O sprawie „Puls Biznesu” pisał już w 2010 r., gdy statystycy z Eurostatu i 27 państw członkowskich uzgodnili planowane zmiany. Pełny tekst >>

Obecnie polski PKB liczony przez statystyków składa się z dwóch części - gospodarki legalnej (białej, w pełni zarejestrowanej i opodatkowanej) oraz niezarejestrowanej (szara strefa - działalność zgodna z prawem, ale ukryta przed oficjalnymi rejestrami, np. praca na budowie na czarno czy naprawa zamka w drzwiach przez "złotą rączkę", w 2008 r. stanowiła 11,8 proc. PKB). Statystykę o tę drugą część Główny Urząd Statystyczny (GUS) rozszerzył w 1994 r.
Teraz szykuje się drugi etap reformy, obejmujący gospodarkę nielegalną, czyli czarny rynek - działalność zabronioną, niezgodną z prawem, np. przemyt czy wprowadzanie na rynek substancji niedozwolonych. GUS nie ukrywał, że wartość czarnego rynku będzie jedynie szacunkiem, a nie twardymi danymi.
- Będziemy prowadzić badania cząstkowe, których wyniki zostaną "rozciągnięte" na całą gospodarkę. Innej możliwości zdobywania danych nie ma – tłumaczył nam Władysław Łagodziński, rzecznik GUS.
Urząd to samo robi już szacując np. płody rolne - sprawdza, ile zboża dał metr kwadratowy pola i zakłada, że na całym polu plony są analogiczne. Z badaniami czarnego rynku na danym obszarze będzie podobnie.
Na razie unijni statystycy chcą rozszerzyć PKB o trzy "czarne" branże - prostytucję, przemysł i narkotyki. Możliwe jest jednak, że badanych obszarów będzie więcej.
Na włączeniu czarnego rynku do PKB najbardziej w Europie zyskają prawdopodobnie Włosi. Tamtejsi statystycy twierdzą, że jeśli statystyka obejmie działalność mafijną, włoska gospodarka stanie się większa niż brytyjska (dziś jest o 8 proc. mniejsza).