Od kwietnia rząd szuka sposobu na zrealizowanie pomysłu zwanego ironicznie „Skromność+”. Zainicjował go Jarosław Kaczyński, prezes PiS, który zapowiedział obniżenie pensji posłom i samorządowcom, a ministrom nakazał zwrot premii. Skromniej, wedle jego słów, miało też być w spółkach skarbu państwa. Najważniejszy polityk w Polsce chce, by zarządy nie dostawały premii.

Koncepcji na realizację tego pomysłu było dotąd kilka, a niektóre szokujące, jak np. plan nieuchwalania absolutoriów za 2017 r. W grę wchodziło też zachęcenie menedżerów do dobrowolnego wniosku o zawieszenie premii. Ostatecznie kancelaria premiera postawiła na inny pomysł — polowania na formalne uchybienia zarządów.
Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, przedstawił to w piśmie z 5 czerwca 2018 r., do którego udało nam się dotrzeć.
Trzeba było wdrożyć
Pismo zostało skierowane do 15 osób, głównie ministrów, np. Krzysztofa Tchórzewskiego, ministra energii, ale też np. do prezesa Polskiej Agencji Turystycznej. Michał Dworczyk przypomina w nim „o obowiązku dołożenia przez organy nadzorcze spółek należytej staranności przy dokonywaniu oceny realizacji celów zarządczych wyznaczonych na 2017 r.”. To ważne, bo to od tej oceny zależy przyznanie i wysokość premii dla zarządów nadzorowanych przez resorty spółek.
„Wyłącznie pełne i prawidłowe wykonanie stanowi warunek przyznania części zmiennej wynagrodzenia”— czytamy w piśmie.
Dalej szef kancelarii przypomina, że premie zależą nie tylko od zrealizowania przez menedżerów celów ilościowych (np. wyniku finansowego), ale też od wdrożenia „ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym” we wszystkich podmiotach zależnych. „W tym w podmiotach zależnych posiadających siedzibę poza granicami RP” — precyzuje pismo (zagraniczne spółki są w wielu grupach, m.in. w KGHM, Orlenie, PZU czy Lotosie).
Pismo podkreśla też, że wdrożenie ustawy musi być potwierdzone wpisem do rejestrów (jeśli mowa np. o zmianach w statucie).
„Niespełnienie tych celów powinno stanowić podstawę do oceny przez organy nadzorcze zasadności przyznania członkom zarządu części zmiennej, nawet jeśli byłaby ona należna ze względu na realizacjękorporacyjnych celów zarządczych” — konkluduje Michał Dworczyk.
Polowanie na uchybienia
— To polowanie na formalne przesłanki, by premii nie przyznawać — mówi jeden z naszych rozmówców, związany z państwową spółką.
— To jasny sygnał. Po pierwsze, rady nadzorcze mają naprawdę przeanalizować kwestie premii. Po drugie, rady mają przyjrzeć się wdrożeniu ustawy również w spółkach zagranicznych. Wreszcie po trzecie, mają sprawdzić, czy wymagane zmiany zostały już zarejestrowane przez sądy — wylicza członek jednej z rad nadzorczych.
To, co według niego jest jasne, dla innych jasne nie jest. Wczoraj przerwane zostały walne zgromadzenia trzech wielkich spółek skarbu państwa. Chodzi o paliwowy PKN Orlen, miedziowy KGHM i energetyczną PGE. We wszystkich przyczyną przerwy były niejasności związane z wynagrodzeniami.
— Przerwa w obradach wynika z konieczności dopełnienia wymogów formalnych wynikających z ustawy o zarządzaniu mieniem państwowym — przekazała nam Joanna Borecka-Hajduk, rzeczniczka ministra energii, który nadzoruje PGE i KGHM.
Orlen nadzorowany jest natomiast przez premiera. Tu też przerwa związana jest z kwestią wynagrodzeń. Jak podała PAP, „wniosek o przerwę zgłosiła przedstawicielka skarbu państwa. Przed ogłoszeniem przerwy PKO PTE (fundusz państwowego banku PKO BP — red.) zaproponowało, by rada nadzorcza mogła ustalać wynagrodzenie prezesa i członków zarządu w przedziale od 15 do 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw”. Oznaczałoby to możliwą podwyżkę, skoro dziś górną granicą jest 15-krotność.
Podwójna presja dla nadzorców
Trzy ogłoszone przerwy świadczą o interpretacyjnym bałaganie. W trakcie walnego PGE przedstawiciele nadzoru firmy mieli nawet stwierdzić, że „przerwa spowodowana jest tym, że spółka oczekuje na wytyczne z KPRM”. Dzień wcześniej w Enei, innej spółce energetycznej, walne zostało jednak zakończone, bez konieczności sięgania po przerwę.
— Nie będzie żadnych nowych wytycznych. Pismo jest skierowane do rad nadzorczych i to do nich należy decyzja w sprawie premii — usłyszeliśmy jednak w kancelarii premiera.
To oznacza, że rady nadzorcze będą podejmować decyzje w sprawie premii pod podwójną presją. Z jednej strony polityczną, związaną z pomysłem „Skromność+”, a z drugiej strony — pod presją prawną, bo zarządy łatwo nie odpuszczą. Pisaliśmy już o tym, że w grupie KGHM niektórzy menedżerowie ze spółek zależnych chcą w sądzie domagać się należnych premii, w razie gdyby rady im ich nie przyznały. Są też takie zarządy, które starają się uświadomić swoim nadzorcom, że za ewentualne zabranie premii ci ponoszą osobistą odpowiedzialność, która ma przełożenie na pieniądze.
— Mowa przecież o premiach idących w setki tysięcy złotych — zauważa jeden z naszych rozmówców.
Prezesi największych państwowych firm zarabiają blisko 70 tys. zł miesięcznie, a maksymalnie drugie tyle (w energetyce jest to połowa tej kwoty) mogą dostać w formie premii.
Ustawa i zagranica
W piśmie, które 5 czerwca wyszło z kancelarii premiera, minister Michał Dworczyk przypomina, że „wyłącznie pełne i prawidłowe wykonanie ustawy stanowi warunek przyznania części zmiennej wynagrodzenia”. Zwraca też uwagę na konieczność wdrożenia zmian w spółkach zagranicznych.