Podczas czwartkowego NWZA Stalexportu akcjonariusze spółki jednogłośnie zadecydowali o jej dalszym istnieniu. Program naprawczy kierowanej przez Emila Wąsacza firmy ma pozwolić na osiągnięcie 2,4 mld zł przychodów w 2002 r.
Choć Stalexport znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, analitycy nie mieli wątpliwości, że akcjonariusze giełdowej spółki będą głosować za dalszym jej istnieniem. Tak też się stało.
— W wyniku utraty wiarygodności kredytowej spowodowanej nierentownymi inwestycjami spółka za 2000 rok utworzyła 706 milionów złotych rezerw, a po pierwszym półroczu 2001 zwiększyła je dodatkowo o 49 milionów — tłumaczył problemy Stalexportu jego prezes Emil Wąsacz.
Zdaniem Emila Wąsacza, obecnie priorytetem jest płynność finansowa oraz zdobycie środków na prowadzenie działalności handlowej.
— Prowadzimy rozmowy dotyczące emisji papierów dłużnych o wartości 2 mln zł oraz odnawialnej linii na dyskonto weksli handlowych wysokości 2,5 mln zł — ujawnił prezes katowickiej spółki.
Jednocześnie Stalexport sprzedaje aktywa.
— Pozbyliśmy się już udziałów w Stalexporcie Odlewnie Rur i Złomecie. W ciągu dwóch tygodni sfinalizujemy sprzedaż kontrolnego pakietu Huty Szczecin — zapowiedział były minister skarbu państwa.
Stalexport prowadzi konsolidację sieci handlowej. Program naprawczy zakłada przywrócenie stabilności finansowej. Koszty własne mają spaść do 20,25 mln zł z 54 mln zł obecnie.
Na koniec trzeciego kwartału 2001 roku łączne zobowiązania bilansowe Stalexportu wynosiły 680 mln zł. Do układu z wierzycielami zgłoszono 607 mln zł, z czego 163 mln zł stanowią obligacje zamienne.