Słowacki sposób na stałe ceny prądu

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2022-02-17 20:00

Przez trzy najbliższe lata słowackie rodziny będzie płacić za prąd tyle, co teraz. Takiej metody w Polsce nie można użyć – oceniają eksperci.

Przeczytaj artykuł i dowiedź się:

  • dlaczego słowackie władze zdecydowały się zamrozić ceny prądu,
  • w jaki sposób przekonały do tego producentów energii elektrycznej,
  • dlaczego słowacka metoda jest nie do przyjęcia w Polsce.

Do końca 2024 r. gospodarstwa domowe na Słowacji będą płacić za energię elektryczną tyle samo, co dziś, czyli 61,21 EUR (dziś 275 zł) za 1 MWh. To efekt porozumienia, jakie zawarły tamtejsze resorty gospodarki oraz finansów z największym krajowym wytwórcą prądu, spółką Slovenské elektrárne (SE) – informuje agencja TARS.

Coś za coś

Podatek od jednego podatnika
Podatek od jednego podatnika
Slovenské elektrárne to jedyny na Słowacji koncern, który posiada elektrownie atomowe i tylko on zapłaciłby nowy podatek, jaki planował wprowadzić rząd. Teraz tego uniknie.
Fot. Bru-nO/Pixabay

SE zobowiązało się, że w kolejnych dwóch latach utrzyma przyjętą na ten rok cenę regulowaną dla gospodarstw domowych. W zamian słowacki rząd wycofa się z zaplanowanego już dodatkowego podatku od zysków ze sprzedaży prądu pochodzącego z elektrowni atomowych. Na Słowacji są dwie takie siłownie i obie należą do SE.

Z wyliczeń resortu finansów wynika, że już w przyszłym roku cena energii elektrycznej wraz z dostawą mogłaby się zwiększyć aż do 149 EUR za 1 MWh. Takiego skokowego wzrostu słowacki rząd chce uniknąć.

TARS pisze, że porozumienie oznacza dla SE utratę przychodów w wysokości około 850 mln EUR (3,83 mld zł). Władze spółki uznały jednak, że opłaca się zapłacić taką cenę za oddalenie groźby nowego podatku.

„Znaleźliśmy wspólnie rozwiązanie, które umożliwi długoterminowe funkcjonowanie firmy Slovenské elektrárne. Ponadto otrzymaliśmy gwarancję, że nie będą wprowadzone żadne fundamentalne zmiany w opłatach, podatkach ani w otoczeniu regulacyjnym, w jakim SE działa” - powiedział cytowany przez agencję Jan Špringl, przedstawiciel akcjonariuszy SE.

Od momentu ogłoszenia planów wprowadzenia nowej daniny przedstawiciele SE ostro przeciwko niej protestowali. Twierdzili, że spowoduje konieczność wstrzymania uruchomienia trzeciego bloku i ukończenia budowy czwartego bloku w elektrowni atomowej Mochovce, a być może doprowadzi nawet do bankructwa mocno zadłużonej firmy.

Rząd szacował, że wpływy budżetowe z nowego podatku wyniosą w tym roku ok. 53 mln EUR (240 mln zł), a w kolejnym nawet 269 mln EUR (ponad 1,2 mld zł).

Domy, szpitale i DPS-y

Minister finansów Igor Matovič szacuje, że dzięki porozumieniu na słowacki rynek trafiać będzie po obecnej cenie około 6,15 TWh energii elektrycznej rocznie. To więcej, niż zużywają wszystkie słowackie gospodarstwa domowe łącznie - serwis Hnonline.sk podaje, że jest to około 5,6 TWh rocznie. Nadwyżkę rząd w Bratysławie planuje przeznaczyć na potrzeby szpitali, domów opieki społecznej, ewentualnie szkół.

Zdaniem ministra gospodarki Richarda Sulíka dzięki umowie słowackie rodziny zaoszczędzą na rachunkach za prąd łącznie około 1 mld EUR (4,51 mld zł), a przeciętne oszczędności jednego gospodarstwa domowego sięgną 500 EUR (2,25 tys. zł).

Jakub Viscardi z BM BOŚ przypomina, że w Polsce zamrażano już ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, ale na innej zasadzie, niż u południowych sąsiadów. W jego opinii taki mechanizm, jaki zastosowano teraz na Słowacji, byłby u nas trudny do przyjęcia.

Zarzut działania na szkodę

- Ciężko sobie wyobrazić, aby polskie koncerny nie składały do URE wniosków o podniesienie taryf, w sytuacji gdy będą widziały uzasadnienie w postaci wzrostu kosztów. Mogłyby się wtedy narazić na zarzut działania na szkodę spółki – mówi Jakub Viscardi.

Dodaje, że URE w ostatnich latach akceptowało podwyżki taryf, ale często na niższych poziomach, niż chciały tego koncerny elektroenergetyczne.

- Firmy musiały więc brać na siebie część wzrostu kosztów. Jednak to nie może trwać wiecznie – konkluduje analityk BM BOŚ.

- Słowacy przesadzili wprowadzając takie rozwiązanie – ocenia Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.

Również on wskazuje, że jest ono szkodliwe dla rynku, a szefowie koncernów energetycznych godząc się na zamrożenie cen działaliby na szkodę swoich firm.

- Są przecież inne, oparte na polityce socjalnej, mechanizmy ograniczające skutki podwyżek energii elektrycznej, czy gazu. To je należy w takich sytuacjach stosować – mówi Janusz Steinhoff.

Slovenské elektrárne

Grupa SE jest sukcesorem dawnego monopolisty na słowackim rynku energetycznym. Oprócz dwóch elektrowni atomowych ma także dwie elektrociepłownie, dwie farmy fotowoltaiczne oraz 31 elektrowni wodnych. Łączna moc wszystkich tych źródeł to ponad 4,1 tys. MW.

Firma ma dwóch akcjonariuszy: mniejszościowym jest Ministerstwo Gospodarki Słowacji, które ma 34 proc. akcji SE, a pozostałe 66 proc. należy do spółki Slovak Power Holding BV (SPH), która z kolei jest współwłasnością firmy Energetický a průmyslový holding czeskiego miliardera Daniela Křetínskiego oraz włoskiego koncernu Enel.