„W najbliższych dniach” firmy skupujące jabłka i ich przetwórcy otrzymają wypłatę zaległości. Zapowiadał to dwa tygodnie temu Jan Krzysztof Ardanowski, szef resortu rolnictwa, a na łamach „PB” potwierdzał Eskimos, czyli firma, która koordynowała skup i jest winna przedsiębiorcom z tego tytułu 60 mln zł.
— Na nasze konta nic nie wpłynęło. Podobne zapowiedzi słyszeliśmy już wielokrotnie, czekam więc już przede wszystkim na to, co zrobi prokuratura — mówi Mirosław Drab z Dra-For, czyli jednego z punktów skupu.
Jako jedyny głośno i pod nazwiskiem mówi o sprawie i złożył doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez ministra w zmowie z zarządem Eskimosa, która miała nie zapłacić mu około 0,5 mln zł.
O braku wypłat mówią też dwie inne firmy. W połowie lutego pisaliśmy o dramatycznej sytuacji wielu przedsiębiorców — skupujących i przetwarzających jabłka, którzy wzięli udział w zapowiadanej przez resort rolnictwa akcji ratowania sadowników w klęsce urodzaju, polegającej na zdjęciu jabłek z rynku. Około 500 tys. ton owoców zostało skupionych i przerobionych, ale za część tych prac nie zapłacono, zaś wierzyciele alarmowali, że znaleźli się na krawędzi. Przełom miał nastąpićpod koniec lutego, ale nie nastąpił. W sprawie formalnie uczestniczą trzy podmioty — Eskimos jako koordynator, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR) jako gwarant przedsięwzięcia, żeby BOŚ mógł udzielić kredytu na akcję skupu. Poszkodowani przedsiębiorcy skarżą się, że są odsyłani od jednego do drugiego podmiotu. KOWR przez trzy tygodnie nie odpowiedział na nasze pytania o wstrzymywanie wypłat. Eskimos tłumaczy się rozmowami z nim, zaś resort rolnictwa odcina się formalnie od sprawy, twierdząc, że to nie jest rządowy skup interwencyjny, lecz prywatne działania między przedsiębiorcami.