuję się do nich zbiorczo na koniec procesu. Zabieranie przeze mnie głosu teraz traktowałbym jako podporządkowanie się przyjętemu domniemaniu winy, w którym na oskarżonego próbuje się przerzucić ciężar starannej i wszechstronnej analizy materiału dowodowego. Czynię tak również z tego powodu, że przeprowadzone do tej pory przed sądem dowody, które wcześniej, na etapie dochodzenia, potraktowano jako rzekomo dające podstawę do sformułowania aktu oskarżenia, nie uzasadniają tezy o moim rzekomym zaangażowaniu w niedozwolone działania na GPW. Jedynie tytułem przykładu podam, że:

a) spośród powołanych przez oskarżenie sześciu świadków żaden nie potwierdził mego rzekomego zaangażowania w sprawę,

b) próbuje się przypisać mi odpowiedzialność za działania, których fizycznie nie mogłem dokonać, i to w imieniu spółki, w której zarządzie w tym czasie nie zasiadałem,

c) punktem odniesienia rzekomej manipulacji są wskaźniki teoretyczne niezrealizowanych zleceń o tak absurdalnej wysokości, że nawet prokurator uznał je za niedorzeczne (vide TKO na poziomie 100 mln zł za akcję).

Z przykrością zauważam, że aktualna regulacja przepisów o tzw. karalnej manipulacji jest tak nieprecyzyjna i szeroka, że czyni z nich idealne narządzie blankietowych oskarżeń — niemal każdy może być o nią posądzany. Podstawą oskarżenia może być bowiem sama tylko hipotetyczna możliwość wprowadzenia kogokolwiek w błąd, w jakikolwiek sposób, i to nawet na drodze samego tylko niezrealizowanego jednostkowego zlecenia. Każdy uczestnik rynku może być oskarżony, a podstawą może być rzekoma możliwość wywołania błędu u innych, prezentowana w oderwaniu od realiów rynku i oceny tego, czym w istocie kierują się inwestorzy. Z tego też powodu mam nadzieję, że Trybunał Konstytucyjny, odpowiadając na pytanie jednego z sądów, jeszcze w tym roku rozstrzygnie problem niekonstytucyjności tych przepisów.