W turystyce nigdy nic nie wiadomo. Chmura pyłu czy arabska wiosna to plagi, które spadają niespodziewanie i dla niektórych biur kończą się tragicznie. Jeśli jednak nic nieprzewidzianego się nie przydarzy, ten rok — który w branży liczy się od listopada, gdy rusza sprzedaż wycieczek na zimę i lato — będzie dla polskich biur podróży niezły.
— W 2014 r. rynek urósł o 18 proc. W tym większość touroperatorów spodziewa się wzrostu na poziomie 15 proc. i są to racjonalne szacunki — mówi Andrzej Betlej z firmy TravelDATA analizującej rynek turystyczny. Oznacza to 2,3 mln klientów biur podróży wobec nieco ponad 2 mln rok wcześniej. Sprzedaż wakacji pod koniec ubiegłego roku szła opornie.
— Nie oznacza to, że turyści się odwrócili, tylko że odsuwają moment zakupu. Jest to racjonalne. Po pierwsze, w ubiegłym roku ceny wiosną były atrakcyjniejsze niż na przełomie roku. Po drugie, można oczekiwać obniżki cen wycieczek, o ile utrzymają się niskie ceny ropy. Powinno to być widoczne w dalszej części roku — uważa Andrzej Betlej.
Jak twierdzi, nie zmieniły się czynniki makroekonomiczne, które wspierały dotychczas turystykę wyjazdową: dynamika wzrostu płac realnych pozostaje wysoka, a poziom optymizmu konsumenckiego — korzystny. Tańszy złoty, który mógłby podnieść ceny wycieczek, rekompensują niższe ceny paliwa lotniczego.
— Wycieczki na lato są wprawdzie o 80- -100 zł droższe niż w 2014 r., ale ceny powinny spaść — przewiduje ekspert TravelDATA.
Obniżki spodziewa się np. na kierunkach wybieranych przez Rosjan, którzy — o ile rubel pozostanie słaby — zrezygnują z zagranicznych wakacji. Chodzi o 5-6 mln turystów mniej w najpopularniejszych miejscach: Egipcie, Turcji i Grecji.
— Grecji mogą zaszkodzić ewentualne zawirowania polityczne, efekt niespodziewanych wyborów parlamentarnych 25 stycznia. Jeśli wydarzy się coś spektakularnego, co zniechęci do wyjazdów do tego kraju, może nastąpić zakłócenie wzrostowej dynamiki w turystyce, podobnie jak w 2012 r. Od dwóch lat Grecja odbudowuje się wyjątkowo dynamicznie — mówi Andrzej Betlej.
Przyznaje, że zmniejszyło się poczucie zagrożenia związane z wyjazdami do Egiptu, który od lat jest ulubionym kierunkiem podróży Polaków. Biura mogą odetchnąć, bo zahamuje nieco ekspansja tanich linii, które rok temu wydawały się dla nich największym zagrożeniem.
— Ryanair, główny pretendent do miana rozgrywającego na rynku, być może będzie musiał zmienić priorytety. Tanie paliwo oznacza, że ruch i tak wzrośnie. Linia, która czeka na nową flotę, będzie musiała pilnować tras europejskich, a nie rozwijać kolejne kierunki turystyczne. Na dodatek, gdy od 2017 r. zacznie odbierać B737 Gamechanger, które są superoszczędne, to ze względu na tanią ropę nie odczuje tak korzystnie ich wpływu — uważa Andrzej Betlej. Choć przyznaje, że touroperatorzy zbudowali zbyt szeroką ofertę, to jest przekonany, że nie stracą.
— Tak samo było w ubiegłym roku, ale firmy bardzo przytomnie skorygowały późną wiosną programy. Można liczyć, że w tym roku też sobie poradzą — uważa ekspert.
Pierwsza trójka największych biur pozostanie bez zmian: Itaka, Rainbow Tours i TUI. Kolejne miejsca przypadną prawdopodobnie biurom Wezyr i Grecos.