Jeśli powiodą się plany, już po wakacjach mniejsze projekty prywatyzacyjne będą realizowane na nowych zasadach
Minister skarbu chce odblokować małe prywatyzacje szybką nowelą przepisów. Będzie miał pod górkę.
Zanim wejdzie w życie duża reforma zarządzania państwowym majątkiem, czyli nowa ustawa o nadzorze właścicielskim, resort skarbu próbuje przemycić szybką nowelę obecnych przepisów. Chce udrożnić małą prywatyzację.
— Zdajemy sobie sprawę, że ustawa o nadzorze właścicielskim ma przed sobą jeszcze długą drogę, a nowelizacja ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji, którą przygotowaliśmy, mogłaby wejść w życie bardzo szybko — mamy nadzieję, że tuż po wakacjach — mówi Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP).
Zmiana przepisów, w założeniach resortu, ma usprawnić prywatyzację małych spółek, których wciąż jest do sprzedania ponad 1 tys. Mała nowelizacja może jednak nie być taka prosta, jak marzyłoby się ministrowi skarbu. Projekt, który nie jest jeszcze nawet dokumentem rządowym (obecnie w trakcie konsultacji społecznych), nie zdążył jeszcze dorobić się w Sejmie zwolenników, a przeciwników już ma. Opozycja podejrzewa ministra o nie całkiem czyste intencje.
Katarscy inwestorzy
Najwięcej kontrowersji budzą dwie zmiany, które chce wprowadzić resort skarbu. Pierwsza ma rozruszać aukcje państwowych spółek. Na razie ta uproszczona forma sprzedaży nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Barierą, zdaniem MSP, często jest cena. Dlatego ministerstwo chce, aby przepisy umożliwiały ustanowienie ceny wywoławczej w aukcjach poniżej wartości księgowej sprzedawanej spółki. Zdaniem Marka Suskiego, posła PiS i członka sejmowej Komisji Skarbu, to może być skok na kasę, a właściwie rzut na taśmę.
— Cena wywoławcza rzutuje na ostateczną cenę sprzedaży. Jeśli ktoś zapowiada wprowadzenie takiej zmiany, to daje jednoznaczny sygnał inwestorom, że mogą kupić spółki taniej. Kończy się kadencja i być może niektórzy uznali, że mają swoje pięć minut. Może kryją się za tym jacyś "katarscy inwestorzy", którzy chcą zrobić dobry biznes. To może być prawdziwą przyczyną tej zmiany. Druga to niefrasobliwość ministra skarbu i ideologiczne podejście do prywatyzacji, w którym zakłada się, że państwo jest nieudolnym i nieefektywnym właścicielem, i że lepiej sprzedawać spółki poniżej wartości, niż pozostawić je pod państwowym zarządem. Trzecim powodem mogą być potrzeby budżetu, które minister chciałby zaspokoić w jak największym stopniu — krytykuje Marek Suski.
Jego zdaniem, sprzedawanie spółek zbyt tanio może zaszkodzić samym firmom i ich pracownikom.
— Znamy przypadki, kiedy inwestor rozparcelowywał majątek spółki, sprzedawał cenne działki i zwalniał ludzi — dodaje poseł.
Markowi Suskiemu nie podoba się również inna zmiana proponowana przez ministerstwo, która miałaby umożliwić ograniczenie zakresu analiz poprzedzających prywatyzację i sporządzanie ich przez ministerstwo własnymi siłami.
— To propozycja zakładająca zaufanie do ministra skarbu. Po aferze stoczniowej chyba nie ma o czym mówić — ucina przedstawiciel PiS.
Pomysł nie przypadnie też pewnie do gustu firmom doradczym, które mogłyby stracić część zleceń z ministerstwa. Dotknie prawdopodobnie mniejszych firm, bo te z najwyższej półki są raczej zbyt drogie, żeby resort sięgał po ich usługi w przypadku małych prywatyzacji.
Gorsze na lepsze
Losy nowelizacji będą spoczywały w rękach posłów koalicji, więc to ich przede wszystkim musi przekonać do swoich racji minister skarbu, o ile wcześniej zdoła przeprowadzić projekt przez Radę Ministrów.
— Naszym celem jest odblokowanie małych prywatyzacji. Wielkie projekty już się kończą, a małe wciąż czekają na realizację. Problem polega na tym, że koszty sporządzenia analiz przedprywatyzacyjnych często są nieadekwatne do wartości projektów, co de facto uniemożliwia prywatyzację — tłumaczy Maciej Wewiór.
Czy te argumenty wystarczą, żeby przekonać posłów?
— Nie znam na razie treści projektu ani uzasadnienia. Jeśli minister przedstawi argumenty, które się obronią, na pewno może liczyć na nasze poparcie. Na razie trudno mówić o sukcesie aukcji jako formy prywatyzacji. Warto poddać to analizie, żeby sprawdzić, czy barierą rzeczywiście jest cena. Na pewno nie możemy zgodzić się na rozwiązanie, które wywołałoby obawy, że spółki mogą być sprzedawane nieekwiwalentnie. Zanim zgodzimy się na zmianę, musimy mieć pewność, że zastępujemy gorsze przepisy lepszymi — komentuje Tadeusz Aziewicz, poseł PO i przewodniczący sejmowej Komisji Skarbu.
Posłowie o pomysłach resortu skarbu
Marek Suski, PiS:
Jeśli ktoś zapowiada wprowadzenie takiej zmiany, to daje jednoznaczny sygnał inwestorom, że mogą kupić spółki taniej. Kończy się kadencja i być może niektórzy uznali, że mają swoje pięć minut. Może kryją się za tym jacyś "katarscy inwestorzy", którzy chcą zrobić dobry biznes.
Tadeusz Aziewicz, PO:
Na pewno nie możemy zgodzić się na rozwiązanie, które wywołałoby obawy, że spółki mogą być sprzedawane nieekwiwalentnie. Zanim zgodzimy się na zmianę, musimy mieć pewność, że zastępujemy gorsze przepisy lepszymi.